Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dłuższa cisza wyborcza w Warszawie

Treść

W ponad 800 gminach i miastach wybierano wczoraj w drugiej turze wyborów wójtów, burmistrzów lub prezydentów. Frekwencja była niższa niż 12 listopada - do południa głosowało 12,44 proc. uprawnionych. Nie udało się uniknąć wydłużenia głosowań w dwóch miejscach. W Łodzi były problemy z zamkiem do drzwi. W Warszawie zaspała przewodnicząca jednej z komisji. Okazało się, że powodem był alkohol. Sondażowe wyniki w stolicy można było podać dopiero po godz. 21.00.
Przed dwoma tygodniami w Warszawie do południa wydano ponad 192 tys. kart do głosowania (14,57 proc.). Wczoraj przez pierwsze sześć godzin głosowania do urn udało się ponad 200 tys. wyborców (14,95 proc.). To nie była jednak rekordowa frekwencja. Najwyższą odnotowano do południa w gminie Milejczyce w Podlaskiem, gdzie w wyborach na wójta wzięło udział 37 proc. uprawnionych. Najniższa frekwencja była wówczas w Zabrzu - 6,25 proc. przy 8,23 proc. przed dwoma tygodniami.
Godzina 12.00 nie dla wszystkich komisji wyborczych była początkiem siódmej godziny pracy. W Warszawie w komisji obwodowej nr 51 w Śródmieściu przy ul. Sempołowskiej zaspała przewodnicząca i głosowanie rozpoczęło się z godzinnym opóźnieniem. Aleksandra P. miała się pojawić w lokalu przed godz. 6.00, a ponieważ jej nie było, komisja wybrała nową szefową. Po ustaleniu przez policję na wniosek prokuratury miejsca pobytu byłej przewodniczącej okazało się, że jest pod wpływem alkoholu - miała ponad 0,5 promila w wydychanym powietrzu w chwili zatrzymania. Kobieta pozostanie w policyjnym areszcie do wytrzeźwienia i podjęcia decyzji co do dalszych działań prokuratury. Prawdopodobnie zostaną jej postawione zarzuty działania na szkodę interesu publicznego, za co grozi do 3 lat więzienia. W związku z tym incydentem cisza wyborcza w Warszawie musiała potrwać o godzinę dłużej i dopiero o godz. 21.00 można było podać wyniki sondaży dotyczących wyborów prezydenta stolicy.
Drugi przypadek opóźnienia miał miejsce w jednej z łódzkich komisji. Były w niej problemy z otwarciem drzwi do lokalu wyborczego. Okazało się, że ktoś wlał klej do zamka, co utrudniło jego otwarcie. Głosowanie opóźniło się o kwadrans, więc także wstępne wyniki sondażowe wyborów w Łodzi można było podać dopiero o godz. 20.15.
Poza tymi dwoma zdarzeniami policja nie odnotowała tym razem innych, które miałyby wpływ na przebieg niedzielnego głosowania. Dzień wcześniej doszło do drobnych incydentów naruszających ciszę wyborczą. Były przypadki rozdawania ulotek wyborczych czy niszczenia wiszących już wcześniej plakatów.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2006-11-27

Autor: wa