Dr R. Derewenda: Porozumienie z ukraińskimi nacjonalistami nie było możliwe. Polski rząd próbował uniknąć przelewania krwi polskiej na Wołyniu, ale jasnym celem Ukraińców było dokonanie czystki etnicznej
Treść
Polski rząd chciał doprowadzić do uniknięcia przelewania krwi polskiej na Wołyniu. Niestety, delegaci rządu prawdopodobnie zginęli, być może nawet 11 lipca 1943 roku, a więc podczas „krwawej niedzieli”. Nie udało się znaleźć porozumienia. Ono nie było możliwe nie tylko do zakończenia II wojny światowej, ale nawet w pierwszych latach powojennych. (…) Ukraińscy nacjonaliści postawili sobie jasny cel czystki etnicznej – powiedział dr Robert Derewenda, dyrektor oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie, w programie „Polski punkt widzenia” w TV Trwam.
W wielu miejscowościach na Wołyniu w niedzielę, 11 lipca 1943 roku, nie dokończono Mszy świętych. Były one przerywane przez ukraińskich nacjonalistów, którzy dokonywali brutalnych mordów na Polakach. Zabijano dzieci, kobiety i starców. Ginęli księża, lekarze, nauczyciele; ginęli sąsiedzi ukraińskich oprawców. Ten tragiczny dzień nazwano „krwawą niedzielą”.
– Około 100 polskich miejscowości zostało brutalnie zaatakowanych przez nacjonalistów ukraińskich, a ludność mieszkająca na tych terenach została zamordowana. (…) Mordy na polskiej ludności trwały od początku 1943 roku, a nawet i wcześniej. Natomiast ta niedziela była kulminacją ataków na polskie miejscowości. W niedzielę Polacy gromadzili się w kościołach. Atak bardzo często miał miejsce w czasie Sumy, czyli w samo południe. (…) Były takie miejsca, jak w Kisielinie, że Polacy bronili się w budynkach kościelnych. (…) Były też takie sytuacje, że Ukraińcy wchodzili do kościoła i ławka po ławce zabijali Polaków, którzy zgromadzili się tam na Mszy świętej – przypomniał dr Robert Derewenda.
„Krwawa niedziela” zbiegła się rozmowami, jakie prowadzili wysłannicy polskiego rządu. Historyk mówił, że próbowali oni „podjąć dialog z ukraińskimi nacjonalistami, aby uniknąć przelewania krwi w momencie, gdy z jednej strony trwała okupacja niemiecka, a z drugiej strony była walka z armią sowiecką”.
– Polski rząd chciał doprowadzić do uniknięcia przelewania krwi polskiej na Wołyniu. Niestety, delegaci rządu prawdopodobnie zginęli, być może nawet 11 lipca 1943 roku. Nie udało się znaleźć porozumienia. Ono nie było możliwe nie tylko do zakończenia II wojny światowej, ale nawet w pierwszych latach powojennych. (…) Ukraińscy nacjonaliści postawili sobie jasny cel czystki etnicznej – zaznaczył.
Dyrektor oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie podkreślił, że akcja przeprowadzona 11 lipca 1943 roku była „zaplanowana i skoordynowana. Ona trwała od wczesnego ranka, ale była prowadzona także w kolejnych dniach”.
– To był tragiczny dzień. Szacujemy, że tylko wtedy zginęło ponad 3 tys. ludzi. (…) IPN prowadzi badania, aby można było dokładnie oszacować liczbę ofiar. Natomiast do dziś ok. 95 procent zamordowanych – to nie dotyczy tylko Wołynia, ale też Galicji Wschodniej – (…) nie doczekało się pochówku, upamiętnienia. Nawet krzyża nie ma na mogiłach, a wiele z tych miejsc jest jeszcze do odnalezienia – powiedział.
Dr Robert Derewenda zauważył, że zbrodnicze działania zostały podjęte przez ukraińskich nacjonalistów, dlatego że liczyli oni, iż „uda im się wybudować państwo ukraińskie. Natomiast trudno było liczyć na to, aby można było wybudować państwo ukraińskie na rzeziach, mordach. To było niemożliwe”.
– Pewne sygnały trudności relacji polsko-ukraińskich były wcześniej. Po I wojnie światowej Ukraińcy na terenach Galicji Wschodniej proklamowali powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Potem był okres walki między Polakami a Ukraińcami o te tereny. Wreszcie układ między Józefem Piłsudzkim a Symonem Petlurą, gdzie Polacy i Ukraińcy razem walczą przeciwko bolszewikom, ale Ukrainie nie udało się utworzyć suwerennego państwa. Polacy utworzyli takie państwo i mogli je tworzyć aż po Zbrucz. Ukraińcy nie mogli pogodzić się z taką sytuacją. Obwiniali Polaków o wszystkie nieszczęścia, zwłaszcza ukraińscy nacjonaliści z OUN walczyli z polską administracją, podsycali antagonizmy między ludnością ukraińską a polską na Kresach Południowo-Wschodnich – wyjaśnił historyk.
Wciąż pojawiają się opinie, że ludobójstwo na Wołyniu było odpowiedzią na to, jak Polacy traktowali Ukraińców. W tym kontekście gość Telewizji Trwam powiedział, że „Ukraińcy nie mogli liczyć na takie możliwości rozwoju narodowościowego, na jakie mogli liczyć Polacy w II RP, ale istniały chociażby partie ukraińskie”.
– Ukraińcy rozwijali swoją kulturę na ziemiach II RP. Nie było eksterminacji narodu ukraińskiego, nie było masowych mordów. Oni liczyli na więcej ze strony odrodzonej II RP, tylko że Polacy byli pozbawieni możliwości własnego rozwoju narodowego przez cały wiek XIX, więc w naturalny sposób inwestowali przede wszystkim w odrodzenie żywiołu polskiego i w polską kulturę oraz szkolnictwo. Ukraińcy nie chcieli dostrzegać sytuacji, która miała miejsce na wschód od Zbrucza, w bolszewickiej Rosji, gdzie Ukraińcy mieli zdecydowanie trudniej. (…) Trudno utrzymać tezę, że Ukraińcy wystąpili przeciwko Polakom, dlatego że Polacy wcześniej niewłaściwie potraktowali Ukraińców – zaznaczył dr Robert Derewenda.
Dyrektor oddziału IPN w Lublinie powiedział, że Polacy w związku z trwającymi mordami na Wołyniu „w końcu zaczęli tworzyć ośrodki samoobrony, powstała 27. Wołyńska Dywizja Armii Krajowej, ale nie było to wystarczające. Polacy zamieszkiwali te tereny w dużym rozproszeniu i stanowili tam mniejszość, mieszkali w wioskach, majątkach, koloniach”.
– Próbowali gromadzić się w większych skupiskach i w ten sposób się bronić. Nierzadko Ukraińcy podchodzili fortelem Polaków, robili wszystko, żeby dojść do wiosek, aby zamordować Polaków. Warto też wspomnieć o sprawiedliwych Ukraińcach. (…) Wielu z tych, którzy ostrzegali bądź ukrywali Polaków również zostało zamordowanych przez swoich pobratymców tylko za to, że okazali się sprawiedliwymi – wskazał historyk.
– Jeśli dziś szukamy punktów odniesienia, to warto spojrzeć na tych, których (…) stać było na odwagę, byli prawdziwymi bohaterami. (…) Warto o tych ludziach pamiętać i te przykłady promować – dodał.
Z odpowiedzialności za rzeź dokonaną na Wołyniu próbuje się zwolnić Stepana Banderę, który w czasie zbrodniczych działań przebywał w obozie koncentracyjnym. Dr Robert Derewenda podkreślił jednak, że „cała ideologia ukraińskich nacjonalistów, OUN-UPA – to wszystko opierało się na zbrodni”.
– Jeśli zakładano czystki, pozbawienie tych terenów rdzennej ludności polskiej, która mieszkała tam od pokoleń; jeśli przyzwalano, żeby mordować kobiety i dzieci, to trudno mówić o tym, żeby odnosić się do nich jako bohaterów tylko dlatego, że chcieli wolnej i niepodległej Ukrainy. (…) Dla nas sprawa jest jednoznaczna. Ci, którzy dążyli do tego, żeby dokonać eksterminacji na ludności polskiej, nie mogą ze strony polskiej być uznawani za bohaterów. Odnosimy się do prawdziwych ukraińskich bohaterów, których stać było, aby przeciwstawić się bestialstwu, mordom. (…) Ofiarom zbrodni wołyńskiej jesteśmy winni pamięć, pochówek, upamiętnienie i prawdziwą historię. (…) Z tego wyrasta nasza tożsamość. Na prawdziwej historii możemy budować suwerenną RP. To cecha narodowa Polaków, która pozwoliła nam przetrwać XIX w. bez państwa polskiego i odbudować suwerenne państwo pod koniec XX wieku – powiedział gość programu „Polski punkt widzenia”.
radiomaryja.pl
źródło: radiomaryja.pl, 12 lipca 2024
Autor: dj