Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dwie "prawdy" TVN

Treść

W medialnym linczu na ks. abp. Stanisławie Wielgusie jedną z czołowych ról odegrała TVN. O ile istotne dla Kościoła sprawy - o ile nie można ich skrytykować lub wyśmiać - dziennikarze TVN ignorują, o tyle w tym przypadku stali się nadzwyczaj aktywni. Stworzony przez nich swoisty "reality show" miał na celu nie tylko udowodnienie rzeczy, na którą nie było dowodów, ale przede wszystkim przedstawienie ks. abp. Wielgusa jako przestępcę, którego należało zniszczyć...

Na początku października 2006 roku "Gazeta Polska" napisała, że sekretarz programowy TVN Milan Subotić był agentem specsłużb PRL. Na ekranach tej "niezależnej" telewizji od razu pojawili się naburmuszeni defensorzy podważający twierdzenia redakcji kierowanej przez Tomasza Sakiewicza, przedstawianego jako regularny oszołom. W obronie Suboticia stanęli związani z TVN dziennikarze, którzy zapewniali, że "Milan jest człowiekiem bezkompromisowym, uczciwym i rzetelnym" i protestowali przeciw jego "egzekucji bez procesu". Pod listem podpisali się m.in.: Tomasz Lis, Katarzyna Kolenda-Zaleska, Grzegorz Kajdanowicz, Grzegorz Miecugow, Jarosław Gugała, Grażyna Bukowska.
Nawet po tym, jak na mocy decyzji ministra obrony narodowej odtajniono dokumenty dotyczące współpracy Milana Suboticia z tajnymi służbami PRL, postawa dziennikarskich "autorytetów" TVN nie uległa zmianie. Nie dostrzegli nic złego w tym, że ich współpracownik był konfidentem wysługującym się służbom totalitarnego państwa, a potem szedł w zaparte, zaprzeczając temu.

Zmiana frontu
O ile dziennikarze TVN protestowali przeciw "egzekucji bez procesu" Milana Subotića, o tyle w przypadku ks. abp. Stanisława Wielgusa "egzekucję bez procesu" uznali za rzecz najbardziej pożądaną.
Na uwagę zasługuje fakt, że już 19 grudnia 2006 roku, zaraz po tym, jak nie przedstawiając żadnych dowodów, w "Gazecie Polskiej" ogłoszono, że nowy metropolita warszawski był tajnym współpracownikiem SB, redaktor Tomasz Sakiewicz dla TVN z oszołoma stał się nagle światłym, odpowiedzialnym i zatroskanym o Kościół dziennikarzem. Wysunięta przez niego hipoteza stworzyła idealną płaszczyznę do ataku nie tylko na osobę nowego metropolity warszawskiego, ale i na cały Kościół w Polsce. Dziennikarzom TVN nie potrzeba było żadnych konkretnych dowodów, by pod pozorem "wyjaśniania prawdy" nie tylko zaangażować się w zniszczenie konkretnego człowieka, który nie odpowiadał standardom moralności lansowanej przez TVN, ale i wykorzystać kolejną szansę na podważenie autorytetu Kościoła. W tym przypadku TVN bez wahania zgodziła się "na deptanie godności człowieka i egzekucję bez procesu". Dla owych potrzeb TVN stworzyła coś w rodzaju "reality show", w którym należało dowieść, że nowy metropolita warszawski popełnił czyny, o które go oskarżono, nawet jeśli w rzeczywistości ich nie popełnił...
Audycje TVN zaroiły się od oskarżycieli ks. abp. Stanisława Wielgusa, wśród których najpoczytniejsze miejsca zajęli "dyżurni katolicy" antykatolickich mediów, czyli Jarosław Gowin i Tomasz Terlikowski. To ten ostatni już 28 grudnia ubiegłego roku w magazynie "24 godziny" w TVN 24 zarzucał nowemu metropolicie to, że wcześniej nie podjął próby wyjaśnienia problemu, a wszystkim biskupom, że "nie zrobili nic w sprawie lustracji".
Prawdziwa ofensywa TVN zaczęła się jednak 2 stycznia, gdy wszystko wskazywało na to, że ks. abp. Stanisław Wielgus nie zrezygnuje z przyjęcia urzędu metropolity warszawskiego. Serwisy informacyjne niemal w całości podporządkowano sprawie. Warto zwrócić uwagę, że w dniach od 2 do 7 stycznia wiadomości dotyczące sprawy oskarżeń wobec niego podawane było jako najważniejsze informacje. Niemal non stop przewijały się na paskach informacyjnych zarówno TVN, jak i TVN 24, co każdy telewidz mógł obserwować na dole ekranu swojego telewizora. W owym czasie sprawie oskarżeń TVN poświęciła niemal wszystkie najważniejsze programy publicystyczne. Jako gości zapraszano do nich jednak - z małymi wyjątkami, które należy uznać za pomyłkę - jedynie osoby mogące zaszczycić gospodarzy negatywną opinią o ks. abp. Stanisławie Wielgusie. Zamiast rzetelnie informować, media stały się faktycznie "opiniotwórcze", czyli postarały się, by opinia społeczeństwa o sprawie nie odpowiadała rzeczywistości, lecz ich własnym potrzebom.

"Niezależni" eksperci
Spróbujmy prześledzić to na przykładzie emitowanego na antenie TVN 24 magazynu "24 godziny", który niemal wszystkie wydania w dniach od 2 do 7 stycznia w całości poświęcił tej sprawie.
2 stycznia br. gościem pierwszej części programu o godz. 17.30 był rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, którego zespół właśnie rozpoczął w archiwum IPN "badania" materiałów dotyczących nowego metropolity warszawskiego bez zgody samego zainteresowanego.
3 stycznia, po tym jak tygodnik "Wprost" potwierdził oskarżenie wysunięte przez "Gazetę Polską", do programu o godz. 17.30 obok Mikołaja Lizuta z "Gazety Wyborczej" zaproszono Dorotę Kanię, współautorkę tekstu zamieszczonego we "Wprost".
Tego dnia również wydanie magazynu "24 godziny" o godz. 21.00 poświęcone było dokumentom, których nikt jeszcze nie widział, ale które miały rzekomo potwierdzać współpracę ks. Wielgusa ze specsłużbami PRL. Gośćmi programu byli: publicyści Szymon Hołownia i Tomasz Terlikowski, dominikanin o. Paweł Kozacki oraz krakowscy politycy Platformy Obywatelskiej: Jarosław Gowin i Jan Rokita. To właśnie Jan Rokita oświadczył w programie, że czuje się "zdruzgotany" treścią publikacji tygodnika "Wprost". "Jestem zdruzgotany na myśl, że osoba, która była agentem komunistycznego wywiadu i donosiła na innych duchownych, miałaby stać na czele najważniejszej diecezji w Polsce" - powiedział Rokita. Zastanawiające, że poseł Platformy Obywatelskiej, choć nie widział żadnego dowodu współpracy ks. Wielgusa z SB, tezy wysuwane przez "Wprost" przyjął niemal jako prawdę objawioną... No, ale czegóż to nie robi się "dla sprawy"...
"Jeśli jest ktoś, kto świadomie nie zawiadomił Benedykta XVI o agenturalnej działalności arcybiskupa Wielgusa, to nie jest to błąd, to jest coś strasznego" - stwierdził Rokita. "Nigdy od 1989 roku nie znajdowałem się w tak tragicznej sytuacji duchowej jak dziś" - dodał.
4 stycznia w programie o godz. 17.30 udział wzięli: prof. Andrzej Paczkowski, historyk; Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny "Więzi"; o. Jacek Prusak, jezuita, współpracownik "Tygodnika Powszechnego"; o. Wiesław Dawidowski, augustianin, publicysta "Tygodnika Powszechnego"; o. Maciej Zięba, dyrektor krakowskiego Instytutu Tertio Millennio; oraz płk Henryk Piecuch, znawca zagadnienia służb specjalnych PRL. Właśnie płk Piecuch, nawiązując do opublikowanych dokumentów, jako jedyny podważył możliwość współpracy ks. Wielgusa ze specsłużbami PRL. I chyba dlatego było to jego ostatnie zaproszenie do telewizyjnej wypowiedzi w tej sprawie...
Tego samego dnia o godz. 21.00 gośćmi magazynu "24 Godziny" byli: ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski; ks. Witold Bock, rzecznik prasowy Kurii Gdańskiej; Paweł Milcarek, redaktor naczelny kwartalnika "Christianitas"; Paweł Wroński, dziennikarz "Gazety Wyborczej", oraz prof. Andrzej Chojnowski, kierownik Zakładu Historii XX wieku Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Krytykując postawę Episkopatu w sprawie tzw. lustracji księży, ks. Isakowicz-Zaleski podkreślił, że na miejscu ks. abp. Wielgusa wstrzymałby się z przyjęciem godności metropolity warszawskiego. "Najlepiej byłoby przenieść termin ingresu i wszystko wyjaśnić" - stwierdził ks. Isakowicz-Zaleski, który sporządzone przez funkcjonariuszy SB dokumenty przyjął jak oczywistą prawdę. Podobną opinię wyraził prof. Andrzej Chojnowski. Choć powiedział, że "żaden historyk nie pada na kolana przed dokumentami", to stwierdził, że z opublikowanych przez "Gazetę Polską" dokumentów jednoznacznie wynika fakt współpracy ks. Wielgusa ze specsłużbami PRL. "Dyskusja polega na tym, czy arcybiskup szkodził" - dodał.
5 stycznia do magazynu "24 Godziny" zaproszeni zostali: prof. Wiesław Chrzanowski, były marszałek Sejmu RP; prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego oraz rzecznik praw obywatelskich; Krzysztof Zanussi, reżyser; ks. Roman Indrzejczyk, kapelan prezydenta RP, oraz gen. Gromosław Czempiński, były oficer wywiadu PRL i szef Urzędu Ochrony Państwa.
"Nie wybrałbym się na ingres arcybiskupa Wielgusa. Gdybym w niedzielę był w Warszawie, to poszedłbym na Mszę do innego kościoła" - zadeklarował prof. Andrzej Zoll. "Jego zachowania mogłyby być wyjaśnione, gdybyśmy usłyszeli od niego słowo 'przepraszam'" - dodał. "Przyjmuję jego oświadczenie, że nic złego nie zrobił, ale to nie wyjaśnia wyników badań obu komisji" - błędnie zauważył prof. Zoll.
"Nie wybieram się na ingres" - zadeklarował również prof. Wiesław Chrzanowski, podkreślając, że cała sprawa to poważny kryzys w Kościele.
"Prawdomówność jest niesłychanie ważna dla wiarygodności kapłana" - powiedział Krzysztof Zanussi, sugerując rzekome kłamstwo ks. abp. Wielgusa. "To, że człowiek jest grzeszny, wcale go nie dyskwalifikuje, ale pod warunkiem, że o swoich grzechach będzie mówił szczerze" - podkreślił Zanussi, dodając, że również on nie przyjdzie na ingres nowego metropolity warszawskiego do archikatedry warszawskiej.
We wspomnianym programie wszystko szłoby zapewne zgodnie z planem, gdyby stworzonej przez dziennikarzy TVN "atmosfery potępienia" nie popsuł gen. Gromosław Czempiński. "Z akt wynika, że oficerowie wywiadu uznali arcybiskupa Wielgusa za nieprzydatnego" - podkreślił. "Uważam, że arcybiskup Wielgus prowadził grę, tzn. symulował współpracę ze służbami" - stwierdził jasno gen. Czempiński. Dodał też, że ks. Wielgus unikał współpracy z SB i w swoim odczuciu był przekonany, że ma czyste sumienie.
Również dla gen. Czempińskiego - w odróżnieniu od innych osób - była to ostatnia rola "eksperta" w tej sprawie na antenie nie tylko TVN...
O tym, że jedną z podstawowych cech wielu programów TVN jest niechęć do polskiej tradycji i Kościoła katolickiego, na łamach "Naszego Dziennika" już pisaliśmy. Nietrudno zauważyć, że TVN robi wszystko, aby maksymalnie zdyskredytować Kościół i wartości chrześcijańskie. Zestawienie tylko samego podejścia do sprawy w przypadku Milana Suboticia i ks. abp. Stanisława Wielgusa jasno pokazuje również, że jednym z przymiotów dziennikarzy TVN jest doskonała umiejętność fałszowania prawdy. Już sam fakt, że pod hasłem "poszukiwania prawdy" medium, które z takim zapałem zajęło się sprawą ks. abp. Wielgusa, woli milczeć o agenturalnej przeszłości własnego środowiska dziennikarskiego, mówi bardzo wiele...
Sebastian Karczewski
"Nasz Dziennik" 2007-07-14

Autor: wa