Drugi plan Balcerowicza
Treść
Konflikt w koalicji wokół reformy emerytur zbliża się do punktu przesilenia. Kto wyjdzie zeń zwycięsko? Rzecznicy finansjery (OFE) czy finansów publicznych (ZUS)? Czteroletni plan ratowania finansów państwa powstał pod dyktando tych pierwszych. Teraz forsują także własny model zmian w emeryturach.
Rząd zdaje sobie sprawę, że system emerytalny wymaga reformy, która ograniczy jego presję na finanse publiczne, ale nie robi nic w tym kierunku, bo nie może się porozumieć co do modelu zmian. Nieprzypadkowo temat ten został pominięty przy prezentacji czteroletniego planu finansowego. Spór toczy się w ramach "trójkąta": Fedak - Rostowski - Boni, czyli minister pracy, minister finansów i szef doradców premiera.
Minister Jolanta Fedak z PSL stawia sobie za cel oddłużenie ZUS kosztem OFE, a jej naturalnym niejako sprzymierzeńcem jest minister Jacek Rostowski, który widzi w tym sposób na redukcję deficytu finansów publicznych. Po drugiej stronie barykady stoi Michał Boni z kancelarii premiera broniący kapitałowego filara ubezpieczeń (OFE). Fedak pokazuje opinii publicznej, jak z roku na rok prywatne towarzystwa emerytalne przejadają nasze emerytury, by przekonać, że część środków OFE należy przekierować do ZUS. Boni wolałby "przykryć" niewydolność OFE i astronomiczne prowizje firm zarządzających, podnosząc wiek emerytalny i okres płacenia składek, co dodatkowo obciąży ubezpieczonych.
Emerytalny klincz
Chociaż obie strony sporu twierdzą, że ich propozycje zapewnią wyższe świadczenia - oba projekty wcale na to nie wskazują. Żeby podnieść emerytury, nie trzeba demontować drugiego filara (czego chce Fedak), lecz "zaprząc go do roboty" (czego nie chce Boni). ZUS jest zbyt wrażliwy na demografię, by samodzielnie udźwignąć system w warunkach starzenia się społeczeństwa. Tylko zmuszenie OFE do twardej walki o klientów, w której kontraktowanym "towarem" byłaby "gwarantowana wysokość przyszłej emerytury", może skłonić firmy zarządzające do redukcji kosztów własnych i oferowania maksymalnych emerytur. Trzeba też znieść przywileje emerytalne i system ubezpieczeń społecznych uczynić powszechnym. Takiej reformy jednak nikt nie proponuje. Tymczasem przez system emerytalny uciekają naprawdę duże pieniądze. Do ZUS budżet dopłaca ok. 35 mld zł rocznie, a kolejne 15 mld zł do KRUS. I będzie dopłacał coraz więcej, choćby z tytułu gwarantowania wypłaty świadczeń minimalnych, których w niewydolnym systemie będzie przybywać. Pieniądze przekazywane do ZUS zjada odwrócona piramida demograficzna, zaś lokowane w OFE zamiast się pomnażać - topnieją. Na dodatek lobbing towarzystw emerytalnych, zarządzających pieniędzmi w kwocie niemal połowy budżetu, skutecznie blokuje rozsądne reformy. Zamiast nich mamy przepychankę "obrońców ZUS" z "obrońcami OFE", w perspektywie zaś - widoki na lichy zasiłek.
Kolejny "plan Balcerowicza"
Plan uzdrawiania finansów publicznych, bez głębokiej reformy emerytur, jest w istocie atrapą: podwyżka VAT, wyprzedaż majątku i "gilotyna wydatkowa" niczego nie naprawią, a raczej zaszkodzą. W końcu i tak sytuacja wymusi na rządzie działanie, bo podnosić podatków bez końca się nie da. To zaś oznacza, że spór o kierunek reformy emerytur zmierza do rozstrzygnięcia. Kto przeforsuje swoje - Boni czy Fedak? Boniego popiera Jan Krzysztof Bielecki, przyjaciel premiera. W starciu z tym tandemem Rostowski, dotąd sojusznik Fedak, zdaje się tracić na znaczeniu.
To Boni jako pierwszy zapowiedział podniesienie podatków, a nie - jak można byłoby się spodziewać - minister finansów Jacek Rostowski. Ten ostatni niemal do końca zarzekał się, że wzrostu podatków nie będzie. Nie jest tajemnicą, że Boni wygrał tę prestiżową potyczkę dzięki wsparciu Bieleckiego. Plan finansowy wyraźnie nosi ślad ręki byłego premiera: przywracanie równowagi finansów publicznych kosztem uboższych grup społeczeństwa, za cenę spadku popytu, zamrożenia wzrostu gospodarczego, bez sięgania po pieniądze tam, gdzie rzeczywiście są (sektor bankowy, ubezpieczeniowy, towarzystwa emerytalne, kominy płacowe). Słowem - szkoła Balcerowicza. Rostowskiemu, który prezentował dokument w Sejmie, przypadła rola wyłącznie "speca od PR". Musiał też przełknąć przytyk ze strony premiera, gdy ten pouczał: "nie zadłużaj się ponad miarę, pożyczaj tyle, ile możesz spłacić". Tandem Boni - Bielecki zmarginalizował jego pozycję w rządzie i zmusił do przejścia na swoją stronę. Obecnie przymierza się do zmarginalizowania PSL. Wprawdzie opór ludowców w sprawie VAT na żywność skończył się kompromisem, ale w kolejnym starciu - o emerytury - kompromisu z pewnością nie będzie.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2010-08-09
Autor: jc