Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Droga przemiany abortera Adasevica

Treść

Stojan Adasevic, jeden z najbardziej znanych serbskich ginekologów-aborterów, który dokonał od 48 do 62 tys. aborcji, radykalnie zmienił swoje życie. Od kilku lat wraz z członkami grupy pro-life podróżuje po Serbii i krajach Europy Wschodniej, dając wykłady i prelekcje na temat zgubnego wpływu aborcji oraz dzieląc się świadectwem swojego życia. Otwarcie mówi o niewyobrażalnym wprost zasięgu i sposobach wykonywania aborcji w jego rodzinnym kraju. Historię Adasevica, który przez ponad 26 lat aktywnie uczestniczył w procederze uśmiercania dzieci poczętych, a teraz namawia innych, aby bezkompromisowo stali po stronie życia, opublikował hiszpański ogólnokrajowy dziennik "La Razon".

Adasevic urodził się mimo próby tzw. późnej aborcji, jednak nie przeżyła tego jego matka. Został ginekologiem. Oblicza się, że w ciągu blisko 30 lat z jego ręki zginęło nawet 62 tys. dzieci poczętych. Aborter podkreśla, iż czasami jednego dnia dokonywał aż 35 zabójstw. - Książki medyczne wydawane w komunistycznym reżimie mówiły, że aborcja jest po prostu wykorzenieniem kawałka tkanki - tłumaczył hiszpańskim dziennikarzom. Przeświadczony wówczas, jakoby aborcji w żadnym wypadku nie można było nazwać zabójstwem, Adasevic nie zanegował tych "nauk" nawet w latach 80., kiedy za sprawą USG zobaczył rozwijające się w łonie matki dziecko i usłyszał bicie jego serca. - Patrzyłem, ale nie widziałem - wspomina dziś swoje pierwsze badania z użyciem ultrasonografu. Dużo czasu minęło, zanim pojął, iż dziecko prenatalne jest człowiekiem. - Wielu lekarzy ginekologów odmawia statusu człowieczeństwa dzieciom przed narodzeniem mimo świadomości, że genetycznie i fizjologicznie są istotami ludzkimi. Niestety, człowiek może zakłamać swoje sumienie wbrew oczywistym faktom - zauważa ks. dr Piotr Kieniewicz z Katedry Teologii Życia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II.

Sen
Jakiś czas po badaniu przy zastosowaniu USG aborter zaczął miewać dziwny, powtarzający się sen: szedł przez skąpane w słońcu pole pełne pięknych dzieci i młodzieńców w wieku 4-24 lat, którzy wspólnie się śmiali i bawili. - Twarze tych dzieci były bardzo piękne - podkreśla. We śnie nurtowała go szczególnie osoba chłopca i dwóch dziewczynek, którzy wydawali się Adasevicowi dziwnie znajomi. Kiedy chciał porozmawiać z dziećmi, te na jego widok uciekały przerażone. Z czasem biegł za dziećmi, ażeby poznać przyczyny takiej reakcji. Wreszcie udało mu się złapać jedno z nich. Dziecko zaczęło przeraźliwie krzyczeć: "Na pomoc! Morderca! Ratujcie mnie!". Za każdym razem Adasevic budził się w tym momencie przerażony i oblany zimnym potem. Środki nasenne i uspokajające nie pomagały. Podczas snów na polu obecny był także człowiek ubrany w czarny habit, który w milczeniu przyglądał się Adasevicowi. W końcu aborter odważył się zapytać go, kim jest. Ten zaś odpowiedział: "Jestem Tomasz z Akwinu". Wychowanemu w komunistycznej szkole zdeklarowanemu ateiście nazwisko świętego dominikanina nic nie wyjaśniło. Ten zaś zwrócił się do niego: "Dlaczego mnie nie pytasz, kim są te dzieci? To są dzieci, które zabiłeś przed ich narodzeniem". Aborter rozpoznał z czasem twarze trojga z nich. Przypominali mu jego przyjaciół, którzy przyszli do kliniki z prośbą o przeprowadzenie aborcji.

Ciężki okres próby
W następstwie tych snów Adasevic zadecydował o zaprzestaniu działalności aborcyjnej. Ale jeszcze tego samego dnia do szpitala przyjechał kuzyn lekarza ze swoją dziewczyną. Kobieta była w czwartym miesiącu ciąży i - po raz dziewiąty - chciała zabić swoje dziecko. Ginekolog początkowo odmówił, jednak na usilne namowy kuzyna zgodził się "pomóc" ostatni raz swoim bliskim. Po aborcji zobaczył, że serce zmiażdżonego dziecka biło jeszcze przez kilkanaście sekund. Dopiero wtedy Adasevic zdał sobie jednoznacznie sprawę z tego, że zabił człowieka. - Nawrócenie Adasevica dopełniło się w trakcie tej nieszczęsnej ostatniej aborcji. Zapewne miał dobre postanowienie, ale nie dość mocne. Potrzeba było, by to postanowienie zderzyło się ze świadomością dokonanej zbrodni, dokonanej już po podjęciu postanowienia poprawy, by nastąpiła rzeczywista przemiana całego życia - zauważa ks. Piotr Kieniewicz.
Po tym wydarzeniu Adasevic powiadomił szpital, w którym pracował, że nigdy więcej nie będzie przeprowadzał aborcji. Jego decyzja wywołała wielkie poruszenie wśród środowiska lekarskiego, gdyż do tej pory jeszcze nigdy w belgradzkim szpitalu nie zdarzyło się, aby lekarz odmówił przeprowadzenia tej procedury.
Wraz z tą decyzją - jak czytamy w "La Razon" - skończyły się conocne koszmary, a zaczął ciężki okres próby. Najpierw szpital obniżył pensję Adasevica o połowę. Jego córka straciła pracę, a syn dziwnym zbiegiem okoliczności nie dostał się na uniwersytet. Lekarza atakowano ponadto w prasie i telewizji, zarzucając sabotaż wobec państwa, które dało mu wykształcenie lekarskie.
Po dwóch latach walki z systemem lekarz gotów był się poddać. W tym czasie ponownie przyśnił mu się św. Tomasz. "Jesteś moim drogim przyjacielem. Wytrwaj" - usłyszał we śnie. Dzięki tym słowom Adasevic wzmocnił swoje postanowienie i zaangażował się w działalność ruchu pro-life. Doprowadził także do dwukrotnego wyemitowania w jugosłowiańskiej telewizji dokumentu "Niemy krzyk", który powstał dzięki innemu byłemu aborterowi, dr. Bernardowi Nathansonowi. Ponadto dzięki jego inicjatywie na początku lat 90. parlament w ówczesnej Jugosławii przyjął dekret chroniący życie od momentu jego poczęcia. Starania te zniweczył jednak prezydent Slobodan Milosevic, odmawiając jego podpisania.
Adasevic do dziś podkreśla, iż takie prawo jest w Serbii konieczne, bo to kraj, gdzie większość aborcji przeprowadzana jest w prywatnych klinikach, które fałszują faktyczne dane dotyczące liczby dokonywanych aborcji. Z jego obliczeń wynika, że w Serbii na 25 poczęć aż 24 kończą się aborcją. - To jest prawdziwa wojna narodzonych z nienarodzonymi. W tej wojnie wielokrotnie zmieniałem front. Najpierw jako nienarodzony byłem skazany na śmierć, potem sam zabijałem nienarodzonych, teraz zaś staram się ich bronić - podkreśla były aborter.
Dziś Adasevic daje swoje świadectwo w Serbii i Europie Wschodniej. Zaczął też zgłębiać naukę św. Tomasza z Akwinu.


Marta Ziarnik
"Nasz Dziennik" 2008-11-21

Autor: wa