Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dymisje na zawołanie

Treść

Odwołanie Mariusza Gajdy z funkcji prezesa Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej, przed zakończeniem kontroli w tej instytucji, spowodowane pomówieniami "Gazety Wyborczej", nastąpiło z naruszeniem obowiązującego w Polsce prawa - uważa senator Wojciech Skurkiewicz (PiS), członek senackiej Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska. Parlamentarzysta żąda wyjaśnień od premiera w tej sprawie. Mariusza Gajdę zdymisjonowano przed wszczęciem kontroli w KZGW, nie zapoznając się z dokumentami i informacjami pracowników. Okazuje się jednak, że to nie jedyny przykład politycznej czystki w resorcie środowiska przeprowadzonej z naruszeniem prawa i dobrych obyczajów. Na początku grudnia w podobny sposób odwołano dyrektora Lasów Państwowych Andrzeja Matysiaka, łamiąc w ten sposób zapisy ustawy o samorządzie.


- Oczekuję od premiera Donalda Tuska odpowiedzi na pytanie, czy stanie się niechlubną tradycją rządu PSL i PO, że będzie odwoływał ludzi z zajmowanych stanowisk na podstawie doniesień prasowych i pomówień "Gazety Wyborczej" bez sprawdzenia wiarygodności tych informacji - mówi senator Wojciech Skurkiewicz (PiS), który w czwartek przesłał specjalne oświadczenie do szefa rządu.
Senator chce również wiedzieć, czy Donald Tusk zamierza doniesieniami "Gazety Wyborczej" zastąpić działania ustawowo powołanych do tego celu instytucji kontrolnych. 18 grudnia Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera, odwołał Mariusza Gajdę z funkcji prezesa Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej. Oficjalnym powodem dymisji była "utrata zaufania", spowodowana rzekomymi nieprawidłowościami w wydzierżawieniu Ojcom Redemptorystom działki przy Porcie Drzewnym w Toruniu. Ale owe "nieprawidłowości" istnieją... wyłącznie w wyobraźni dziennikarzy.
Senator Skurkiewicz, który żąda od Donalda Tuska wyjaśnień w całej sprawie, podkreśla, że dymisja Gajdy nastąpiła w chwili, gdy Ministerstwo Środowiska oficjalnie poinformowało, że kontrola sprawy dzierżawy działki trwa i nikomu nie postawiono żadnych zarzutów. A to oznacza, że dymisja Mariusza Gajdy była pochopna i pozbawiona podstaw formalnych.
- Jestem zbulwersowany działaniami kadrowymi w Ministerstwie Środowiska. Dymisja pana Gajdy to kolejna taka dymisja w tym resorcie, która nie ma żadnych podstaw, żadnych merytorycznych uzasadnień. Obawiam się, że to również kolejny przykład działań kierownictwa tego resortu, ministra Macieja Nowickiego i wiceministra Stanisława Gawłowskiego podejmowanych z pogwałceniem prawa - uważa senator Wojciech Skurkiewicz. Jego zdaniem - choć decyzję o dymisji podjął premier Donald Tusk - to jednak nie mogła ona zostać podjęta bez konsultacji czy wręcz rekomendacji ze strony resortu środowiska.

Gawłowski musi odejść?
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że kontrolę w ZKGW wszczęto dopiero po zdymisjonowaniu Gajdy i wszystko wskazuje na to, że jest ona prowadzona wyłącznie na użytek mediów. Już bowiem na początku tego tygodnia wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski przekonywał dziennikarzy, że - jak mówił - wstępne ustalenia kontroli potwierdzają prasowe doniesienia o pospiesznym trybie zawarcia umowy dzierżawy. Jak ustaliliśmy - wiceminister Gawłowski kłamał. W dniu udzielania wywiadu nie mógł znać żadnych - choćby wstępnych - ustaleń kontrolnych w tej sprawie, bowiem sama kontrola zaczęła się dopiero 19 grudnia. Gawłowski kłamał również, mówiąc o rzekomym pospiesznym trybie zawarcia umowy. Jak ustaliliśmy, cała procedura, negocjacje warunków zakończone ostatecznie zawarciem umowy pomiędzy Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej w Gdańsku (nie Krajowym - jak nieprawdziwie donosiła "Wyborcza") a Warszawską Prowincją Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela trwały około dziewięciu miesięcy (sic!).
- Jeśli ktoś uważa, że dziewięć miesięcy to "zbyt pospieszny tryb", to powinien odejść ze stanowiska, bo chyba wydaje mu się, że czas PRL i wieloletnich pielgrzymek do urzędnika z koniaczkiem i próśb, by ten raczył podpisać papierek, jeszcze trwa - mówi poseł Tomasz Górski (PiS) z sejmowej Komisji Gospodarki. Jego zdaniem, o ile w sprawie dzierżawy gruntów w Toruniu zgromadzeniu redemptorystów może coś bulwersować - to jedynie właśnie zbyt długi okres, jaki minął od złożenia wniosku przez oferenta do podpisania decyzji. - To zła sytuacja, gdy inwestor, który chce wydzierżawić teren, w większości wyłączony spod możliwości zabudowy, dotknięty olbrzymim ryzykiem inwestycyjnym, chcący płacić za to stawkę komercyjną, musi czekać wiele miesięcy na zgodę urzędnika - dodaje.

Minister lekceważy ustawę
Jak twierdzi Skurkiewicz, sprawa Mariusza Gajdy to nie pierwszy przypadek dymisji podjętej z pogwałceniem prawa. Wcześniej w podobnych okolicznościach z pełnionej funkcji odwołano dyrektora generalnego Lasów Państwowych. Andrzej Matysiak został odwołany telefonicznie 7 grudnia, w czasie gdy przebywał w delegacji służbowej na lustracji usuwania skutków klęski żywiołowej w Nadleśnictwie Przedbórz. - Andrzej Matysiak pełni równocześnie funkcję radnego rady powiatu Białobrzegi, a zgodnie z art. 22 ust. 1 ustawy z 5 czerwca 1998 r. o samorządzie powiatowym, rozwiązanie z radnym stosunku pracy wymaga uprzedniej zgody rady powiatu. Takiej zgody nie było. Rada nie otrzymała od ministra środowiska Macieja Nowickiego zapytania w tej sprawie - mówi Skurkiewicz i pyta premiera Donalda Tuska, czy współpraca z samorządem terytorialnym, jaką ten zapowiadał w swoim exposé, polegać będzie właśnie na lekceważeniu uprawnień samorządu.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-12-22

Autor: wa