Dynamizuję działalność śledczą IPN
Treść
Z Dariuszem Gabrelem, dyrektorem pionu śledczego
Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Zenon Baranowski
Zaraz na początku urzędowania wydał Pan instrukcję zlecającą prokuratorom przejrzenie wszystkich wyroków wydanych na podstawie dekretu o stanie wojennym. Czy są już jakieś efekty tych działań?
- Prokuratorzy podjęli w tym zakresie czynności. Mniemam, że dadzą one realny efekt w postaci zewidencjonowania wszystkich postępowań naruszających dobra ówczesnych działaczy, w szczególności "Solidarności", które można zakwalifikować w oparciu o ustawę o IPN jako zbrodnie komunistyczne.
Jaki jest powód wydania tej instrukcji akurat w tym momencie? Czy pion śledczy dotychczas słabo sprawdzał te sprawy?
- Prokuratorzy IPN prowadzą postępowania dotyczące różnych okresów. Jednakże mając na względzie całokształt pracy śledczej i prowadzonych postępowań, uznałem za szczególnie ważną kwestię ścigania zbrodniarzy komunistycznych stanu wojennego. Był to najgorszy okres PRL, oczywiście po czasach stalinowskich, szczególnie dla obecnie żyjącego pokolenia.
Jednym słowem - chodzi o intensyfikację śledztw dotyczących tego okresu?
- Tak. Osoby pamiętające stan wojenny oczekują, że IPN wypełni obowiązki nałożone na niego przez ustawodawcę odnośnie do ścigania zbrodni komunistycznych, i dlatego chcemy, żeby prokuratorzy Instytutu w szczególności efektywnie prowadzili te postępowania.
Stanu wojennego dotyczy ponad sto śledztw, ale do tej pory nie zapadł żaden wyrok...
- Pion śledczy prowadzi wiele śledztw. Chodzi o to, żeby wyczerpać w całości ten obszar bezprawności ówczesnych władz komunistycznych. Obecnie w istocie z mojej wiedzy wynika, że jeszcze wyroki w tych sprawach nie zapadły.
IPN prowadzi też śledztwo w sprawie inicjatorów wprowadzenia stanu wojennego, m.in. gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
- Postępowanie w tym względzie prowadzi oddziałowa komisja w Katowicach. Czynności śledcze zmierzają ku końcowi. Jestem przekonany, że ta sprawa ujrzy finał sądowy. Osobom podejrzanym przysługuje prawo w toku postępowania składania wniosków dowodowych, z czego strony mogą korzystać.
I złożono ich około dwustu...
- Mamy rzeczywiście do czynienia z dużą ich ilością. Wskazuje to na to, że po pierwsze, sprawa może być skomplikowana, a po drugie, takie działania mogą wskazywać na istnienie zupełnie innych czynników. Poza tym te wszystkie wnioski będą weryfikowane przez prokuratora, który może je uwzględnić lub nie.
Kiedy wobec tego można się spodziewać skierowania aktu oskarżenia do sądu w tej sprawie?
- Realny termin to maj lub czerwiec.
Można spotkać się z opinią, że przypuszczalnie dostaną oni wyroki w zawieszeniu...
- Sprawa ma taki charakter, że nawet wyrok w zawieszeniu będzie sankcją i dolegliwością. Podkreślmy, iż jest to kara przewidziana przepisami kodeksowymi. Jestem przekonany, że w tym przypadku mamy podstawy do pozbawienia wolności, ale o tym orzeknie sąd. Chodzi też o symbol, że jednak mimo wszystko osoby odpowiedzialne za epokę komunizmu tak dotkliwą dla wszystkich obywateli, którzy nie uczestniczyli w aparacie władzy, zostały w imieniu Rzeczypospolitej skazane i poniosły konsekwencje.
Nowa ustawa lustracyjna wprowadziła także nowe przestępstwo fałszowania akt. Czy pion śledczy jest przygotowany do tych spraw, czy były np. jakieś szkolenia dla prokuratorów?
- Ta sprawa nie wymaga szkoleń. Ustawa rozszerzyła katalog zbrodni komunistycznych o przestępstwa przeciwko dokumentom, a konkretnie o ich fałszowanie. Musimy mieć na uwadze to, że chodzi o fałszowanie dokumentów przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego. Jest to o tyle istotne, że jeżeli ktoś wcześniej twierdził, że SB fałszowała dokumentację na temat np. współpracy danej osoby z bezpieką, to teraz jest możliwość zweryfikowania tego. Każdy taki przypadek będzie weryfikowany przez prokuratora IPN - czy rzeczywiście mamy do czynienia z fałszowaniem akt. Jaki był mechanizm fałszowania i jak cały proces przebiegał.
Spodziewa się Pan wielu takich postępowań?
- Myślę, że będzie ich pewna ilość.
Zapowiedział Pan także intensyfikację śledztw prowadzonych w sprawie prześladowania Kościoła.
- W oddziałowej komisji w Warszawie prowadzone jest przez zespół śledczy postępowanie w sprawie związku przestępczego funkcjonującego w ramach MSW i w ramach tego postępowania badane są wątki dotyczące śmierci księży. Jest ich ponad dwadzieścia. Działania są prowadzone intensywnie i prokuratorzy dotarli do nowych dokumentów archiwalnych, które niewątpliwie wzbogacą materiał dowodowy śledztwa.
Niedawno zmieniła się nieco pozycja prokuratorów w pionie śledczym. Przyczyni się to do intensyfikacji śledztw?
- Muszę przyznać, że sytuacja po zmianie ustawy zasadniczo zmienia pozycję prokuratora IPN i od tego czasu dynamizuję działalność śledczą, m.in. poprzez działania kontrolne, które przysługują każdemu przełożonemu. Chodzi o to, żeby w sposób jak najbardziej efektywny zrobić to, co jesteśmy jeszcze w stanie zrobić. Upływający czas oddala nas od ustalenia prawdy.
Jakiś czas temu spotkałem się z opinią, że prokuratorzy, z różnych względów, nie chcą wszczynać śledztw w sprawie zbrodni komunistycznych mimo istnienia mówiących o tym dokumentów...
- Na szczęście opinia ta została sformułowana, jak pan powiedział, jakiś czas temu. Nie wiem, czy teraz byłoby takie nastawienie. Mniemam, że takich prokuratorów w Instytucie nie ma. Uważam, iż trzeba sprawę postawić jasno - jeżeli prokurator IPN z różnych przyczyn nie chce, nie może lub uważa, że zakres prowadzonych śledztw jest wątpliwy - to w każdej chwili może wrócić do prokuratury powszechnej.
Można go również zdyscyplinować.
- Tak, ale uprawnienia te funkcjonowały już wcześniej. Inną kwestią jest to, czy je wykorzystujemy. Zapewniam, że ja będę je wykorzystywał. Ta możliwość przeniesienia może być takim straszakiem dynamizującym do rzetelnej pracy.
Poparłby Pan inicjatywę swojego poprzednika wprowadzenia trybu zaocznego, tak żeby była możliwość skazania np. Heleny Wolińskiej, której wydania odmawia strona brytyjska?
- Zdecydowanie tak. Wszystkie istniejące instrumenty prawne będą wykorzystywane przez prokuratorów po to, żeby ścigać zbrodniarzy.
Znaczny odsetek śledztw prowadzonych przez IPN jest umarzany. Tak ma się stać także ze śledztwem katyńskim...
- Celem prowadzonych przez prokuratorów IPN śledztw jest nie tylko ustalenie sprawców, ale również wszechstronne wyjaśnienie okoliczności sprawy oraz ustalenie osób pokrzywdzonych. Istotne w śledztwie katyńskim jest to, że zbierzemy dostępny materiał dowodowy, m.in. poprzez przesłuchanie tysięcy świadków, którzy po raz pierwszy będą mieli możliwość złożenia zeznań i opowiedzenia o swojej tragedii przed prokuratorem, co ma niezmiernie ważny wymiar społeczny. W późniejszym okresie wyniki tego postępowania będą mogły służyć historykom. Nawet jeśli sprawa zakończy się umorzeniem, to będzie ono miało wymiar decyzji procesowej i wskaże zarówno osoby, które doprowadziły do tej zbrodni, jak i jej mechanizmy. A przede wszystkim określi skalę ofiar Polaków. To orzeczenie będzie miało bezprecedensowe znaczenie dla naszej historii. Ten aspekt nie powinien umknąć naszej uwadze.
Czy IPN mógłby podjąć zawieszone śledztwo w sprawie mordu sądowego na gen. Auguście Fieldorfie "Nilu"?
- Zdecydowanie tak. Przykładów takich postępowań jest pewna liczba. Przy tego typu sprawach musimy mieć na względzie, czy sprawa nie ma powagi rzeczy osądzonej, co blokuje jej podjęcie. Musimy również stwierdzić, czy stan faktyczny sprawy wyczerpuje zakres zbrodni komunistycznej. Jeżeli tak, to oczywiście można podjąć takie postępowanie.
Mord sądowy jest niestety trudny do udowodnienia...
- Te sprawy są o tyle specyficzne, że mord sądowy musi być także oceniany w kategorii zbrodni komunistycznej. Musimy ocenić, czy ówczesny sąd wydający to orzeczenie miał świadomość, że poprzez majestat rozprawy sądowej skazuje kogoś na śmierć bez dowodów. Wchodzimy tutaj w obszar czysto prawniczych spekulacji, czy sąd miał świadomość, że dowody są spreparowane. W tych sprawach każdy przypadek wymaga szczegółowej oceny i analizy.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-04-18
Autor: wa