Dla Niemców podburzanie przeciwko Polakom to nie przestępstwo
Treść
Jeszcze Niemcy nie otworzyły swojego rynku pracy dla Polski i innych państw przyjętych pięć lat temu do UE, a już trwa kampania Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD) pod hasłem: "Wstrzymać inwazję Polaków". Tymczasem prokuratura w Goerlitz nie widzi znamion przestępstwa w antypolskich plakatach NPD, argumentując, że Polacy nie są grupą zamieszkałą w Niemczech. Neonaziści poczuli wiatr w żagle zwłaszcza po tym, gdy chadecy z CDU - CSU wydali uchwałę popierającą postulaty niemieckich "wypędzonych".
W Niemczech tegoroczna kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego niebezpiecznie zbliżyła się do treści rewizjonistycznych i rasistowskich. Najpierw niemieckie partie chadeckie we wspólnym programie wyborczym domagają się międzynarodowego potępienia wypędzeń i prawa powrotu dla "wypędzonych" Niemców. Bawarska CSU w swoim autonomicznym programie wyborczym poszła jeszcze dalej od CDU i żąda także powrotu przewodniczącej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach do rady fundacji zajmującej się upamiętnieniem niemieckich "wypędzeń". Zaraz po nich pokazali się neonaziści z NPD, którzy w Goerlitz rozwiesili plakaty wyborcze z napisem: "Wstrzymać inwazję Polaków". Plakaty zostały umieszczone na blokach mieszkalnych w centrum miasta i na przedmieściach. Znajdują się na nich hasła o powstrzymaniu "polskiej inwazji i zatrzymaniu zagranicznych kryminalistów".
Treść plakatów oburzyła jednego z polityków CDU Stephena Meyera, który złożył do prokuratury doniesienie przeciwko NPD i DSU (Niemiecka Unia Społeczna) w związku z podejrzeniem o podburzanie społeczeństwa do nienawiści rasowej. Zdaniem Meyera, którego okręg wyborczy znajduje się we wschodniej części Saksonii, plakaty te podburzają do nienawiści do Polaków. Rzecznik prasowy Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec Klaus Beier stwierdził, że tego typu plakaty - jak ten wymieniony oraz jeszcze inne - nie są wymierzone w Polskę, lecz faktem jest, że w Niemczech znajduje się zbyt dużo cudzoziemców.
Małe są jednak szanse na to, aby niemiecka prokuratura ścigała działaczy NPD. Już w pierwszych rozmowach z "Naszym Dziennikiem" rzecznik prokuratury w Goerlitz Till Neumann stwierdził, że prokuratura nie widzi szans, aby pozew Stephena Meyera został pozytywnie rozstrzygnięty, gdyż zdaniem prokuratury, treść plakatu nie wypełnia znamion przestępstwa polegającego na nawoływaniu do nienawiści, za który można ścigać w Niemczech. Według czynności śledczych - powiedział nam Neumann - wynika, że plakatu z napisem: "Wstrzymać inwazję Polaków", nie można podpiąć pod paragraf 130 niemieckiego kodeksu karnego, gdyż, jak wynika z treści paragrafu, nawoływanie do nienawiści następuje jedynie wtedy, gdy dane podlegające osądowi sformułowania (inaczej treści obrażające) skierowane są do grupy narodowościowej zamieszkującej Niemcy. - Paragraf 130 kodeksu karnego mówi wyraźnie, że z podlegającym karze nawoływaniem do nienawiści mamy do czynienia tylko wtedy, gdy ofiary tego przestępstwa są częścią niemieckiego społeczeństwa - powiedział nam Neumann, dodając, że ten plakat jest skierowany przeciwko obywatelom zagranicznym i dlatego w tym wypadku nie następuje wypełnienie znamion przestępstwa z paragrafu 130 niemieckiego kodeksu karnego. Na uwagę, że przecież także Polacy mieszkają w Goerlitz i całych Niemczech, rzecznik saksońskiej prokuratury stwierdził, iż plakat był skierowany nie przeciwko nim, lecz ogólnie przeciwko cudzoziemcom.
Tymczasem mieszkańcy Goerlitz protestują przeciw antypolskiej kampanii, jaką prowadzi neonazistowska NPD. Lokalna gazeta "Saechsische Zeitung" wydrukowała 120 zdjęć mieszkańców miasta, którzy wyrażają oburzenie antypolskimi plakatami wzywającymi do "zatrzymania inwazji Polaków na Niemcy". Zdjęcia umieszczono pod tytułem: "Jesteśmy przeciwko antypolskiej nagonce!". - Co zrobi Merkel z plakatami? - pytali mieszkańcy Goerlitz, oczekując wizyty kanclerz w swoim mieście.
Przeciwko antypolskiej nagonce zaprotestowały także miejscowe związki zawodowe, które rozpoczęły - jak informuje "Saechsische Zeitung" - zbieranie podpisów pod apelem do władz Goerlitz o usunięcie skandalicznych, antypolskich plakatów. Jak podała agencja DPA, kanclerz Merkel potępiła antypolską propagandę autorstwa NPD. - To już popychało Niemcy ku nieszczęściu - powiedziała Merkel w Goerlitz na wiecu przedwyborczym. Zaznaczyła, że takie działanie przeczy idei "pokojowego współżycia" narodów.
Jednak władze miasta nie widzą problemu i nie mają zamiaru wydawać żadnych nakazów, ponieważ, jak twierdzą, w okresie kampanii wyborczej partiom politycznym należy zapewnić możliwość prezentowania swojego programu.
Zdaniem berlińskiego adwokata Stefana Hambury, polskie władze powinny bardziej intensywnie i zdecydowanie działać w podobnych przypadkach. - Należy od słów przejść teraz do konkretnych czynów - uważa Hambura stwierdzając, że prawo unijne w wielu przypadkach może pomóc do podjęcia konkretnych kroków w sytuacjach podobnych do tych z wywieszaniem antypolskich plakatów.
Również w Austrii w związku z kampanią wyborczą pojawiły się rasistowskie plakaty i hasła. W tym wyścigu zdecydowanie dominuje Austriacka Partia Wolnościowa (FPOE), która za wszystko wini cudzoziemców, ale także biurokratów brukselskich. Daje temu wyraz na swoich plakatach, wypisując następujące hasła: "Chcemy przedstawicieli narodu, a nie przedstawicieli Unii Europejskiej" lub "Socjalna opieka zamiast europejskich koncernów" ("Soziale Waerme statt EU-Konzerne") lub bardziej rasistowskie w rodzaju "Nasz Kraj dla naszych dzieci" albo ujęte bardziej dosadnie "Austria dla Austriaków".
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-06-04
Autor: wa