Dotrzymujcie obietnic!
Treść
W brytyjskiej Izbie Gmin odbyła się ostateczna, burzliwa, wielogodzinna debata w sprawie przyjęcia traktatu lizbońskiego. W trakcie kampanii wyborczej wszystkie ugrupowania deklarowały, że to obywatele zdecydują o przyjęciu eurokonstytucji. Posłowie opozycji zarzucają premierowi Gordonowi Brownowi tchórzostwo i zdradę wyborców.
Konserwatyści, którzy jednoznacznie opowiadają się za zorganizowaniem ogólnonarodowego referendum, są popierani przez Szkocką Partię Narodową oraz Walijczyków z Plaid Cymru. Także niektórzy spośród Liberalnych Demokratów oraz Laburzystów chcieliby, żeby to do obywateli należał ostateczny głos w sprawie traktatu, lecz ich partie wymagają nieco innego zachowania. Demokraci wzywają do wstrzymania się od głosu, Laburzyści zaś nalegają, by głosować przeciw. Ostateczne głosowanie w sprawie sposobu ratyfikacji traktatu z Lizbony zaplanowano na późne godziny wieczorne.
Opozycja wielokrotnie przypominała, że wszystkie partie, z rządzącą na czele, przed wyborami obiecały przeprowadzenie referendum w sprawie eurokonstytucji, dodając, że obecny dokument jest w zasadzie dokładnie tym samym. Rząd niestety nie zauważa żadnych podobieństw między tymi aktami, toteż argumentuje, że referendum nie wchodzi w grę. Torysi twierdzą, że taką postawą premier Gordon Brown wykazuje kompletny brak odwagi. Brown ripostował, oskarżając konserwatystów o "uładzony eurosceptycyzm", który w konsekwencji bardzo mocno naraża Brytyjczyków na utratę pracy. Dodał przy tym, że jest przekonany, iż Izba Gmin powstrzyma przeprowadzenie referendum.
Lider Konserwatystów David Cameron wyraził nadzieję, że jego ugrupowanie wygra, lecz zaznaczył, iż jest to możliwe tylko wówczas, gdy wielu spośród posłów ugrupowania rządzącego i liberałów wyłamie się z dyscypliny partyjnej i zagłosuje wbrew woli liderów. Zaapelował do obu partii o dotrzymanie słowa danego swoim wyborcom. Do liberalnych demokratów powiedział: "Nie jesteście żołnierzami Gordona Browna. Nie musicie maszerować w jego rytmie". Cameron dodał, odwołując się do przyzwoitości posłów, że referendum się odbędzie, jeśli wystarczająco wielu z nich zechce dotrzymać danych wcześniej obietnic.
Nick Clegg, lider partii demokratycznej, bronił swojej decyzji nakazującej wstrzymanie się jego ugrupowania od głosu. Dodawał, że obecny traktat nie ma "konstytucyjnych implikacji", utrzymując, że referendum powinno dotyczyć bardziej istotnych kwestii, jak np. członkostwo Wielkiej Brytanii w UE. Jego zdaniem, poprawka wniesiona przez Torysów nie dotyka sedna sprawy, jaką są podstawy związku ich kraju i Wspólnoty Europejskiej. Liberałowie wnioskowali w tej kwestii w czasie wtorkowej debaty. Jednak pomysł zapytania mieszkańców Wysp Brytyjskich o to, czy chcą wystąpić ze struktur europejskich, nie spotkał się z aprobatą żadnej innej partii.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-03-06
Autor: wa