Dlaczego było tak ęle?
Treść
Przed 9 czerwca, zanim rozpoczęły się piłkarskie mistrzostwa świata w Niemczech, chyba nikt się nie spodziewał, że niespełna dwa tygodnie póęniej polscy piłkarze będą już w domu. Kwestia awansu do fazy pucharowej wydawała się jasna i niebudząca wątpliwości. Tymczasem krok po kroku spotykały nas rozczarowania. "Waleczni i niebezpieczni" okazali się jedną z najsłabszych drużyn turnieju, która nie zapisała się w pamięci niczym godnym odnotowania. Obrazu nie zmienia nawet zwycięstwo nad Kostaryką, odniesione po grze, która nie przystoi zawodowcom.
W Niemczech było bowiem ęle, bardzo ęle, fatalnie. Począwszy od hasła, jakie znalazło się na autobusie przewożącym polskich piłkarzy. "Waleczni i niebezpieczni" brzmiało dumnie, ale dziś może być tylko powodem kpin i tematem żartów. Nikomu nie jest jednak do śmiechu. Cztery lata po blamażu w Korei i Japonii nasi wypadli jeszcze gorzej. Humor dopisuje tylko prezesowi PZPN Michałowi Listkiewiczowi, który próbuje wszystkim wmówić, że już awans do mistrzostw był wielkim sukcesem. Uważam, że nie był. Stanowił cel, który trzeba było zrealizować. Podobnie jak kwalifikacje do fazy pucharowej mundialu.
Chciałbym znaleęć coś na usprawiedliwienie trenera Pawła Janasa i piłkarzy. Mimo chęci - nie umiem. Bo w Niemczech zmarnowane zostało wszystko to, co Biało-Czerwoni wypracowali w eliminacjach. Pozostały tylko żal, rozczarowanie i wstyd. Będą większe, gdy za kilka tygodni uśmiechnięty Listkiewicz powie, że nic złego się nie stało, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a Janas to fachowiec, który powinien pozostać na swoim stanowisku.
Trener Janas przed wyjazdem do Niemiec powiedział, że bierze na siebie całą odpowiedzialność za występ swoich podopiecznych. Skoro ci wypadli fatalnie, to co powinien zrobić? Odpowiedę jest prosta, nie dla wszystkich jednak. Janas chce zostać na swym stanowisku.
Nie powinien, z wielu powodów. Przede wszystkim fatalnie przygotował zespół do mistrzostw. Polacy na tle rywali prezentowali się koszmarnie, byli wolni, niezdarni, szybko brakowało im sił. Nie można tego usprawiedliwiać faktem, że wielu z nich nie grało wiosną w swych klubach i przez to nic więcej nie dało się z nimi zrobić. Recepta była prosta - nie brać ich na mundial. Po co pojechali do Niemiec Sebastian Mila czy Kamil Kosowski? Po co Janas wziął Grzegorza Rasiaka, o którym wszyscy wiedzą, że nie potrafi grać w piłkę? Po co zabrał Piotra Gizę czy Seweryna Gancarczyka, skoro nie dał im pograć nawet jednej minuty?
Dlaczego na turnieju najgorszymi zawodnikami byli Maciej Żurawski i Mirosław Szymkowiak, którzy w swych klubach występują regularnie i są ich gwiazdami?
Janas zblamował się taktyką. W eliminacjach do mundialu graliśmy ofensywnie, dwoma napastnikami, strzelaliśmy sporo bramek. Nagle trener uznał, że na mistrzostwach trzeba bardziej się cofnąć, na szpicy zostawić tylko jednego zawodnika. To tak namieszało jego podopiecznym w głowach, że już zupełnie nie wiedzieli, co robić. Tak jest, gdy przez miesiące człowiek ćwiczy jedno, a potem w ciągu kilku chwil ma się przestawić na coś zupełnie innego.
Janas nie potrafił reagować na boiskowe wydarzenia. Nie podejmował ważnych zmian wtedy, gdy aż się o nie prosiło, gdy jeszcze mogły odmienić przebieg wydarzeń na boisku. Między innymi przez to przegraliśmy mecze z Ekwadorem i Niemcami.
Dlaczego o tym, że Ekwador potrafi przyzwoicie grać w piłkę, polscy piłkarze przekonali się dopiero na mistrzostwach? Podobno byli w kadrze ludzie, którzy każdego rywala rozpracowali do ostatniego szczegółu. Podobno...
"Waleczni i niebezpieczni" nie rozegrali w Niemczech ani jednego dobrego meczu. Owszem, przeciw gospodarzom walczyli i nie można im odmówić serca, ale to był ich OBOWIĄZEK! Czy ktoś dziś wyobraża sobie zawodowego piłkarza, który nie walczy i nie zostawia na boisku zdrowia, a potem idzie do kasy po wypłatę? Nie. Tymczasem nasi chełpili się, że walczyli. Fajnie, brawo. Ja też to przez moment doceniłem, potem jednak sam siebie otrzeęwiłem - czego gratuluję naszym? Że dali z siebie więcej niż w starciu z Ekwadorem?
"Waleczni i niebezpieczni" wygrali w Niemczech jeden mecz. Na ich nieszczęście kilka godzin póęniej kibice mogli obejrzeć mecz Anglii ze Szwecją. Dlaczego tamci potrafili biegać trzy razy szybciej? Naszym przeszkadzał upał...
Polski piłkarz lubi odwiedzać stylistę, stawiać włosy na żel, ubierać się w najmodniejsze ciuchy, robić sobie tatuaże, obwieszać się złotem, nosić sygnety i pierścienie - i pod tym względem nie różni się od wielu kolegów z innych reprezentacji, które na pewno na mundialu zajdą dużo dalej. Jest zatem "światowym" sportowcem. Szkoda tylko, że za tym nie idą podobne wyniki, a to, że zaangażowanie jest inne, a mniemanie o sobie większe, to już tragedia. Dlatego zastanawiam się, czy inny trener z tymi zawodnikami osiągnąłby na mistrzostwach coś więcej...
Nie mam jednak wątpliwości, że limit błędów, jakie popełnił Janas, się skończył. Niestety. Potrzebne są zmiany, trener z autorytetem, mający własne zdanie, spoza układów towarzyskich. Nie mam jednak wątpliwości, że ktoś taki do naszej kadry... nie trafi. No chyba że stery w naszym futbolu przejmą wreszcie inni ludzie, dla których sam awans na mundial nie jest sukcesem czterolecia...
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2006-06-22
Autor: ab