Dwieście zarzutów dla prokuratora
Treść
Ukrywanie dokumentów, podżeganie do poświadczenia nieprawdy, niedopełnienie obowiązków - to najłagodniejsze z zarzutów, jakie Prokuratura Okręgowa w Świdnicy postawiła dolnośląskiemu prokuratorowi Arkadiuszowi Lenartowiczowi. W sumie usłyszał on dwieście zarzutów. Akt oskarżenia trafi niebawem do sądu. Toczą się postępowania dyscyplinarne przeciwko jego przełożonej prokurator Danucie Gorazdowskiej i ich zwierzchnikowi Józefowi Niekrawcowi, byłemu szefowi Prokuratury Okręgowej w Opolu. Lenartowicz zrzekł się immunitetu, Gorazdowska i Niekrawiec mogą go utracić w zależności od wyników postępowania dyscyplinarnego.
Afera goni aferę - tak można podsumować działalność dolnośląskich prokuratur w ostatnich miesiącach. Jednak to nie prokuratorzy: wrocławscy, opolscy, namysłowscy je wykrywają, ale niestety występują jako główni bohaterowie.
Najpierw czterech wrocławskich prokuratorów w różnych sprawach zostało podejrzanych o współpracę z przestępczością zorganizowaną. Później wybuchł skandal związany ze zniszczeniem przez wrocławską prokuraturę firmy "Bestcom". Przedsiębiorstwo upadło w wyniku bezprawnego i bezpodstawnego aresztowania jego właścicieli, a Prokuratura Krajowa po wnikliwej analizie zdymisjonowała prokuratorów zajmujących się tą sprawą. Wkrótce po tym zawieszono w pełnieniu obowiązków szefową prokuratury w Namysłowie prokurator Danutę Gorazdowską i jej podwładnego Arkadiusza Lenartowicza. Wreszcie przed kilkoma tygodniami zdymisjonowano szefa Prokuratury Okręgowej w Opolu - Józefa Niekrawca, któremu zarzuca się poważne niedopełnienie obowiązków w dysponowaniu publicznymi pieniędzmi. Za kadencji Niekrawca z prokuratury wyprowadzono od kilkuset do, być może, nawet kilkunastu tysięcy złotych; dokładna kwota będzie znana po zakończeniu postępowania dyscyplinarnego. Co ciekawe, z osobą prokuratora Niekrawca ściśle wiążą się sprawy prokurator Gorazdowskiej i prokuratora Lenartowicza. Namysłowska placówka, w której pracowali, podlegała kontroli prokuratury opolskiej, na czele której stał Niekrawiec.
- Potwierdzam. Prokurator Arkadiusz L. zrzekł się immunitetu, dzięki czemu mogliśmy przedstawić mu już zarzuty. Usłyszał ich łącznie dwieście - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prokurator Grzegorz Filipiak z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy prowadzący postępowanie karne w sprawie Lenartowicza.
Wśród zarzutów, jakie swojemu koledze z Namysłowa postawili świdniccy prokuratorzy, są m.in.: ukrywanie dokumentów, niedopełnienie obowiązków służbowych, nakłanianie do poświadczenia nieprawdy, ale również takie, które wskazują na to, iż namysłowska prokuratura stała się placówką ochrony dla jednych i szykan dla drugich, tych spoza "układu".
- Pan w swoich artykułach mówi o "prokuratorskiej mafii" na Dolnym Śląsku, to dość poważny zarzut, choć częściowo uzasadniony. Ja bym mówił raczej o pewnej sitwie, która przez lata zdominowała i podporządkowała sobie prokuraturę na Dolnym Śląsku, o układach towarzysko-zawodowych i swoistym przymykaniu oczu na nieprawidłowości - twierdzi nasz informator związany z Ministerstwem Sprawiedliwości.
Jednak wszystko wskazuje na to, że przymykanie oczu na nieprawidłowości i nietykalność dolnośląskich śledczych już się skończyło. Jak informowaliśmy w ubiegłym tygodniu, przeciwko prokurator Danucie Gorazdowskiej odpowiedzialnej za blokowanie postępowań przeciwko lokalnej, namysłowskiej elicie, aferzystom powiązanym z SLD toczy się postępowanie dyscyplinarne. Postępowanie takie czeka też prokuratora Józefa Niekrawca. Zarówno zaś postępowanie dyscyplinarne, jak i karne toczy się w sprawie prokuratora Arkadiusza Lenartowicza. Jak ustalił "Nasz Dziennik" prokuratorowi aferzyście przedstawiono już zarzuty karne. W liczbie - bagatela - 200 (sic!). Jeżeli sprawa przeciwko prokuratorowi Lenartowiczowi trafi do sądu, a nie ulega wątpliwości, że tak się stanie, dwieście zarzutów, jakie usłyszy namysłowski śledczy w akcie oskarżenia, będzie swoistym rekordem. Rzadko zdarza się, by członkowie zorganizowanych grup przestępczych odpowiedzialni za tak poważne naruszenie prawa, jak handel bronią czy narkotykami, usłyszeli równie dużą liczbę zarzutów, co on.
- Jeżeli okaże się, że istnieją podstawy, sprawa oczywiście zostanie skierowana do sądu w formie aktu oskarżenia. Na razie trwa postępowanie prokuratorskie - twierdzi Grzegorz Filipiak, pełniący obowiązki rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Akta w domu, bandyci na wolności
Jesienią ubiegłego roku okazało się, że namysłowscy prokuratorzy, wśród nich właśnie Lenartowicz, podlegli Gorazdowskiej, tuszowali poważne śledztwa, ukrywając akta i nie kierując spraw do sądów m.in. w sprawach dealerów narkotykowych. Część z postępowań, jakie uległy przedawnieniu, dotyczyła bliskich i krewnych namysłowskiej elity politycznej związanych z lewicą.
- Zamiast kierować akty oskarżenia do sądu, zanosił akta prowadzonych spraw do domu. W dokumentacji odnotowywał jednak, że są one już załatwione. I czekał, aż się przedawnią - twierdzi nasz informator.
Tak było chociażby w przypadku sprawy zatrzymanej w 2004 roku dużej grupy dilerów narkotykowych. Policjanci prowadzący postępowanie przekazali materiały Lenartowiczowi. Kiedy półtora roku później akt oskarżenia nie trafił do sądu, zainteresowali się sprawą. Pod ich naciskiem otwarto służbową szafę w gabinecie prokuratora. W środku, a później również w jego domu znaleziono masę ukrytych teczek z postępowaniami, które powinny być prowadzone. Jak ustaliliśmy, Lenartowicz ukrył akta dotyczące ponad 300 spraw, głównie z okresu 2003-2005. W rejestrach prokuratury widniały jako umorzone lub jako odesłane do sądu. Takie wpisy zatwierdzała prokurator Gorazdowska.
Część spraw, jakie ukrywał Lenartowicz, dotyczyła szefów miejscowego banku spółdzielczego w Namysłowie: prezesa Zdzisława B., wiceprzewodniczącego rady nadzorczej Zygmunta Z. oraz członka zarządu Ryszarda P. Jak ustaliliśmy, Zygmunt Z. to znany działacz opolskiego PSL, a Ryszard P. - SLD. Dzisiaj, kiedy nie ma już nad nimi parasola ochronnego roztoczonego przez Lenartowicza i Gorazdowską, prezesi w jednej ze spraw oskarżeni zostali o składanie fałszywych zeznań.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-07-28
Autor: wa