Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Do trzech razy sztuka

Treść

Były premier i szef SLD Józef Oleksy kłamcą lustracyjnym

Józef Oleksy, prominentny polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej, filar postkomunistycznego układu rządzącego w Polsce, był świadomym i tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL. Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał wczoraj w mocy wyrok sądu I instancji, uznającego byłego szefa SLD za kłamcę lustracyjnego. Można powiedzieć, że sprawiedliwość zatriumfowała. To byłby dobry znak na rozpoczęcie nowej prezydentury i nowej kadencji Sejmu - twierdzą politycy prawicy, którzy od dawna podkreślali konieczność oczyszczenia struktur państwa z agentury.
Utrzymanie wyroku sądu I instancji, czego domagał się były Rzecznik Interesu Publicznego Bogusław Nizieński, oznacza, że były szef SLD Józef Oleksy skłamał w swoim oświadczeniu lustracyjnym. Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok I instancji z grudnia 2004 r. Z przytoczonego wówczas krótkiego ustnego uzasadnienia (pisemne liczy 190 stron, ale jest tajne) wynikało, że w 1970 r. Oleksy został zwerbowany jako wywiadowca Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego - specjalnej jednostki rozpoznawczej Ludowego Wojska Polskiego. Przez następne cztery lata uczestniczył w kilkudziesięciu spotkaniach z oficerami AWO. W 1973 r. miał on odbyć szkolenie wywiadowcze.
W 1974 r. Oleksemu zaproponowano zmianę struktur, z czego Oleksy nie skorzystał, obawiając się ujawnienia współpracy z wywiadem wojskowym. W 1978 r. został wyrejestrowany z listy współpracowników.
Według ustaleń sądu, Oleksy wielokrotnie przekazywał dane personalne i listy osób, m.in. proponowanych do współpracy z Agenturalnym Wywiadem Operacyjnym, sprawozdania z wyjazdów na Zachód, dane osób z zagranicy, z którymi się kontaktował. Dwukrotnie otrzymywał wynagrodzenie. W ocenie sądu I instancji, wszystkie dane pozwalały na "kategoryczne stwierdzenie", że Oleksy był świadomym współpracownikiem, a co za tym idzie - jego oświadczenie lustracyjne jest nieprawdziwe. Według sądu, AWO umieszczony w strukturze sztabu generalnego stanowił ogniwo organów bezpieczeństwa państwa, a Oleksy przekazywał jego funkcjonariuszom wiele informacji przydatnych tym służbom. Te ostatnie ustalenia, kluczowe dla sprawy, podzielił wczoraj sąd II instancji, stwierdzając, że AWO był organem podlegającym lustracji. Dlatego Oleksy przy składaniu oświadczenia lustracyjnego powinien ujawnić ten fakt.
Sąd, odnosząc się do apelacji obrony, która domagała się oczyszczenia z zarzutu kłamstwa lustracyjnego, stwierdził, że mimo jej obszerności po analizie pisma uznał, iż nie jest ono zasadne. Zarzuty podniesione przez obrońców dotyczyły przede wszystkim formalnej strony prowadzonego przez sąd procesu, m.in. stronniczości jednego z sędziów składu orzekającego, co sąd II instancji uznał za niesłuszne.
Józef Oleksy nie pojawił się na wczorajszej rozprawie. Jednak wcześniej zapowiedział złożenie kasacji do Sądu Najwyższego, a gdyby i tam zapadł niekorzystny dla niego wyrok, to wniesienie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Postępowanie lustracyjne wobec Józefa Oleksego toczy się już od 7 lat i zaowocowało blisko 60 rozprawami, co jest rekordem w tego typu sprawach. Pierwszy proces byłego premiera rozpoczął się w listopadzie 1999 r., a rok później sąd I instancji uznał go za winnego kłamstwa lustracyjnego. W 2001 r. sąd II instancji wyrok ten uchylił i zwrócił do ponownego rozpatrzenia. Kolejny wyrok uznający Oleksego za kłamcę lustracyjnego zapadł w grudniu 2004 r. Spowodowało to rezygnację lidera SLD ze stanowiska marszałka Sejmu. Proces apelacyjny toczył się od maja. Oleksy wielokrotnie stwierdzał, że był jedynie oficerem rezerwy i wykonywał powinność wojskową. Marszałek powiedział również, że swego czasu (w 1997 r.) pytał szefa MON Stanisława Dobrzańskiego, co ma wpisać w ankiecie lustracyjnej, a ten doradził mu, by się nie przyznawał, "bo nie ma do czego". W przypadku ostatecznego uznania Oleksego za kłamcę lustracyjnego przez 10 lat nie będzie mógł on sprawować funkcji publicznych.
Obowiązujące w Polsce zasady lustracji, które i tak zostały wprowadzone najpóźniej spośród wszystkich państw bloku wschodniego, rodziły się w ogromnych bólach. Kłody pod nogi twórcom ustawy rzucali oczywiście postkomuniści. Dwukrotnie - przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i posłów SLD - była ona zaskarżana do Trybunału Konstytucyjnego. Kwestionowano również zgodność z prawem decyzji o powołaniu pierwszego Rzecznika Interesu Publicznego. Dochodziła do tego brutalna i pełna kłamstw kampania na temat idei lustracji, która miała miejsce w mediach.
Dotychczas sąd lustracyjny rozpatrzył ok. 160 spraw dotyczących osób, co do których RIP powziął przypuszczenie, że mogły skłamać w swoim oświadczeniu lustracyjnym. Wydane zostały 144 prawomocne wyroki, z czego w ok. 70 proc. przypadków stwierdzono kłamstwo lustracyjne. Wśród nich prym wiodą byli lub obecni działacze SLD, m.in. byli posłowie Tadeusz Matyjek i Wit Majewski oraz były senator Jerzy Mokrzycki. Również członkowie tej formacji najczęściej przyznawali się do współpracy ze służbami specjalnymi PRL. Spośród członków rządu Leszka Millera zrobili to trzej wiceministrowie: Maciej Górski z Ministerstwa Obrony Narodowej, Bogusław Zaleski z Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Józef Woźniakowski z Ministerstwa Skarbu Państwa.
Przypomnijmy, że taką przeszłość mają za sobą także m.in. Sławomir Wiatr, pełniący funkcję pełnomocnika rządu ds. informacji europejskiej, Stanisław Jaśkiewicz, podsekretarz stanu w kancelarii premiera, komendant główny straży granicznej Józef Klimowicz, Marek Ociepka, wiceminister finansów, oraz Jan Truszczyński, były główny negocjator Polski w rozmowach z Unią Europejską.
Zenon Baranowski



Oczyścić Polskę
Wyrok sądu lustracyjnego potwierdzający kłamstwo lustracyjne byłego lidera SLD, osoby piastującej w przeszłości tak ważne stanowiska, jak premier i marszałek Sejmu, pokazuje, że agenci służb specjalnych PRL, zamiast znaleźć się na śmietniku historii, nieustannie uczestniczą w naszym życiu polityczno-społeczno-gospodarczym. Nikomu nie trzeba przypominać, jaką negatywną rolę tam odgrywają, stojąc m.in. za wieloma aferami i blokując korzystne przemiany. Jest to efekt braku dekomunizacji i szerokiej realizacji lustracji. Potrzebę oczyszczenia struktur państwa polskiego z wszelkiej agentury dostrzegają od wielu lat niektóre siły polityczne. Kwestie te należy mieć na uwadze, podejmując wszelkie decyzje.
ZB

"Nasz Dziennik" 22-23 października 2005

Autor: mj