Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dr R. Derewenda: Władza komunistyczna najbardziej bała się wolnego człowieka. Ta konfrontacja z narodem wciąż trwa

Treść

Władza komunistyczna bała się wolności Polaków. I to nie tylko bała się tych, którzy strajkowali w 1970 r., ale bała się nawet pochówku tych, którzy zostali zamordowani, których zastrzelono 17 grudnia 1970 roku. Te pochówki odbywały się potajemnie. Dlaczego? Dlatego, że władza bała się, że same te pogrzeby będą już manifestacją wolności, że ci, którzy przyjdą, to swoją obecnością zaświadczą, że oni są nadal wolni, że oni nadal będą przywiązani do polskiej kultury, do polskiej tradycji i nie pozwolą na sowietyzowanie – powiedział dr Robert Derewenda, historyk KUL, dyrektor oddziału IPN w Lublinie, w audycji „Aktualności dnia” w Radiu Maryja.

55 lat temu 17 grudnia 1970 r. podczas protestów na Wybrzeżu doszło do masakry robotników w Gdyni. W tak zwanym Czarnym Czwartku wojsko i milicja otworzyły ogień do ludzi idących do pracy. Według oficjalnych danych na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina, Elbląga od kul milicji i wojska zginęło 45 osób.

 

– Komunizm był krwawo wprowadzany w Polsce. Pierwsza próba wprowadzenia tego systemu miała miejsce już w 1920 r. w czasie walk z bolszewikami. Musieliśmy toczyć bój o to, aby zachować wolność, suwerenność, aby również ochronić naszą kulturę, wręcz cywilizację. Kolejne uderzenie przyszło 17 września 1939 r.  i wydawałoby się po II wojnie światowej, po 1944 r., że takiego krwawego uderzenia wprost na Polskę ze strony Sowietów już nie będzie. Owszem, dokonywano zbrodni np. w katowniach Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Dokonywano obław np. na ludność, chociażby mamy słynną obławę augustowską, ale również mamy obławy na żołnierzy niezłomnych. Po 1956 r. wydawałoby się, że już będzie zdecydowanie inaczej. I okazuje się, że w 1970 r., kiedy robotnicy wystąpili przeciwko władzy komunistycznej, to władza komunistyczna odpowiedziała w najbardziej brutalny sposób. Na ulicę zostało wyciągnięte wojsko, czołgi. Robotnicy, stoczniowcy, którzy szli do pracy, byli właściwie bezbronni. Strzelano do nich. (…) I znów po masakrze z grudnia 1970 r., wydawało się, że jest to już za nami i przyszedł kolejny okres. 13 grudnia 1981 r. generał Wojciech Jaruzelski wyciąga cały aparat milicyjny, wojsko na ulicę przeciwko narodowi. Znów padają strzały do bezbronnych górników w kopalni „Wujek” – przypomniał dr Robert Derewenda.

Historyk zwrócił uwagę, że nadal ta konfrontacja władzy komunistycznej z narodem trwa, ponieważ władza komunistyczna najbardziej bała się wolnego człowieka.

– Władza komunistyczna bała się wolności Polaków. I to nie tylko bała się tych, którzy strajkowali w 1970 r., ale bała się nawet pochówku tych, którzy zostali zamordowani, których zastrzelono 17 grudnia 1970 roku. Te pochówki odbywały się potajemnie. Dlaczego? Dlatego, że władza bała się, że same te pogrzeby będą już manifestacją wolności, że ci, którzy przyjdą, to swoją obecnością zaświadczą, że oni są nadal wolni, że oni nadal będą przywiązani do polskiej kultury, do polskiej tradycji i nie pozwolą na sowietyzowanie. Dlatego ten terror miał sparaliżować jednych, a uniemożliwić innym w ogóle jakiekolwiek działania. Tak ten cały system był skonstruowany, ten system komunistyczny, z którym Polacy po raz pierwszy zostali skonfrontowani już w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r., ale z którym potem musieliśmy się borykać, walczyć o wolną, suwerenną Rzeczpospolitą aż do końca lat 80. – mówił gość audycji „Aktualności dnia”.

Historyk zwrócił uwagę, że to wszystko, co dzisiaj towarzyszy nam jako wolnemu państwu, powinno przynależeć do ludzi, którzy walczyli o tę wolność. Natomiast ci, którzy występowali przeciwko tej wolności, nie powinni współcześnie żądać od państwa polskiego wynagrodzenia za to, że służyli obcemu mocarstwu.

Całą rozmowę z dr. Robertem Derewendą można odsłuchać [tutaj].

radiomaryja.pl 


źródło: radiomaryja.pl, 17 grudnia 2025

Autor: dj