Dramat Libijczyków
Treść
Po sobotniej masakrze żałobników w Bengazi z każdą chwilą nasilają się krwawe prześladowania wobec Libijczyków domagających się zmiany reżimu Muammara Kadafiego. Od kul wynajętych snajperów tylko w niedzielę zginęło co najmniej 60 demonstrantów. Na ulicach Trypolisu słychać też regularne strzały. Płonie wiele budynków, w tym parlament.
- To tragedia. Od godziny 14.00 do 20.15 (czasu polskiego) zwieziono nam do szpitala 60 zabitych i 100 osób ciężko rannych - podkreśla lekarz głównego szpitala w Bengazi dr Habib al-Obaidi. Szef oddziału intensywnej terapii szpitala Al-Halae mówi, że łącznie przywieziono w tym dniu do jego szpitala 200 rannych. Wszyscy z nich padli ofiarą nowej taktyki przyjętej w sobotę przez Muammara Kadafiego, a polegającej na strzelaniu przez zawodowych snajperów do ludzi wychodzących z cmentarza po pogrzebie kolejnych ofiar - zastrzelonych uczestników antyreżimowych demonstracji. Specjalnie wynajęte przez Kadafiego wojsko otwiera więc ogień do bezbronnych ludzi pogrążonych w żałobie. Tylko podczas sobotniego pogrzebu 35 ofiar piątkowych demonstracji antyrządowych w Bengazi snajperzy zabili co najmniej kilkadziesiąt osób, a kilkaset kolejnych ranili.
Ostrzał stolicy
Ale ludzie giną również w innych miastach północno-wschodniej części kraju ogarniętej falą protestów. Wiele osób straciło życie w niedzielę w stolicy - Trypolisie, kiedy starły się ze sobą tysiące zwolenników libijskiego przywódcy z jego przeciwnikami. Według relacji świadków, na placu Zielonym słychać było strzały i widać płonące m.in. samochody i budynki. Przez kilka godzin strażacy walczyli też z ogarniającymi miasto pożarami, w tym m.in. z pożarem budynku parlamentu oraz lokali prorządowych Komitetów Rewolucyjnych. Gdy zwolennicy Kadafiego zajęci byli gaszeniem ważnych dla obecnej władzy budynków, uczestnicy antyrządowych manifestacji splądrowali także siedzibę publicznego radia (Al-Shababia) i telewizji (Al-Dżamahirija 2), które w 2008 roku utworzył jeden z synów libijskiego przywódcy Seif Al-Islam.
Świadkowie tych dramatycznych wydarzeń w Libii z przerażeniem podkreślają, że takich zamieszek w ich kraju jeszcze nie było. Na ulicach gromadzą się grupy ludzi, których usiłują rozpędzać policjanci, używając do tego celu gazu łzawiącego oraz ostrej amunicji. Zdaniem Międzynarodowej Federacji Praw Człowieka (FIDH), od 15 lutego, kiedy to w Libii wybuchły antyrządowe protesty, mogło zginąć nawet 400 osób. W odpowiedzi na ten pogrom do manifestantów przyłączyło się już kilka jednostek libijskiej armii, dzięki której w rękach uczestników protestów znalazło się kilka miast. - Wiele miast na wschodzie jest w rękach manifestujących. Wojskowi przyłączyli się do rewolty przeciwko Kadafiemu - powiedziała przewodnicząca FIDH Souhayr Belhassen.
Wojskowe samoloty ostrzelały protestujących w Trypolisie - podała wieczorem arabska telewizja Al-Dżazira. Zginąć mogło nawet 250 ludzi. Natomiast według państwowej telewizji libijskiej, w operacji sił bezpieczeństwa przeciw "terrorystom" zginęło wiele osób. Po tym komunikacie telewizja pokazała zdjęcia antyrządowych manifestacji na głównym placu Trypolisu.
Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun potępił w rozmowie telefonicznej z libijskim przywódcą Muammarem Kadafim eskalację przemocy w Libii, podkreślając, że "musi ona ustać natychmiast" - powiedział rzecznik ONZ. Z kolei personel libijskiej misji przy ONZ wezwał Kadafiego do ustąpienia. Zastępca ambasadora Ibrahim Dabbaszi powiedział, że jeśli nie odda on władzy, "libijski naród pozbędzie się go".
Myśliwce na Malcie
Dwa libijskie myśliwce Mirage nieoczekiwanie wylądowały po południu na Malcie. Obaj piloci, pułkownicy, powiedzieli, że uciekli z Libii, gdy rozkazano im bombardować uczestników protestów w Bemgazi. Niektóre źródła podają, że poprosili o azyl polityczny. Biuro premiera Lawrence´a Gonziego poinformowało, że nie wiadomo jeszcze, czy libijscy piloci to zrobili. Początkowo mówili, że chcą tylko uzupełnić paliwo. Armia Malty potwierdziła lądowanie libijskich myśliwców na maltańskim lotnisku międzynarodowym oraz poinformowała, że wylądowały tam także dwa cywilne śmigłowce libijskie. Miało się w nich znajdować 7 osób, które podały się za obywateli francuskich.
"Libia to nie Tunezja czy Egipt"
Syn Muammara Kadafiego Saif al-Islam podczas niedzielnego wystąpienia w państwowej telewizji potępił manifestantów i podkreślił, że jego ojciec będzie walczył do końca, zapewniając krajowi bezpieczeństwo. Jak dodał, Kadafi w żadnym razie nie odda władzy, "jak to zrobili dyktatorzy w Tunezji i Egipcie". Podkreślił, iż jego ojciec cieszy się niezmiennie poparciem armii, która uważa go za "dowódcę bitwy w Trypolisie". Saif al-Islam obarczył odpowiedzialnością za obecną sytuację w kraju członków "zagranicznego spisku", twierdząc, że siły bezpieczeństwa aresztowały wiele osób, w tym Arabów i ekspatriantów z krajów afrykańskich, którzy na zlecenie "bogatych biznesmenów i kupców" mieli "stwarzać problemy". Jego zdaniem, opozycja i islamiści zawiązali spisek, który ma na celu podzielenie Libii na kilka mniejszych państw. Jak podała wczoraj wieczorem państwowa telewizja, Saif al-Islam Kadafi ogłosił utworzenie komisji śledczej do zbadania aktów przemocy podczas obecnych zamieszek. Na jej czele stanie sędzia.
Odpowiadając na kolejne demonstracje oburzonych obywateli, Saif al-Islam obiecał również, że w najbliższych dniach przedstawi plan reform, które określił mianem "historycznej inicjatywy narodowej". Jak zapowiedział, w ramach reform władze skłaniają się ku zniesieniu niektórych ograniczeń i rozpoczęciu rozmów na temat konstytucji. Syn Kadafiego obiecał też zmienić wiele przepisów, w tym prawo regulujące funkcjonowanie mediów i prawa karnego, oraz zapowiedział podniesienie płac.
Jak poinformowała wczoraj hiszpańska minister spraw zagranicznych Trinidad Jimenez, w związku z zaognieniem sytuacji w Libii kraje Unii Europejskiej rozważają ewakuację stamtąd swoich obywateli. Jako pierwsze do opuszczenia tego kraju wezwały wczoraj Francja i Austria; ta ostatnia wysłała na Maltę samolot wojskowy do ewentualnej ewakuacji obywateli swoich oraz innych państw UE.
Departament Stanu USA polecił opuścić Libię wszystkim pracownikom ambasady w Trypolisie, którzy nie są niezbędni na miejscu. Polskie MSZ bardzo stanowczo odradziło podróże do Libii, a tym Polakom, którzy już tam przebywają, zaleciło, by wyjechali z tego kraju. O wycofywaniu swych pracowników z Libii poinformowała wczoraj spółka PGNiG.
Marta Ziarnik, PAP, Reuters
Nasz Dziennik 2011-02-22
Autor: jc