Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Duch "buntowników" nad kongresem

Treść

Nikt w naszej partii nie może czuć się bezpieczny. Powstaje strach, a strach zabija partię - piszą w liście do delegatów na sobotni kongres Prawa i Sprawiedliwości zawieszeni w prawach członków partii byli wiceprezesi PiS Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski. Wzywają jednocześnie, by delegaci wstrzymali się od głosu w sprawie wotum zaufania dla prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.



"Życzymy Wam twórczych i owocnych obrad" - zaczynają swój list do delegatów na kongres Prawa i Sprawiedliwości Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski. Wszyscy trzej nie będą mogli wziąć udziału w sobotnim kongresie PiS, gdyż na wniosek prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego zostali zawieszeni w prawach członka PiS. Jak jednak zapewniają, będą "sercem, myślą i duchem" z obradującymi kolegami. "Prezes zawiesza nas, by uniemożliwić nam udział w Kongresie, to oznacza tyle, że od tej chwili nikt w naszej partii nie może czuć się bezpieczny. Powstaje strach, a strach zabija partię, która jest wolną wspólnotą wolnych ludzi, którzy w imię wspólnoty celów i wspólnego działania samoograniczają swoją swobodę" - piszą w liście byli wiceprezesi partii.
Dorn, Ujazdowski i Zalewski wzywają też do wstrzymania się delegatów od zagłosowania za wotum zaufania dla prezesa tej partii Jarosława Kaczyńskiego. "Jeśli jednak na Kongresie nie uda sie nawet zapoczątkować dyskusji nad zmianami i ustalić konkretnej perspektywy ich wprowadzenia; jesli Kongres przerodzi sie w manifestację poparcia dla mechanizmów jednoosobowego kierownictwa posługujacego się narzędziami adiutancko-pretoriańskimi, to apelujemy o decyzję ważką i bolesną. Niech wtedy ci, którzy być może, nie do końca się z nami zgadzają, ale dzielą z nami troskę, niepokój i ból - niech w głosowaniu nad wotum zaufania dla Pana Jarosława Kaczyńskiego wstrzymają się od głosu. Przywódca ma prawo wiele wymagać od partii, ale partia też musi stawiać wymagania Przywódcy" - czytamy w liście. Jego autorzy wyliczają też błędy Jarosława Kaczyńskiego, dowodząc przy tym, że w partii panuje kryzys przywództwa objawiający się tym, że "polityczne, osobiste przywództwo" ma w ich opinii przeradzać się w "jednoosobowe kierownictwo".
Byli wiceprezesi PiS postulują również zmiany w statucie partii. Chcą na przykład, aby decyzje o zawieszeniu członków władz partii podejmował zarząd główny PiS, a także by prezes PiS miał obowiązek określenia kompetencji wiceprezesów partii w ten sposób, "aby mieli udział w kierowaniu partią".
Podobny list - do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - powstał w Krakowie z inicjatywy byłego posła Prawa i Sprawiedliwości Bogusława Bosaka. Pismo miałoby pobudzić dyskusję dotyczącą "demokratyzacji Prawa i Sprawiedliwości".

Inni nie żyją w lęku
W przeciwieństwie do Ludwika Dorna, Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego inni politycy PiS zaprzeczali, jakoby w partii panował strach, a oni sami czuli się zagrożeni. Tembr ich głosu również nie wskazywał na stan przerażenia i zaprzeczania właśnie pod wpływem strachu. - Jako kobieta mogę powiedzieć, że nie czuję się osobą zastraszoną. Wśród moich kolegów też tego lęku nie widzę. Nikt z nas nie czuje się zastraszony - mówiła posłanka PiS Beata Kempa.
Zdaniem innego polityka Prawa i Sprawiedliwości Zbigniewa Girzyńskiego, wśród posłów PiS nie ma żadnego strachu. - Są to jakieś nie do końca prawdziwe stwierdzenia polityków, którzy nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W każdym razie nie czuję i nie czułem atmosfery strachu - powiedział Girzyński. Poseł dodał, że "dyskusja w PiS zawsze toczyła się w sposób otwarty". - Rozmawialiśmy o bardzo trudnych sprawach i nawet jeśli w jakichś kwestiach się różniliśmy, to po pierwsze - zawsze dyskusja się toczyła i była dyskusją o charakterze zamkniętym, po drugie - stanowisko, które prezentowaliśmy na zewnątrz, było jednolite i spójne, a po trzecie - była zawsze pełna swoboda wypowiedzi na forum partyjnym - dodał Girzyński.
Trzej byli wiceprezesi PiS zostali zawieszeni w prawach członków partii w połowie listopada po tym, jak dyskusje o wewnętrznych sprawach PiS zaczęły toczyć się na forum publicznym. "Buntowników" osądzić ma sąd partyjny.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-12-06

Autor: wa