Dramat Japonii trwa
Treść
Trzęsienie ziemi w Japonii pochłonęło setki tysięcy ofiar. Dziś odbudowywane są domy, infrastruktura. Mieszkańcy zmagają się z wieloma skutkami kataklizmu, także ze skażeniem, do jakiego doszło w konsekwencji awarii elektrowni atomowej Fukushima.
Przed rokiem północną Japonię dotknęło potężne trzęsienie ziemi o sile prawie 9 stopni w skali Richtera. Skutkiem było nie tylko niszczące tsunami, które doszczętnie zdewastowało miasta japońskich wybrzeży, ale także spowodowało awarię w elektrowni atomowej Fukushima.
- Nadal usuwane są zniszczenia spowodowane tsunami, prace obejmą najbliższych kilka lat. Mieszkańcy Fukushimy i okolicznych miast dotkniętych trzęsieniem ziemi i skażeniem tymczasowo mieszkają w zastępczych barakach, wielu wyemigrowało w inne regiony kraju, zwraca uwagę w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" o. Maksymilian Nishimoto, franciszkanin z Nagasaki. Obecnie największym problemem jest jednak skażenie m.in. radioaktywnym cezem, a Japończycy najbardziej obawiają się skutków promieniowania i skażenia ziemi, wód, żywności. Jak zauważył franciszkanin, wielu ekspertów ocenia, że konsekwencje skażenia radioaktywnego będą o wiele gorsze niż w Czarnobylu. - Wcześniej japońskie firmy zajmujące się produkcją, przesyłaniem i dystrybucją energii elektrycznej na terenie wielu prefektur nie przekazywały prawdziwych informacji o stopniu skażenia i niebezpieczeństwie dla człowieka. Teraz mówi się już, że to skażenie radioaktywne będzie miało wpływ na ludzi - zwraca uwagę o. Nishimoto.
W bardzo trudnej sytuacji znajdują się rodziny, które ze skażonych rejonów przeniosły się w inne części państwa. - Często są one izolowane. Dzieciom zabrania się gry na boisku razem z dziećmi, które były narażone na tak bezpośrednie promieniowanie. Te sytuacje poruszyły moje serce, to bardzo smutne - wyznaje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Maria Kolbe Tokie Kumagai. Ci ludzie mają trudności z powrotem do normalnego funkcjonowania, z przyzwyczajeniem się do sytuacji, obawiają się skutków napromieniowania. Wielu z nich wspierają chrześcijanie - opowiada Tokie Kumagai.
Znaczenie pomocy duchowej poszkodowanym akcentuje również ks. kard. Robert Sarah, przewodniczący Papieskiej Rady Cor Unum, który odwiedził Japonię. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zwraca uwagę, że Japończycy często nie wyrażają swojego bólu i przeżywają go raczej w samotności. - Japonia jest zamożnym krajem, przygotowanym na takie kataklizmy, jednak ogrom tej tragedii nie wymaga tylko wysiłków związanych z odbudową zniszczeń. Przewodniczący Papieskiej Rady Cor Unum zaznacza, że widoczna jest silna potrzeba nie tylko osiągania sukcesu materialnego, ale także poznania Boga, który daje nadzieję. - Kiedy powróciłem do Rzymu, otrzymałem list z Japonii. Napisała go młoda dziewczyna. Przypomniała, że kiedy doszło do tej katastrofy, w której zginęło tyle niewinnych osób, nie mogła tego zrozumieć i chciała odebrać sobie życie, ale gdy przyjechaliśmy, gdy usłyszała słowa wsparcia, otuchy, postanowiła tego nie robić. Pisała: dał nam ksiądz nadzieję, że Bóg nas kocha i cierpi razem z nami - mówi ks. kard. Sarah.
Agnieszka Gracz
Nasz Dziennik Wtorek, 13 marca 2012, Nr 61 (4296)
Autor: au