Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dr J. Hajdasz: Dziś władze nakazują nam wyłączać kościelne dzwony, a jutro być może nie pozwolą nam iść z procesją ulicami miasta. Nie ma i nie będzie na to naszej zgody!

Treść

Walczmy wszędzie, gdzie jest problem, o używanie naszych kościelnych dzwonów. Dziś władze nakazują nam wyłączyć dzwon, jutro być może nie pozwolą nam iść z procesją ulicami miasta, a za jakiś czas pod jakimkolwiek innym pretekstem będą zdejmować krzyże z naszych domów i świątyń. Nie ma i nie będzie na to naszej zgody – powiedziała dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w felietonie z cyklu „Myśląc Ojczyzna” na antenie Radia Maryja.

Felietonistka poruszyła – jak sama zaznaczyła – sprawę z pozoru błahą. Chodzi o coraz regularniej pojawiający się problem samorządowych decyzji nakazujących „wyciszenie”  kościelnych dzwonów.

Nie trafia on na pierwsze strony w mediach, więc zapewne dostrzegają go jedynie ci, którym znienacka – z dnia na dzień – każe się te dzwony wyłączyć. Zaskoczony proboszcz takiej parafii analizuje przepisy i szuka nerwowo podstawy prawnej, by się takiej decyzji nie podporządkować. Zdezorientowani mieszkańcy pytają, dlaczego dzwon milczy, ale trudno jest zrozumieć, co się stało, dlaczego jeszcze do niedawna dzwonił, a teraz już nie – zwróciła uwagę dr Jolanta Hajdasz.

Dodała jednocześnie, że nie jest to pojedyncza sprawa jednej parafii.

Przeanalizowałam kilka takich przypadków w Polsce i myślę, że jest to kolejna metoda na eliminowanie wiary katolickiej i katolików z przestrzeni publicznej. Narzędziem w tym wypadku stały się przepisy dotyczące zwalczania hałasu, a konkretnie decyzje lokalnych władz, by „wyciszyć dzwon, bo przekracza normy poziomu dźwięku ustalone w przepisach o ochronie środowiska”. Sprawa dotyczy np. parafii pw. Bożego Ciała w Miechowicach na Śląsku, parafii Wniebowstąpienia Pańskiego w Bytomiu Szombierkach, kościoła przy ul. Jana Pawła II w Bolesławcu, parafii w Nowych Skalmierzycach w Wielkopolsce, kościoła pw. Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny w Toruniu, a ostatnio także parafii pw. Imienia Maryi w Poznaniu. W tej ostatniej po raz pierwszy w Polsce masowo zbuntowali się mieszkańcy osiedla Smochowice, na terenie którego znajduje się dzwon. Zebrali oni imponującą liczbę ponad 1300 podpisów pod petycją do władz miasta z wnioskiem o zmianę decyzji i przywrócenie bicia dzwonu na ich osiedlu – zaznaczyła dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Dr Jolanta Hajdasz na przykładzie poznańskiej parafii przeanalizowała przypadek, aby zrozumieć szerszy kontekst zjawiska.

W poznańskiej parafii Imienia Maryi prowadzonej przez księży zmartwychwstańców na skutek skargi jednego anonimowego mieszkańca osiedla, który nigdy nie zgłosił do parafii swoich uwag na temat funkcjonowania dzwonu, prezydent Poznania wyznaczył bardzo niski limit głośności kościelnego dzwonu znajdującego się na terenie parafii od prawie 70 lat. W praktyce ta decyzja uniemożliwia jego używanie, bo limit głośności został określony na poziomie 50 decybeli. Dla porównania zwykły odkurzacz pracuje z głośnością 60 dB, a we wnętrzu głośnej restauracji jest tych decybeli 70. Osoby lubiące chodzić na dyskoteki narażają się na taki sam poziom hałasu, jaki generuje młot pneumatyczny lub piła tarczowa, czyli około 110 decybeli. Zgodnie z tymi obowiązującymi normami dzwon ma generować mniej decybeli niż jadący motor lub płaczące głośno dziecko, bo ich poziom decybeli to około 80. To przecież absurd – chciałoby się powiedzieć. Jeśli ustali się tak absurdalnie niskie normy, to potem wystarczy zrobić pomiary i udowadniać proboszczowi, że dzwon je przekracza. Można kazać mu płacić grzywny, i kazać mu wyciszać dzwon, jakby był on zabawką z pokrętłami, którą się dowolnie nastawia. To przecież niedorzeczne – akcentowała.

Zaznaczyła także, że organizatorzy zbiórki podpisów w Poznaniu-Smochowicach wykazali, iż decyzja władz miasta jest całkowicie niezrozumiała i niezgodna z obowiązującym prawem.

Ich parafialny dzwon to dzwon, który jest wielkim dziedzictwem historyczno-kulturowym Poznania. Został on ufundowany ze składek mieszkańców Smochowic, Krzyżownik i Ławicy, którzy w 1954 roku, w czasach terroru komunistycznego, rozpoczęli zbiórkę pieniędzy na jego wykonanie. Oni chcieli i zamanifestowali w ten sposób swoje przywiązanie do wiary i Kościoła w tamtych okrutnych czasach stalinizmu. Dzwon został poświęcony i nadano mu imię św. Jakuba w 1955 roku, w przyszłym roku zaplanowane są uroczyste obchody 70. rocznicy jego poświęcenia, ale nie ma to znaczenia dla władz miasta. Trzeba bowiem przy tym zauważyć, że  Dzwon św. Jakuba używany był dość rzadko – w tygodniu nie był w ogóle używany przed porannymi mszami i bił zaledwie minutę przed wieczorną Eucharystią. W niedzielę odzywał się tylko pięć razy po jednej minucie i nie bił przed pierwszą poranną Mszą św. o godzinie ósmej. Czy naprawdę to tak wielki problem, że trzeba go uciszyć? Dlaczego rzekomy dyskomfort jednego anonimowego człowieka ma zniszczyć to, co jest ubogaceniem miejsca zamieszkania dla grupy 1300 innych mieszkańców? – pytała dr Jolanta Hajdasz.

Zauważyła, że przepisy są w tych przypadkach stosowane wyjątkowo wybiórczo.

Akurat bicie każdego kościelnego dzwonu jest zgodne z ustawą o prawie do ochrony środowiska. Niezrozumiała jest zatem taka nadgorliwość władz samorządowych, która miała miejsce np. w Poznaniu, Bytomiu czy Toruniu, a może także innych miastach, które nie wiedzą, że mają sztucznie wywołany problem – stwierdziła dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Wyjaśnia, że parafie mogą odwołać się od tych decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.

Jednak to również może być pułapka. W sprawie dzwonu w parafii w Bytomiu na wniosek SKO decyzję podjęła prezydent Gliwic, żeby zapewnić tej decyzji „bezstronność”. Według niej dwa dzwony kościelne emitowały hałas do środowiska przekraczający normy przewidziane w rozporządzeniu, bo według aktu prawnego dopuszczalne wskaźniki hałasu w tym przypadku to 55 decybeli w ciągu dnia oraz 45 decybeli w ciągu nocy, a dzwony w zależności od punktu pomiarowego były głośniejsze od tego poziomu. Dzwony te trzeba więc było wyłączyć i już ich nie słychać w ogóle – podkreśliła felietonistka.

Dodała, że nie możemy jako katolicy być obojętni na to, co się dzieje.

Walczmy wszędzie, gdzie jest problem, o używanie naszych kościelnych dzwonów. Dziś władze nakazują nam wyłączyć dzwon, jutro być może nie pozwolą nam iść z procesją ulicami miasta, a za jakiś czas pod jakimkolwiek innym pretekstem będą zdejmować krzyże z naszych domów i świątyń. Nie ma i nie będzie na to naszej zgody – podsumowała.

Cały felieton dr Jolanty Hajdasz można odsłuchać [tutaj].

radiomaryja.pl

źródło: radiomaryja.pl, 10 października 2024

Autor: dj