Dlaczego błogosławiony?
Treść
Uroczystości beatyfikacyjne to dla nas, Polaków, wielkie wydarzenie. Przecież nie mamy zbyt wielu orędowników w Niebie, wyniesionych przez Kościół na ołtarze; zresztą zawsze będziemy ich mieli za mało. Stanisław Papczyński, który na dziś dzień zamyka poczet polskich błogosławionych, nie jest nawet dwusetnym na liście wielkich Polaków w Niebie. A świętych jest na niej zaledwie trzydziestu trzech.
Cieszymy się więc z nowego błogosławionego rodaka, ale jego beatyfikacja jest - patrząc po ludzku - na tyle dziwna, że stawia przed nami kilka pytań.
Dlaczego o. Stanisław Papczyński zostaje wyniesiony na ołtarze? Był bez wątpienia wielkim świętym. Ale to nie znaczy, że musi być od razu formalnie uznanym za takiego przez Kościół. Przecież tysiące świętych żyło (i żyje) wśród nas, a nikt nawet nie zna ich imion i zasług.
Dlaczego Kościół wynosi go na ołtarze? Co więcej, dlaczego właśnie teraz, gdy od jego życia na ziemi dzieli nas ponad 300 lat? Kościół wprowadza w poczet błogosławionych człowieka, który na pierwszy rzut oka niewiele ma z nami wspólnego. Raz - z powodu oddalenia w czasie, dwa - bo jego styl życia nie pokrywa się z życiem ludzi współczesnych.
Dlaczego teraz? Odpowiedź na to pytanie wydaje się prosta. Kościół ogłasza go dziś błogosławionym, bo właśnie teraz za jego wstawiennictwem dokonał się cud. W takim razie pytamy dalej: Dlaczego Bóg pozwolił na cud właśnie w naszych czasach? Jest chyba jakiś powód, że nie zdarzył się on sto lat temu czy wcześniej. Bóg wpisał w tę beatyfikację jakieś zbawcze zamiary. Tak oto dochodzimy do tego, co najważniejsze. Pytamy: Po co o. Papczyński zostaje dziś beatyfikowany? Najprostsza odpowiedź - że jest to nasz nowy orędownik w Niebie - jest fałszywa, bo on jest tam już od wieków i od wieków modli się za nas. Po co więc daje go nam Bóg? Bo nowy błogosławiony jest nam dziś potrzebny jako wzór!
Wzór w czym? By znaleźć odpowiedź na to pytanie, zastosujmy metodologię używaną przez Jana Pawła II - zinterpretujmy dawne wydarzenia w świetle współczesnych znaków czasu.
Odczytajmy dwa najważniejsze znaki - wspólne dla życia nowego błogosławionego i dla naszego pokolenia. Ta zbieżność nie jest przypadkowa.
Pierwszy znak to "epoka kryzysu". Wiek XVII był początkiem upadku Rzeczypospolitej. Mimo podejmowanych wysiłków (także religijnych, np. próba utworzenia orderu Niepokalanego Poczęcia, śluby Jana Kazimierza), Polska nie uchroniła się od klęski. Czego zabrakło? Może - uprzedźmy nasze rozumowanie - tego samego, czego brakuje dzisiaj? Dziś, kiedy świat - a z nim nasza Ojczyzna - jest nacechowany kryzysem, może największym w historii, a "ludzkość stoi na rozdrożu" (Jan Paweł II), przyszłość napawa lękiem... Czy jest jakiś ratunek? Tak, wskazuje na niego drugi znak. To "ratunek w Niepokalanej".
W XVII w. Bóg dał ten znak w osobie o. Papczyńskiego. Ów święty mąż rozumiał, że drogą dla Polski jest Maryja Niepokalana. Żył dla tej prawdy i ją głosił. Był chyba pierwszym, który nadzieję na lepsze jutro związał z przywilejem Niepokalanego Poczęcia. Zakładając zakon marianów od Niepokalanego Poczęcia, chciał pokazać, w jaki sposób prawda ta może zmienić ludzi i narody...
Dziś Bóg raz jeszcze daje ten sam znak. Daje go nam przez o. Papczyńskiego - pierwszego polskiego szaleńca Niepokalanej. Przez jego beatyfikację przypomina, że na współczesne trudne czasy Bóg dał nam jako ratunek Niepokalaną (Siostra Łucja).
Beatyfikacja o. Stanisława to kolejne małe "objawienie" woli Bożej względem nas. Raz jeszcze Niebo mówi o roli Maryi Niepokalanie Poczętej. Czy trzeba przypominać, że prawda ta jest zdumiewającą dominantą współczesnych objawień (Benedykt XVI)? Bóg wskazuje w nich na coś nieracjonalnego, niezgodnego z duchem dzisiejszych czasów. Mówi, że aby pokonać zło, trzeba w swoje życie zaprosić "nieprzyjaźń między wężem a Niewiastą" (Rdz 3,15), bo to Ona - Maryja - zetrze głowę szatana. Tak chce Bóg, który uczynił Ją "nadzieją lepszego świata" (Paweł VI, Jan Paweł II).
Jeśli chcemy spełnienia obietnicy Fatimy, wypełnienia się proroctw Kolbego, Hlonda, Wyszyńskiego, to droga jest jedna. Nieracjonalnie nazwał ją o. Papczyński: "W Niepokalanej żyjemy, poruszamy się i jesteśmy." Mamy żyć w kręgu "zwycięskiej Niewiasty" (Jan Paweł II), "zapuścić korzenie w Niepokalanym Sercu Maryi" (Siostra Łucja). Mamy być prawdziwie oddani Maryi, a więc "święci i niepokalani" (Ef 1, 4). Mamy szanować każde poczęte życie, bo jest ono darem Bożym (cud beatyfikacyjny dotyczył wskrzeszenia dziecka w łonie matki). Nowy błogosławiony uczy: "Niech nie liczy na oglądanie Maryi w niebieskim przybytku ten, kto nie naśladował Jej tu na ziemskim wygnaniu, kto nie służył Jej zawsze z największym zapałem". Jej mamy zawierzyć, Ją mamy naśladować, odwracając się od świata i wybierając tylko świętość! By przyszedł "nowy, lepszy świat".
Wincenty Łaszewski
"Nasz Dziennik" 2007-09-15
Autor: wa
Tagi: o. papczynski