Dlaczego ,,Reguła" św. Benedykta jest lekturą na czas wojenny i z czego to wynika? (2)
Treść
Dzisiejszy świat jest przemęczony różnego rodzaju formami, rytuałami, różnego rodzaju procedurami, różnego rodzaju dokumentami, które nieustannie trzeba wypełniać, statystykami itd. To wszystko bardzo krępuje, natomiast gdzieś w tym wszystkim gubi się relacja…
Można powiedzieć, że dla nas wszystkich, jak tutaj jesteśmy, św. Benedykt jest ojcem. Istotnie, uważamy go za naszego ojca, czyli człowieka, który zrodził nas do życia. Tak jak Pismo Święte określa: „zrodzenie” – zrodził nas do życia i dzięki niemu możemy służyć Panu Bogu. Więc nie wspominamy kogoś, kto jest nam obojętny, czy nie wspominamy dzisiaj kogoś, dla kogo jesteśmy obojętni, ale wspominamy naszego ojca. Jesteśmy jego dziećmi, dla siebie zaś jesteśmy braćmi i siostrami, skoro jeden ojciec nas zrodził. I patrzyliśmy na jego Regułę pisaną w czasie niepokoju, chociaż w tej Regule wcale niepokoju nie ma. Patrzyliśmy na jego Regułę pisaną w czasie wojny, chociaż tych śladów wojny, tak jak widzieliśmy, w zasadzie nie ma.
Chciałbym, żebyśmy popatrzyli na drugie źródło, które o św. Benedykcie nam mówi, a tym źródłem jest oczywiście księga Dialogów Papieża Grzegorza. Dodam tylko, że najbardziej znanym nam fragmentem jest oczywiście księga II, która w całości św. Benedyktowi została poświęcona, natomiast nie są to jedyne fragmenty w Dialogach, które o tym świętym mówią, dlatego że mamy jeszcze trzy inne miejsca w I, III i IV księdze, które go wspominają. Pierwsze to jest tylko kończąca I księgę wzmianka. Grzegorz mówi do Piotra, że teraz trzeba odpocząć, bo przechodzimy do kolejnej księgi, gdzie będzie mowa o św. Benedykcie. W księdze IV, która jest poświęcona wątkom eucharystycznym, modlitwie za zmarłych, życiu po śmierci, są wzmianki nawiązujące do wydarzeń z II księgi Dialogów, tam gdzie jest mowa na temat śmierci biskupa Germana, biskupa Kapui i o uczniach św. Benedykta, którzy byli tego świadkami. Są to więc wzmianki, które niewiele wnoszą nowego. Natomiast w księdze III w rozdziale 16, gdzie jest mowa o Marcinie, mnichu z Marsicum, jest św. Benedykt pokazany jako ktoś, kto doprowadza do wolności.
Sam rozdział jest bardzo długi. Pokazuje on cnoty św. Marcina, jego wielką wiarę w Bożą Opatrzność i olbrzymie zaufanie Panu Bogu. Jest on tam pokazany jako człowiek rzeczywiście Boży. Natomiast pod koniec 16 rozdziału mamy paragraf, który opowiada o spotkaniu mnicha Marcina ze św. Benedyktem, wtedy, kiedy Marcin życie monastyczne dopiero rozpoczyna. I ten fragment sobie przeczytajmy.
Na początku swego pobytu na tej górze, zanim jeszcze zamknął się w grocie, Marcin przewiązał sobie nogę żelaznym łańcuchem, który drugim końcem przykuł do skały, aby nie mógł odejść dalej niż na długość łańcucha. Dowiedział się o tym Benedykt, mąż czcigodny, o którym już wspominałem. Za pośrednictwem swego ucznia polecił Marcinowi: „Jeśli jesteś sługą Bożym, nie powinien cię krępować łańcuch żelazny, lecz łańcuch Chrystusa”. Usłyszawszy to, Marcin natychmiast odwiązał te kajdany. Nigdy jednak nie postawił uwolnionej nogi dalej, niż pozwalał na to łańcuch. I bez łańcucha poruszał się na takiej przestrzeni, na jakiej przedtem pozostawał przywiązany.
Historia, która w pierwszym odruchu może nas szokować. Taki rodzaj ascezy dla nas może wydawać się nieakceptowalny. Natomiast w czasie, o którym mowa, a jesteśmy w V–VI wieku, tego typu praktyki bardzo często miały miejsce. Kiedy sięgamy po literaturę monastyczną, widzimy, że krępowanie się łańcuchem, obwiązywanie łańcuchem całego ciała, życie na bardzo wysokim słupie, chodzenie nago albo w jakimś dziwnym stroju, hodowanie w ranach swoich robaków i inne tego typu przyjemności były bardzo charakterystyczne dla monastycyzmu syryjskiego. Można o tym też przeczytać na przykład chociażby w wydanym przez nasze wydawnictwo dziele Teodoreta z Cyru Dzieje miłości Bożej, gdzie opisani są syryjscy mnisi. Znamy też chociażby Szymona Słupnika – najbardziej chyba znanego właśnie z takich ekstremalnych form ascezy. Tego typu praktyki niezwykle przyciągały uwagę, były niezwykle popularne.
I Marcin, który chociaż żył na terenie Italii, a więc od Syrii jednak zdecydowanie daleko, znajdował się, jak widać, pod wpływem takiego rodzaju życia monastycznego. Musiał zetknąć się z tymi praktykami (chociaż Grzegorz tego wprost nie sugeruje, aczkolwiek wpływ wydaje się być ewidentny), z taką formą praktyki życia ascetycznego i wydawało mu się, że na dobrą ścieżkę wkroczył, podejmując tak radykalne środki, ażeby ograniczyć swoją wolność, aby się umartwić czy jakbyśmy to jeszcze inaczej dzisiaj powiedzieli.
I w tej radzie Benedykta która głosi, że „jeżeli jesteś sługą Bożym, niech trzyma cię łańcuch Chrystusa, a nie łańcuch z żelaza”, a potem w tej reakcji Marcina można, jak myślę, zobaczyć w wersji symbolicznej i skondensowanej to wszystko, co św. Benedykt dla monastycyzmu łacińskiego zrobił. Widać tu całą tę jego rewolucję, jeśli można tak powiedzieć. Z drugiej zaś strony, myślę, w sposób istotny pokazuje ona ducha, który przenika całą Regułę.
Można powiedzieć tak, że kiedy monastycyzm zaczynał przenikać ze Wschodu na Zachód, ci ludzie, którzy karmili się tekstami wyprodukowanymi na Wschodzie, bez względu na to czy chodzi o teksty syryjskie, czy o teksty związane z Palestyną, czy Egiptem, zwracali uwagę przede wszystkim na niezwykłą surowość życia tamtejszych mnichów, na bardzo surowe posty (powstrzymywanie się od picia, samotność – tak jak to było opisywane). Nawiasem mówiąc, taki wpływ Wschodu na łacińskie realia monastyczne miał miejsce bardzo wcześnie, bo już w czasach św. Antoniego. Znamy chociażby imiennika naszego bohatera, czyli św. Marcina z Tours i cały ten ruch monastyczny, który wokół niego się wytworzył. Warto też wspomnieć to wszystko, co działo się wokół św. Hilarego z Poitiers; ruch, który był na południu Galii, na terenie Italii. Wówczas okazało się, że w taki sposób, jak to opisywały teksty hagiograficzne dla Wschodu, ludzie, którzy wychowali się na Wschodzie i ich ideały były całkowicie nie do zaakceptowania w rejonie Zachodu. Tym samym powstało podstawowe pytanie, mianowicie co takiego jest esencjalne dla życia monastycznego, co takiego możemy praktykować na Zachodzie, żeby nie być gorszymi uczniami naszych wielkich braci ze Wschodu. Myślę, że już czujemy wagę tego pytania, tym bardziej jeśli przełożymy to na realia wszystkich tych, którzy są zgromadzeni na tej sali. Dlatego że można sobie wyobrazić, że klasztor to jest taki „Wschód”, a ci, którzy będąc w świecie, mając rodziny czy swoje obowiązki wynikające z zatrudnienia, czy z bycia babcią, czy dziadkiem, zadają sobie dokładnie to samo pytanie, które zdawali sobie zachodni mnisi: „Co takiego robić, żeby zachować esencję życia monastycznego, a z drugiej strony, żeby podołać tym wszystkim obowiązkom, które nakłada na mnie mój stan, życie, które prowadzę?”. I można zatrzymać się właśnie na takich tendencjach zewnętrznych. Może mnich w Tyńcu nie hoduje sobie w ranach robaków ani nie obwiązuje się łańcuchem na noc tak, jak robili to mnisi syryjscy. Robimy jednak szereg rzeczy, które mogą wydawać się w pierwszym odruchu atrakcyjne, a które w praktyce życia świeckiego na niewiele się zdadzą i przyniosą więcej szkody niż pożytku.
Tak jak mówiliśmy już wielokrotnie, oblat nie ma być świeckim mnichem, nie ma przenosić praktyk z życia wspólnego do swego domu rodzinnego, bo to, co jest dobre dla klasztoru, niekoniecznie dobre jest dla rodziny i odwrotnie. Chodzi bardziej o uchwycenie istoty życia monastycznego, którą można zaaplikować do życia, które się prowadzi, a która – jak nam podpowiada ten fragment z Dialogów Papieża Grzegorza Wielkiego – zasadza się przede wszystkim na wyjątkowej, unikalnej relacji z Jezusem Chrystusem, czyli unikalnej relacji z Panem Bogiem.
I myślę, że dlatego właśnie monastycyzm zachodni niejako wystartował w dużej mierze na takie wyżyny, że potem doczekaliśmy się całej masy świętych obojga płci, którzy w niczym nie ustępowali świętością i wielkością wielkiemu Antoniemu, Pachomiuszowi, Szymonowi Słupnikowi, Kasjanowi czy Barsanufiuszowi i Janowi, dlatego właśnie, że w momencie, w którym był kryzys, pewnego rodzaju kryzys tożsamości (tak jak mieliśmy tutaj to opisane na przykładzie Marcina), ci ludzie potrafili dać odpowiedź analogiczną do tej, którą dał św. Benedykt. Udowodnili oni fakt, że w życiu monastycznym, w duchowości monastycznej tym, co jest najważniejsze i co jest najbardziej oczywiste, jest budowanie osobistej, intymnej więzi z Bogiem. I to decyduje o wielkości czy atrakcyjności życia monastycznego, a nie to, że się nosi taki bądź inny strój, bądź wykonuje takie czy inne praktyki.
I kiedy czytamy Regułę św. Benedykta, kiedy jesteśmy na tej naszej górze Marsicum, tak jak św. Marcin – w miejscu naszego zamieszkania, wówczas możemy z Reguły zaczerpnąć te podstawowe gesty. Możemy zastosować te podstawowe praktyki, które u Benedykta służą budowaniu więzi z Bogiem, czyli innymi słowy: odrzucanie łańcucha żelaznego, a zastępowanie go łańcuchem Chrystusowym. I dla św. Benedykta, jak to też mówiliśmy sobie przed południem, tym podstawowym gestem jest przede wszystkim troska o Bożą chwałę. Benedykt był człowiekiem, który był całkowicie pochłonięty Bożą chwałą. I w związku z tym – co tym naszym łańcuchem Chrystusowym się staje? Jest tak, jak mówi Paweł: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie”. I tą myślą Pawłową z Listu do Kolosan przeniknięta jest cała Reguła, to jest jeden z tych Chrystusowych łańcuchów.
Drugim łańcuchem, o którym Benedykt mówi, którym jest też cała Reguła przeniknięta, jest przekonanie o tym – jak to czytamy w rozdziale 19 o tym, jak należy śpiewać psalmy, kiedy Benedykt mówi: „Wierzymy, że Bóg jest wszędzie obecny”, czyli również w miejscu mego zamieszkania, w mojej pracy, w mojej rodzinie, takiej jaka ona jest, Bóg jest obecny. I szukanie Boga właśnie tam, gdzie jesteśmy, bo nie trzeba jechać nie wiadomo gdzie, żeby Go znaleźć, tylko zaangażować się w rzeczywistość, w której jestem, i tam tego Pana Boga człowiek znajdzie.
Swoją drogą ta fascynacja Bożym bytem i Bożym istnieniem dla Reguły jest niezwykle ważna. Ciągle powraca przekonanie o Bożej obecności. Święty Tomasz z Akwinu, jak wiemy, tajemnicy bytu Boga poświęcił niezliczone strony, a był wychowankiem benedyktynów z Monte Cassino. Trudno tutaj nie dostrzec wpływu Reguły na jego myśl. On od małego, jak był jeszcze chłopakiem malutkim, słyszał od swoich wychowawców te właśnie strony Reguły i kto wie, czy to nie jest jedno ze źródeł tej jego fascynacji i tajemnicą bytu, i tajemnicą bytu samego Boga. Mówimy często o metafizyce Arystotelesa jako o takim jego punkcie odniesienia, ale wydaje mi się, że tym, co go urzekło i co dało mu impuls do myślenia, był Benedykt. Według świadectw jego współczesnych, kiedy Akwinata był właśnie jeszcze bardzo młodym człowiekiem, chociaż już i bardzo grubym i bardzo małomównym, jak to miał w zwyczaju, zadawał tylko jedno pytanie: „Kto to jest Bóg?” I to go właśnie fascynowało, i to jest chyba refleks Reguły św. Benedykta.
Myślę więc, że w takim duchu powinno to nasze rozważanie pójść. Winniśmy się przyjrzeć swojej pobożności, czy się przypadkiem jakimś żelaznym łańcuchem do czegoś nie przywiązaliśmy i czy nie lepiej postawić na relacje. Dzisiejszy świat jest przemęczony różnego rodzaju formami, rytuałami, różnego rodzaju procedurami, różnego rodzaju dokumentami, które nieustannie trzeba wypełniać, statystykami itd. To wszystko bardzo krępuje, natomiast gdzieś w tym wszystkim gubi się relacja, czyli umiejętność bezinteresownego spędzania czasu z drugim człowiekiem. I Reguła do takiej relacji, czyli do bezinteresownego spędzania czasu z Bogiem chce nas wychować i to jest ten Chrystusowy łańcuch, do którego nas nasz Ojciec zrodził, tak jak wierzymy.
Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.
Żródło: cspb.pl, 20
Autor: mj