Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dyskryminacja katolików w Czechach

Treść

Czeski Trybunał Konstytucyjny w Pradze poinformował o odrzuceniu złożonej przez senatorów z partii chrześcijańsko-demokratycznej skargi na nowelizację tzw. ustawy kościelnej z 2005 roku, która - jak za czasów komunizmu - ogranicza działalność Kościoła i podporządkowuje daleko idącej, niewspółmiernej, kontroli państwa.

Ustawa ta, mimo weta Senatu, przegłosowana przez posłów z partii socjalistycznych i komunistycznych - jak stwierdził przewodniczący Konferencji Episkopatu Czech ks. arcybiskup Jan Graubner - "narusza kartę podstawowych ludzkich praw i swobód". Chadeccy senatorowie zwrócili uwagę, że ustawa ta ogranicza zakładanie i prowadzenie przez Kościół instytucji, szczególnie charytatywnych, przez co instytucje te są dyskryminowane względem wszystkich innych instytucji użyteczności publicznej.
Czeski Episkopat oczekuje pisemnego uzasadnienia takiej decyzji 15 sędziów Trybunału, tym bardziej że wiadomo, iż ich stanowiska były bardzo podzielone: siedmiu sędziów Trybunału stwierdziło, że ustawa ogranicza wolność religijną w Czechach.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że szkoły i przedszkola katolickie są niezwykle ważnym polem działalności Kościoła w Czechach. W 2005 roku w kraju tym było blisko sto takich szkół, a uczyło się w nich ok. 20 tys. dzieci. Był to niewątpliwy sukces czeskiego Kościoła katolickiego, zważywszy choćby na fakt, iż wciąż odczuwa on drastyczny brak duchownych. Na podstawie wspomnianej wyżej tzw. ustawy kościelnej od 2005 roku ministerstwo kultury odrzuciło około 10 wniosków o zarejestrowanie chrześcijańskich szkół i przedszkoli.
Mimo upadku komunizmu w Czechach wciąż żywe są tendencje odmawiające katolikom prawa do współdecydowania w sprawach dotyczących życia publicznego. Do ich podtrzymywania bez wątpienia przyczynia się odczuwalny brak życzliwej współpracy państwa z Kościołem katolickim, co z pewnością będzie mieć negatywny wpływ na całe społeczeństwo, a zwłaszcza na młode pokolenie.
Sebastian Karczewski, RV

"Nasz Dziennik" 2007-11-16

Autor: wa