Druga rewolucja u bram?
Treść
Już co najmniej 35 osób zginęło, a ponad 1,5 tys. zostało  rannych w trwających od piątku zamieszkach w Kairze. Policja użyła gazu  łzawiącego i gumowych kul przeciwko obywatelom protestującym na głównym  placu miasta Tahrir (Wyzwolenia). Sprzeciwiają się oni rządom  tymczasowej rady wojskowej sprawującej władzę od momentu obalenia  prezydenta Hosniego Mubaraka. 
Po niedzielnych  zamieszkach do szpitali trafiło setki osób z ranami głowy, choć policja  powinna celować w nogi. Ranni opatrywani są w zorganizowanych w  meczetach prowizorycznych szpitalach. Wśród rannych trafiających do  punktów sanitarnych są głównie osoby zatrute rozpylanym w zbyt dużych  ilościach gazem łzawiącym powodującym u manifestantów wiele skutków  ubocznych, w tym męczący kaszel i omdlenia. Media twierdzą, że w wyniku  uduszenia gazem łzawiącym zginęły już trzy osoby. Jak dodają cytowani  przez Agencję Reuters świadkowie, wśród rannych są także katowane przez  policję kobiety.
Zamieszki podsyciło podpalenie przez funkcjonariuszy  rozstawionych na placu namiotów i transparentów. W odpowiedzi ze strony  demonstrantów poleciały kamienie. Do pomocy policji przybyło wojsko,  które wyparło demonstrantów z placu, jednak po początkowej ucieczce  setki protestujących przegrupowały się i wkroczyły na plac od innej  strony. Tym razem, jak zauważa PAP, prodemokratyczni działacze obnosili  po placu ciało jednego z zabitych demonstrantów, wykrzykując:  "Poświęcimy naszą krew i duszę za ciebie, męczenniku". Chwilę później  walki na kamienie rozgorzały na nowo. Do starć doszło także w położonym  na wschód od Kairu Suezie, w mieście Arisz na Synaju oraz w Aleksandrii i  Asjut. Bilans niedzielnych starć z policją wyniósł 12 zabitych i co  najmniej 214 rannych. Łącznie w ciągu weekendu zginęło ponad 35 osób, a  więcej niż 1,5 tys. zostało rannych (inne źródła mówią o ponad 1,7 tys.  rannych). W specjalnym oświadczeniu ministerstwo spraw wewnętrznych  podało, że wśród rannych jest 85 policjantów. Policja zatrzymała też 55  demonstrantów. Wczoraj około 4 tys. z nich odparło kolejny atak policji.  W odpowiedzi funkcjonariusze zaatakowali prowizoryczny szpital polowy, w  którym opatrywano rannych, i użyli do tego gazu łzawiącego. Starając  się odeprzeć ten atak, demonstranci rzucali w atakujących policjantów  płytami chodnikowymi. Zachowanie sił porządkowych, które stosują wobec  demonstrantów przemoc, zostało potępione przez kandydatów na stanowisko  prezydenta Egiptu Mohameda Elbaradei oraz Abdallaha al-Ashala.
Akty  społecznego niezadowolenia nastąpiły w wyniku podejmowanych przez  Najwyższą Radę Sił Zbrojnych prób wprowadzenia opóźnień w oddaniu władzy  rządowi cywilnemu oraz prób zapewnienia sobie uprzywilejowanej pozycji w  przyszłym systemie państwowym. Wychodzący na ulice demonstranci  domagają się także natychmiastowego odejścia przewodniczącego Najwyższej  Rady Wojskowej marszałka Mohammeda Husejna Tantawiego. - Rada  kontynuuje politykę Mubaraka, nic nie zmieniło się po rewolucji -  podkreślali zebrani. Egipski rząd, starając się uspokoić sytuację,  pospieszył z zapewnieniami, że wybory parlamentarne rozpoczną się  zgodnie z planem, czyli 28 listopada.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik Wtorek, 22 listopada 2011, Nr 271 (4202)
Autor: au
 
                    