Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dyplomacja nadal nieskuteczna

Treść

Mimo płynących z całego świata apeli o zawieszenie broni Izrael kontynuuje ofensywę na Strefę Gazy. Już niemal 1000 Palestyńczyków straciło życie i odnotowano 4400 rannych. Szacuje się, że aż 90 tys. osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Według agend ONZ, ponad 40 proc. ofiar to kobiety i dzieci.

Do najcięższych walk między izraelskimi żołnierzami a bojownikami Hamasu doszło wczoraj na peryferiach Strefy Gazy. Wojska Izraela systematycznie zbliżają się do centrum miasta. W starciach w dzielnicy Raduan zginął co najmniej 1 Palestyńczyk, a ponad 20 zostało rannych. Jednocześnie wczorajszej nocy izraelskie siły powietrzne zbombardowały kolejnych 60 celów na terytorium Gazy. Palestyńczycy odpowiedzieli ostrzałem rakietowym, wystrzeliwując w kierunku Izraela co najmniej 25 pocisków. Łączna liczba ofiar po stronie palestyńskiej wzrosła do około 1000, a 4400 osób odniosło obrażenia. Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas oskarżył we wtorek Izrael o dążenie do całkowitego wyniszczenia mieszkańców miasta. - Ta agresja staje się z każdym dniem brutalniejsza - oświadczył w Ramalli.
Tymczasem na granicy izraelsko-libańskiej doszło do kolejnego incydentu. Jak podała izraelska telewizja, w pobliżu miasta Kiriat Szmona spadły co najmniej trzy pociski rakietowe wystrzelone z terytorium Libanu. Strona izraelska odpowiedziała ogniem artyleryjskim. Izraelskie służby ds. szybkiego reagowania poinformowały, że rakiety spadły na niezamieszkałe tereny, zatem ofiar w ludziach nie było. Nikt nie przyznał się do odpowiedzialności za incydent.
Zdaniem izraelskich analityków, libański Hezbollah usiłuje doprowadzić do sytuacji, w której rakiety mogłyby spadać na terytorium Izraela bez konsekwencji w postaci stworzenia drugiego frontu. Tymczasem komentatorzy z Libanu jako winnych wskazują powiązane z Izraelem bojówki.

Do czasu wyborów nie będzie zmian
Wczoraj wizytę na Bliskim Wschodzie rozpoczął Ban Ki Mun, który w Kairze spotkał się z prezydentem Egiptu Hosni Mubarakiem w celu omówienia możliwości zakończenia izraelsko-palestyńskiego konfliktu. Zamierza się on spotkać również z przywódcami Jordanii, Syrii, Libanu i Turcji, aby za ich pośrednictwem nawiązać dialog z przywódcami Hamasu. Tymczasem rzecznik prasowy Hamasu Sami Abu Zuhri powiedział, że jakiekolwiek porozumienie o zawieszeniu broni, jeżeli ma zostać podpisane przez stronę palestyńską, będzie musiało spowodować przerwanie izraelskiej inwazji, całkowite wycofanie izraelskich wojsk i otwarcie przejść granicznych, a co za tym idzie - zakończenie blokady Strefy Gazy. Wszystko jednak wskazuje na to, że na takie rozwiązanie nie zgodzi się rząd w Tel Awiwie, którego atak na palestyńską enklawę cieszy się niesłabnącym poparciem części izraelskich obywateli. W opinii prof. dr. hab. Janusza Daneckiego, do momentu ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych w Izraelu nie należy spodziewać się żadnych przełomowych decyzji.
Rząd w Tel Awiwie jest podzielony. Izraelskie media donoszą, że minister obrony Ehud Barak popiera tygodniowe zawieszenie broni, aby do Gazy mogła dotrzeć niezbędna pomoc w postaci leków i zapasów żywności. Jego zdaniem, stworzyłoby ono politykom atmosferę do negocjacji. Jednakże temu rozwiązaniu sprzeciwia się premier Ehud Olmert, który jest zdecydowany dalej prowadzić ofensywę.
Izraelskie okręty wojenne zatrzymały wczoraj irański okręt przewożący pomoc humanitarną dla Palestyńczyków w Gazie, nakazując mu opuszczenie tych wód terytorialnych. - Statek irański znajduje się w tej chwili 45 km od Gazy, a godzinę temu otrzymaliśmy ostrzeżenie z izraelskich okrętów wojennych, aby opuścić region - powiedział w rozmowie z Agencją Reutera Massoud Khatami, szef irańskiego Czerwonego Krzyża. Irański okręt wiózł około 200 ton zaopatrzenia. Sytuacja ludności w Strefie Gazy nadal pozostaje dramatyczna.
Anna Wiejak

"Nasz Dziennik" 2009-01-15

Autor: ab