Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dwie godziny o bezrobociu i mieszkaniach

Treść

Program mieszkaniowy i program zwalczania bezrobocia to dwa najważniejsze punkty wczorajszego posiedzenia Rady Ministrów, pierwszy raz pod przewodnictwem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Rada Gabinetowa została zwołana, bo jak stwierdził prezydent, "istnieje problem realizacji programu, który został wybrany przez obywateli w wyborach 2005 roku".

Obrady Rady Gabinetowej trwały dwie godziny. Premier Kazimierz Marcinkiewicz, minister transportu i budownictwa Jerzy Polaczek i wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska referowali problemy z realizacją dwóch "okrętów flagowych" programu wyborczego PiS: budowy mieszkań i redukcji bezrobocia. Prezydent był zadowolony z prezentacji działań rządu.
- Założenia są ambitne i jeśli zostaną zrealizowane, to będę całkowicie usatysfakcjonowany - powiedział dziennikarzom po posiedzeniu. Zapowiedział szerszą współpracę z rządem i premierem.
- Pan prezydent jest gwarantem realizacji programu, który został poparty przez większość Polaków - powtórzył Marcinkiewicz. Dodał, że to spotkanie umożliwi rządowi lepszą pracę w przyszłości.
Przed południem przewodniczący PO Donald Tusk mówił, że obaj politycy powinni skwitować swoje działanie: "panie prezesie, meldujemy, że nie wykonaliśmy żadnego zadania". W ten sposób parafrazował słynne zdanie wygłoszone przez Lecha Kaczyńskiego do swojego brata Jarosława w dniu wyboru na urząd prezydenta. Tusk twierdzi np., że bezrobocie rośnie, a miało maleć.
- Stwierdzenie, że ono rośnie, jest swoistym pojmowaniem rzeczywistości - mówi prezydent. Dodaje, że to normalne, że zimą liczba osób bez pracy wzrasta. Premier podtrzymał swoje zapewnienia, że bezrobocie będzie malało już na wiosnę.
- Nie będę komentował czegoś, co jest wynikiem problemów natury wewnętrznej pana Tuska - dodał Lech Kaczyński.
- A mnie pan przewodniczący nie zmusi do tego, bym ponownie odwoływał się do słów swoich dzieci - wtórował mu Marcinkiewicz, nawiązując do słynnych już "cieniasów".
Pakt stabilizacyjny
trzeszczy w szwach
- Zbliża się chwila, w której posłowie już nie będą chcieli słuchać zapowiedzi "zrobimy to i to", tylko będą domagali się konkretnych projektów - mówi nam szef sejmowej Komisji Infrastruktury Bogusław Kowalski (LPR).
Od środy pierwszoplanowym tematem dziennikarskich analiz są kłopoty w obrębie paktu stabilizacyjnego. Andrzej Lepper (Samoobrona) jest niezadowolony z negatywnego stanowiska rządu wobec projektu ustawy o paliwie rolniczym. Domagał się spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, ale ten nie miał wczoraj dla niego czasu. A Kowalski definiuje problem zupełnie inaczej: rząd nie chce przyjąć do wiadomości, że istnieje i ma szansę realizować swój program dzięki poparciu nie jednej, a trzech partii. Zastrzega jednak, że żadnych kłopotów ze współpracą z PiS nie ma w parlamencie. Nie widzi ich też Jarosław Kaczyński. A politycy Samoobrony przyznają, że chodzi o wymuszenie na PiS konkretnych deklaracji. Zresztą Lepper mówi wprost, że umowa stabilizacyjna nadal obowiązuje i nikt jej nie narusza.
Problemów w działaniu paktu nie widzi sam prezydent.
- W istniejącej sytuacji pakt stabilizacyjny był jedynym możliwym rozwiązaniem - mówi Lech Kaczyński. Dodaje, że potrzeba wielu zmian, które ta większość gwarantuje.
- Potrzebne są też zmiany, aby obywatel codziennie otrzymywał porcję informacji o rzeczywistości, i dobre są te partie, które to popierają - stwierdził prezydent.
Niesnaski w obrębie paktu mogą pojawić się dzisiaj, przy okazji głosowania nad powołaniem Rzecznika Praw Dziecka. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, LPR i Samoobrona mają zamiar doprowadzić do tego, by w pierwszej turze głosowania odpadła kandydatura Anny Pakuły-Sacharczuk forsowana przez PiS. Wówczas w decydującej fazie kandydatka PO Anna Leśnodorska mogłaby liczyć na wybór, jeśli poparłyby ją LPR i Samoobrona. Liga uważa, że PiS nie dotrzyma słowa, jeśli na RPD nie zostanie wybrana kandydatka zgłoszona przez LPR. Wybór na stanowisko Rzecznika nie jest objęty umową stabilizacyjną.
MW

"Nasz Dziennik" 2006-02-24

Autor: ab