Dochody rosną wolniej niż wydajność pracy
Treść
Z prof. Jerzym Żyżyńskim, posłem PiS, rozmawia Jan Łada
Najnowsze dane instytucji monitorujących kredyty pokazują, że lawinowo wzrasta zadłużenie Polaków.– Jeżeli w górę idą ceny zaopatrzeniowe podstawowych mediów, takich jak na przykład gaz, komunikacja itd., to w ekonomii nazywa się to konsumpcją podstawową. Jest to coś, na co musimy wydać pieniądze, bo jest to niezbywalnym elementem naszych wydatków. Jeżeli te ceny rosną, to siłą rzeczy ludzie mają mniej pieniędzy na inne cele.
Cierpi na tym oczywiście rynek. Pamiętajmy poza tym, że ogólnie dochody Polaków rosną wyraźnie wolniej niż wydajność pracy. Warto zwrócić uwagę na to, że według najnowszego rocznika statystycznego GUS udział kosztów związanych z zatrudnieniem kształuje się w wysokości 36 proc. PKB, rok wcześniej było to 37 proc., a są to płace brutto z narzutami. Są to jedne z najniższych w Europie i na świecie nawet koszty, bo w krajach europejskich stanowią one około 50 proc. PKB.
Co obecnie wpływa na wzrost liczby zaciągania kredytów?
– Ludzie więcej wydają na cele konsumpcyjne i muszą zadłużać się na inne niezbędne wydatki. Kredyt jest ważnym elementem gospodarki i wzrost kredytowania sprzyja gospodarce, ale pod warunkiem, że nie jest to kredyt wymuszony przez biedę, który spowoduje, że kredytobiorca nie będzie w stanie spłacić tego kredytu i zostanie pozbawiony majątku. Kredyty związane z budownictwem, mieszkaniem są normalnym elementem gospodarki, ale one teraz spadają, ponieważ ludzi nie stać na mieszkanie.
Zadłużenie to z jednej strony karty kredytowe, czyli takie zadłużenie bieżące, można powiedzieć techniczne. Zamiast kupować za gotówkę, kupujemy na karty kredytowe, ale później jest to potrącane z rachunku. Takie zadłużenie niestety rośnie, a wynika z tego, że ludzie po prostu nie mają pieniędzy na bieżące wydatki i muszą pożyczyć na dłuższy czas. Ludzie mają mało pieniędzy, więc podstawowe potrzeby starają się zaspokoić przy pomocy kredytu. To jest złe zjawisko, bo jednocześnie spadają oszczędności. Zasadniczo oszczędności Polaków są niskie. Jak mało zarabiają, to siłą rzeczy nie stać ich na oszczędzanie.
Badania pokazują, że większość ludzi zadłużonych mieszka w dużych miastach. Z czego to wynika?
– Przypuszczam, że jest to związane głównie z zakupami na karty kredytowe. Tutaj niestety statystyki nie odróżniają takiego zadłużenia sensu stricto rzeczywistego. Zadłużenie jest techniczne, na karty kredytowe, które są bardziej popularne w dużych miastach. Trzeba powiedzieć też, że znaczna część rolników na wsi skorzystała z tych pieniędzy, które dała Unia Europejska. Oczywiście ci, którzy mają gospodarstwa, na tyle, że ich stać było na to, aby skorzystać z takiego wsparcia. Zasadniczo ludzie na wsi mają własne zaopatrzenie, więc nie korzystają z kart kredytowych.
Dziękuję za rozmowęNasz Dziennik Środa, 13 lutego 2013Autor: jc