Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dla nas kryzys się nie skończył

Treść

Z Przemysławem Wiplerem, dyrektorem Instytutu Jagiellońskiego, rozmawia Paweł Tunia

Kontrakt z RosUkrEnergo nie jest realizowany i spółka nie dostarcza gazu do Polski. Ze Wschodu łącznie płynie do nas 76 proc. pierwotnie planowanych ilości paliwa...
- Kryzys dla Polski się nie skończył. Polska dostaje mniej gazu niż w okresie największego kryzysu. Cały kontrakt na 2,5 mld m sześc. jest niewykonywany. Był on podpisany przez PGNiG i spółkę RosUkrEnergo. To oznacza, że jeżeli wydobywamy około 4 mld m sześc. gazu w kraju, około 8-9 mld importujemy na podstawie kontraktu jamalskiego, to brakujące 2,5 mld miało pochodzić właśnie z kierunku ukraińskiego. RosUkrEnergo wyrzucono z pośrednictwa w handlu rosyjskim gazem. Obecnie nie dostajemy ponad 20 proc. potrzebnego nam surowca.

Korzystamy już z rezerw zgromadzonych przez PGNiG, ale za dwa tygodnie może dojść znowu do ograniczenia dostaw dla przemysłu...
- To prawda. Wszystko zależy od tego, jakie będzie zużycie gazu w ogóle, co zależy m.in. od pogody. Mówiłem już jakiś czas temu, że z dostawami gazu będzie poważny problem, ale spodziewałem się go za jakiś czas. Mówiłem, że nie zostanie podpisany nowy kontrakt z Gazpromem i że to będzie oznaczać bardzo poważne problemy dla naszego przemysłu. Tymczasem problemy mamy wcześniej.

Można ten problem ominąć przez inne dostawy?
- Obecnie i przez najbliższe 5-7 lat nie będzie żadnego rozwiązania, jeśli Rosjanie nie będą chcieli podpisać nowego kontraktu na dostawy gazu.

Rezerwy gazu jeszcze posiadamy, ale mogą one wystarczyć na kilka, może kilkanaście tygodni...
- Przy trwającym braku dostaw, ciągłym deficycie surowca, wystarczy nam go na kilka miesięcy. Zapowiadane ograniczenia dostawy surowca dla firm będą dokonywane na podstawie wzajemnych umów między PGNiG a zakładami. Niepotrzebne jest do tego nawet przygotowane przez rząd rozporządzenie o ograniczeniu dostaw dla firm.

Okazuje się, że Polska nie może liczyć na pomoc Unii Europejskiej. Istnieje w UE tzw. solidarność energetyczna, ale pomoc z niej wynikająca jest uruchamiana, gdy zakłócenie dostaw osiągnie poziom 20 proc., ale nie dla jednego kraju tylko dla całej Unii...
- Na Unię nigdy nie mogliśmy liczyć.

Wspólna polityka energetyczna Unii jest pobożnym życzeniem?
- Ja wolałbym, żeby tej polityki nie było i aby nie powstała. Jej powstanie będzie oznaczać, iż będziemy dopłacać do Gazociągu Północnego.

Jakie jest wyjście z tej gazowej pętli, która coraz bardziej się zaciska? Opóźnienia w budowie gazoportu w Świnoujściu sięgają już 3 lat...
- W tej chwili powinno się dążyć do jak najszybszego uruchomienia terminalu na gaz skroplony w Świnoujściu. Specustawa dotycząca terminalu, do której publicznie zobowiązywał się premier Tusk, powinna być gotowa w ciągu 3-4 miesięcy. Z tym projektem byliśmy bardziej zaawansowani półtora roku temu. Dodatkowo jednak obniżono wiarygodność Polski dla tej inwestycji, bo poważni politycy, jak np. marszałek Senatu pan Borusewicz, mówili jeszcze miesiąc temu, że trzeba przemyśleć ponownie lokalizację gazoportu i zastanowić się, czy nie należałoby go przenieść do Gdańska.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-02-03

Autor: wa