Domagajmy się referendum
Treść
Z dr. Mieczysławem Rybą, wykładowcą Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, rozmawia Katarzyna Cegielska
Szczyt w Lizbonie przez jednych jest postrzegany jako sukces, przez innych jako porażka, kompromis. Jak Pan Doktor oceni takie kwestie, jak Karta Praw Podstawowych czy mechanizm z Joaniny, które najczęściej pojawiają się w argumentach różnych stron dyskusji?
- Jeśli Polska nie chce KPP, to jest to pozytywne ze względu na demoralizatorskie zapisy, np. jeśli chodzi o relacje małżeńskie. Natomiast co do Joaniny jest to rodzaj dyskusji istotnej, ale co do szczegółów. Ważne jest, w jakim tempie będą się tworzyły kolejne instytucje czy struktury, jeśli chodzi o koncentrację decyzji w superpaństwie europejskim. Joanina spowalnia pewien ważny z naszego punktu widzenia proces przesuwania się siły decyzyjności na Niemcy. Natomiast nie jest to czynnik blokujący ten kierunek. Traktat reformujący jest repliką odrzuconego traktatu konstytucyjnego. Zdecydowanie idzie w kierunku superpaństwa i zwiększenia decyzyjności Niemiec, aczkolwiek na skutek działań dyplomacji polskiej proces ten w pewien sposób został spowolniony w czasie. Natomiast wydaje się, że oprócz tej dyskusji szczegółowej, opierającej się na znalezieniu odpowiedzi na pytanie, jak spowalniać, należy cały czas myśleć, czy taki model Unii jest z perspektywy Polski, z perspektywy całej Europy korzystny. I moja odpowiedź na to pytanie brzmi "nie".
Jak zmienić unijne priorytety i przekonać do nich resztę Europy?
- Ponieważ Unia jest zbudowana tak, że z tych atrybutów suwerenności państwa mniejsze rezygnują ze względu na to, iż dostają pewne dotacje unijne, to z perspektywy Polski przekonanie innych krajów jest niemożliwe, gdyż nie mamy na tyle silnej gospodarki, by móc skoncentrować wokół siebie choćby kraje środkowej Europy. Widać to było wyraźnie, kiedy w sporze z Rosją poparliśmy Estonię co do przeniesienia pomnika, a później Estonia w żaden sposób nas nie poparła w Unii. A cały mechanizm polega na tym, powtarzam, że się płaci za tego typu zgodę. W związku z czym należy szukać pewnej przestrzeni suwerenności dla samego siebie. Moim zdaniem, pójście drogą brytyjską, a więc izolowanie się od całego szeregu postanowień traktatu, jest o wiele bardziej skuteczne. Oczywiście Brytyjczycy mają swego rodzaju przywilej, że mogą iść własną drogą, nie przyjmując waluty itd. ze względu na pewien układ, jaki istnieje wśród wielkich krajów.
Czy możliwe jest zablokowanie ogólnonarodowych referendów w sprawie przyjęcia przez poszczególne kraje traktatu? Unia zdaje się ku temu zmierzać...
- Podkreślmy wyraźnie to, że decyzja o wprowadzeniu traktatu reformującego jest totalnie sprzeczna z tym, co nazywany ideą demokracji, czyli wolą ludów, narodów. Narody, i to wielkie, takie jak francuski, czy mniejszy, ale równie istotny, jak holenderski, odrzuciły te postanowienia. Wpisanie ich poza wolą narodu jest skrajnie antydemokratyczne i oszukańcze. Narody winny decydować w referendum o takich sprawach. Domagajmy się referendum!
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-10-31
Autor: wa