Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dwie drogi Obamy

Treść

Wewnątrz Partii Demokratycznej nasiliły się spekulacje, że Biały Dom zamierza zrezygnować z dalszego forsowania reformy zdrowotnej, po tym jak ugrupowanie prezydenckie straciło w Senacie większość zapewniającą im bezdyskusyjne przyjmowanie wszelkich ustaw. Mimo utraty większości prezydent Barack Obama wezwał członków swojej partii do rozszerzenia zakresu ustawy i nieustępowania z żadnego z wywalczonych w procesie legislacyjnym przywilejów.
Jak podkreślają komentatorzy, decyzja ta jest nieco zaskakująca, ale z całą pewnością wynika ze strategii obranej przez doradców Obamy, którzy niejednokrotnie podkreślali, że w przypadku tak szeroko zakrojonej reformy nie jest możliwe przeprowadzenie jej w sposób cząstkowy. Z drugiej strony obawiają się, że po tegorocznych wyborach do Senatu będą mieli zdecydowanie mniej przedstawicieli i przeprowadzenie jakichkolwiek zmian nie będzie możliwe. Pierwszym zwiastunem odpływu sympatii wyborców od Partii Demokratycznej jest choćby wygrana republikanina Scotta Browna w wyborach uzupełniających do wyższej izby Kongresu w Massachusetts. Zdaniem prezydenckiego doradcy Davida Axelroda, rozbijanie reformy na kawałki lub jej porzucenie może być dużym zagrożeniem zarówno dla rodzin, małych biznesów, jak i dla wypłacalności państwa. - Przeszliśmy szmat drogi. I teraz mamy szansę, by spróbować ją dokończyć, a także zmierzyć się z problemem, który - jak nam się wydaje - będzie się jedynie nasilał - stwierdził Axelrod. "Najważniejsi ludzie Obamy twierdzą, że dostrzegają ryzyko, na jakie naraża się prezydent w przypadku niepowodzenia tej reformy, dostarczając tym samym Republikanom więcej argumentów do tego, by twierdzić, że partia będąca obecnie u władzy nie jest w stanie rządzić efektywnie. Z drugiej strony ogłaszając jeszcze bardziej rozległą reformę, Obama może pomóc Republikanom podtrzymać oskarżenia o próbę przejęcia przez rząd całej służby zdrowia" - czytamy w komentarzu dziennika "Washington Post".
Ustawa nadaje się tylko do kosza
Odpowiadając na takie deklaracje opozycja stwierdziła, że stawiając w ten sposób sytuację, Biały Dom wraca do polityki sprzed kilku miesięcy, kiedy to Demokraci nie zamierzali iść na najmniejsze nawet ustępstwa. Republikanie twierdzą, że ustawa autorstwa prezydenta nadaje się do wyrzucenia, i podkreślają, że nadal należy pracować nad jej kompromisową wersją uchwaloną przez Izbę Reprezentantów. - Im dłużej Waszyngton tkwi przy swoim chybionym podejściu, tym dłużej Amerykanie będą musieli czekać na powolną, stopniową reformę, która w rzeczywistości ma szanse obniżyć koszty usług medycznych i doprowadzić do lepszego systemu - stwierdził Mitch McConnell, lider Republikanów w Senacie.
Demokraci są jednak optymistami co do ostatecznego przyjęcia ustawy reformującej służbę zdrowia. Jak podkreślają, w obecnej sytuacji mają dwa wyjścia. Mogą albo szukać rozwiązania przy pomocy dwustronnego porozumienia, albo przy użyciu różnych legislacyjnych sztuczek próbować przepchnąć ustawę bez wymaganej większości 60 głosów. To drugie rozwiązanie - jak ostrzega część przedstawicieli Demokratów - także niesie ryzyko dalszego odpływu sympatii od partii. Wobec tego prawdopodobnie także Biały Dom będzie starał się doprowadzić do sytuacji, gdzie ustawa reformująca będzie owocem ponadpartyjnego porozumienia. "Demokratyczni przedstawiciele obawiają się, by znów nie wywołać u wyborców populistycznego gniewu, który wyprowadził Browna (nowego republikańskiego senatora) na to stanowisko. Także obywatele, którzy obawiają się tej reformy, chcą dwustronnej współpracy i nie chcą, by Brown był w tej kwestii zawalidrogą" - pisze "Washington Post".
Obama zmiękczy senatorów?
Pierwszą okazją do porozumienia będzie jutrzejsza debata telewizyjna poświęcona służbie zdrowia. Wówczas to zostaną przedstawione zarówno propozycje reformy autorstwa prezydenta, dotychczasowe uzgodnienia senackie, jak również pomysły Republikanów. Przedstawiciele Białego Domu podkreślają, że liczą na to, iż opozycja przedstawi alternatywne rozwiązania co do każdej kwestii, w której będą wnosić sprzeciw. Inaczej bowiem ryzykują oskarżania o celową obstrukcję prac parlamentu. Jak podkreślają amerykańskie gazety, największą nadzieją - i być może jedyną nadzieją Waszyngtonu - jest wystąpienie Baracka Obamy w czasie sześciogodzinnej debaty. Zadaniem prezydenta na ten wieczór ma być "zmiękczenie kręgosłupów" części demokratycznych senatorów i namówienie ich do przegłosowania ustawy zdrowotnej za pomocą tzw. mechanizmu rekoncyliacji, który wymaga zwyczajnej większości 51 głosów zamiast standardowych 60 zazwyczaj wymaganych w takich przypadkach w izbie wyższej Kongresu. Mimo że - jak próbuje to rysować Biały Dom - czwartkowa debata ma być punktem startowym w reformowaniu służby zdrowia, przedstawiciele Demokratów nie ukrywają, że jest to ostatnia możliwość przekonania opinii publicznej do prezydenckich pomysłów w tym zakresie. - To jest jak znak "Ostatnia stacja benzynowa" przed wjazdem na autostradę międzystanową - mówi anonimowo jeden z prezydenckich doradców.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2010-02-24

Autor: jc