Do trumien wkładałem różaniec i obrazek Jezusa Miłosiernego
Treść
Z ks. płk. Markiem Wesołowskim, kapelanem Biura Ochrony Rządu, rozmawia Marek Zygmunt
Pełnił Ksiądz kapłańską posługę w Moskwie, w czasie identyfikacji ciał ofiar katastrofy samolotowej pod Smoleńskiem. Kiedy Ksiądz dowiedział się o tej bardzo trudnej i ważnej misji?
- W czasie ceremonii powitania trumny z ciałem pana prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego w pewnym momencie podszedł do mnie szef Biura Ochrony Rządu i zapytał, czy mam aktualny paszport. Kiedy usłyszał twierdzącą odpowiedź, oznajmił, że za godzinę mam lecieć do Moskwy pełnić swoją kapelańską posługę zarówno podczas rozpoznawania ciał ofiar katastrofy, jak i wśród ich rodzin, które tam przybyły. Nie byłem absolutnie przygotowany na ten wyjazd... Po przylocie na miejsce okazało się, że z duszpasterską pomocą pospieszyli już pracujący w Moskwie księża salezjanie, księża werbiści i siostry salezjanki. Ich posługa była wręcz nieoceniona! Stworzyliśmy dwie kaplice. Jedną w hotelu, w którym zamieszkały rodziny ofiar, gdzie codziennie o godz. 8.30 celebrowałem dla nich Eucharystię, a drugą w prosektorium. Tam trwało całodzienne czuwanie modlitewne i wystawienie Najświętszego Sakramentu.
Był też Ksiądz przy identyfikacji ofiar...
- Tak. Byłem przy rozpoznawaniu ciał wielu ofiar tej strasznej katastrofy. Jak wiemy, ich identyfikacja była w niektórych przypadkach znacznie utrudniona. Nadal nie wszystkie osoby udało się rozpoznać... Nie wszystkie też rodziny przyleciały do Moskwy. Trzeba było czasem - jeśli tak po wojskowemu można to określić - "zmobilizować" znajomych, aby pomogli w identyfikacji, przypominając sobie jakieś charakterystyczne cechy ubioru, przedmioty itp. I to skutkowało. Aby na przykład zidentyfikować ciało kapelana Rodzin Katyńskich z Londynu ks. Bronisława Gostomskiego, trzeba było telefonicznie kontaktować się z oficerem armii brytyjskiej i Ambasadą RP w Wielkiej Brytanii. Kapelana pana prezydenta ks. prałata Romana Indrzejczyka rozpoznano natomiast po dwóch biletach lotniczych i telefonie komórkowym. Przy wszystkich trumnach przed odlotem do kraju odmawiałem specjalne modlitwy, a do prawie każdej włożyłem różaniec i obrazek Jezusa Miłosiernego.
Czy utkwiły Księdzu w pamięci jakieś szczególne momenty związane właśnie z identyfikacją ciał?
- Nigdy nie zapomnę tego, co tam przeżyłem, czego byłem bezpośrednim świadkiem. Jednak takim szczególnie wymownym faktem było np. zachowanie córki jednego z generałów, która ze łzami wzruszenia i radości po zidentyfikowaniu ciała krzyknęła do słuchawki telefonicznej: "Mam ojca, mam tatusia. Nasz tatuś wraca do domu!". Szkoda, że tego uczucia nie mogą jeszcze doznać najbliżsi, rodziny 21 niezidentyfikowanych dotąd ofiar tej tragicznej katastrofy samolotowej...
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2010-04-21
Autor: jc