Do kogo wypływały pieniądze PZU?
Treść
W latach 1999-2006 z największego polskiego ubezpieczyciela PZU SA przepłynęło na rzecz trzech zewnętrznych kancelarii prawnych co najmniej pół miliarda złotych tytułem zapłaty za wykonane zlecenia. Z informacji ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego wynika, że część tych zleceń realizowana była w istocie przez pracowników PZU, nad którymi nadzór sprawowali zewnętrzni eksperci. Nie można wykluczyć, że w niektórych wypadkach była to forma wyprowadzania pieniędzy ze spółki - twierdzi autor interpelacji poselskiej adresowanej do szefa resortu.
W latach 1999-2003 PZU SA wydał aż 97,35 mln zł na usługi konsultingowe świadczone przez jeden tylko podmiot: międzynarodową kancelarię prawną McKinsey. Tak wynika z odpowiedzi ministra Skarbu Państwa Wojciecha Jasińskiego na interpelację posła Zygmunta Wrzodaka (Narodowe Koło Parlamentarne).
Jakie zlecenia wykonywał McKinsey dla PZU, skoro okazały się tak intratne? Z pisma ministra można się dowiedzieć, że chodziło o "wsparcie projektów" zainicjowanych w większości przez mniejszościowego akcjonariusza - Eureko, a realizowanych "siłami PZU". Oznacza to ni mniej, ni więcej, że eksperci kancelarii McKinsey "nadzorowali" pracowników etatowych PZU, którzy wykonywali zlecone na zewnątrz prace. Według naszych informacji - PZU był w stanie własnymi siłami pracować nad projektami, a niektóre z nich były już nawet wykonane wcześniej. W 2002 r. większość tych zewnętrznych projektów, po przeprowadzeniu analizy zysków i strat, została wstrzymana przez nowego prezesa firmy Zdzisława Montkiewicza. Wprowadzony do PZU przez Kwaśniewskiego Cezary Stypułkowski podjął tę współpracę na nowo.
Spośród zleceniobiorców PZU szczególnie często korzystał z usług trzech kancelarii: McKinsey Sp. z o.o., Boston Consulting Group oraz Ernst&Young Audit Sp. z o.o., które uzyskały niemal wyłączność na obsługę prawną skarbowej spółki. W swoim piśmie minister informuje, że MSP uzyskało zestawienia umów zawartych w latach 2001-2006 przez PZU SA z wymienionymi firmami.
"Informacje te stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa i nie mogą być udostępnione w odpowiedzi na interpelację Pana Posła" - napisał szef resortu. Nasze źródła w PZU twierdzą tymczasem, że firmy te między 1999 a 2006 r. otrzymały za współpracę z PZU ok. 500-700 mln zł.
- Podejrzewam, że za pośrednictwem firm zewnętrznych Eureko wyprowadzało pieniądze z PZU, aby spłacić kredyt zaciągnięty na zakup PZU - twierdzi Wrzodak, zaznaczając, że sugestię tę zawarł w swojej interpelacji, ale minister się do tego nie odniósł. Rzecznik PZU Michał Witkowski nie chce komentować zarzutów posła. - Proszę nie oczekiwać komentarza w tej sprawie - usłyszeliśmy wczoraj od niego.
Według polskiego prawa zakup zakładu ubezpieczeń nie może być dokonany za pożyczone pieniądze, lecz wyłącznie za środki własne. Już w 2004 r. jeden z tygodników alarmował, że po wejściu Eureko do PZU pieniądze państwowego ubezpieczyciela zaczęły wypływać szerokim strumieniem do firm zewnętrznych, jednak wówczas nikt w rządzie Marka Belki nie zainteresował się tą sprawą.
Kwestia pochodzenia pieniędzy na zakup PZU jest obecnie przedmiotem postępowania, które prowadzi gdańska prokuratura apelacyjna. Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek poinformował ostatnio, że w śledztwie nastąpił wyraźny postęp, a najdalej za dwa miesiące postawione zostaną pierwsze zarzuty. Jego zdaniem, pieniądze na zakup PZU zanim trafiły do Polski, przepłynęły przez 18 banków zagranicznych. Te przepływy znajdują się obecnie pod lupą prokuratorów.
Wrzodak zwrócił się do marszałka Sejmu Marka Jurka z zapytaniem, na jakiej podstawie minister skarbu odmawia posłowi informacji, a nawet wglądu w przepływy finansowe skarbowej spółki, jaką jest PZU. Poinformował też, że spółka Eureko wytoczyła mu proces za to, co publicznie mówi na jej temat.
- Wygląda na to, że poseł nie ma prawa zabierać głosu, gdy okradają państwo. Tak się neutralizuje niewygodnych parlamentarzystów - komentuje zarzuty Wrzodak. Dodaje, że potrafi udowodnić przed sądem, iż Eureko nie miało pieniędzy na zakup PZU. Liczy też w tej sprawie na wyniki śledztwa.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2006-07-15
Autor: wa