Dla jednych sukces, dla innych porażka
Treść
Od wyrazów uznania dla sukcesu premiera po oskarżenie go o zaprzepaszczenie polskich interesów - w trakcie dyskusji w Sejmie o wynikach ostatniego szczytu w Brukseli kluby poselskie zaprezentowały szeroką gamę opinii na temat postawy premiera i wynegocjowanego przezeń kompromisu budżetowego. Głosowanie nad informacją rządu dzisiaj.
- Aby zmienić Polskę, trzeba liczyć przede wszystkim na siebie, ale środki z Unii mogą wzmocnić ten wysiłek - tymi słowami rozpoczął wczoraj premier Kazimierz Marcinkiewicz składanie sprawozdania przed Sejmem na temat wyników szczytu UE w Brukseli i kształtu osiągniętego kompromisu w sprawie nowej perspektywy finansowej UE na lata 2007-2013.
Dla Polski zarezerwowano w siedmioletnim budżecie UE 91 mld euro, w tym 59,7 mld euro na fundusze strukturalne i spójności. Zdaniem premiera, jest to więcej, niż można się było spodziewać.
- Za jedno euro wpłacone do unijnego budżetu otrzymamy cztery euro - przeliczył Marcinkiewicz, podkreślając, że Polska jest największym beneficjentem netto, ponieważ do naszego kraju trafi 10,5 proc. budżetu przeznaczonego dla 27 państw członkowskich (po rozszerzeniu o Bułgarię i Rumunię). Będziemy otrzymywać średnio 50 mld zł rocznie, podczas gdy przewidywane dochody budżetu państwa na 2006 r. wynoszą - 194 mld zł.
Premierowi udało się wynegocjować utworzenie dla Polski rezerwy w wysokości 3 mld euro na korektę strat wynikających z polityki kursowej (wymiany euro na złotówki). Pieniądze te zostaną uruchomione po 2010 r., o ile przewidywane straty się potwierdzą. Polska otrzymała też specjalną kopertę pomocy - 882 mln euro - dla najbiedniejszych regionów UE, do których zaliczono województwa: podlaskie, lubelskie, warmińsko-mazurskie, podkarpackie i świętokrzyskie.
Premier: lepsze perspektywy
Premier ocenił, że zawarty kompromis budżetowy daje Polsce lepsze perspektywy niż propozycja Luksemburga z czerwca br. - wprawdzie zarezerwowano dla nas w budżecie o kilka miliardów mniej, ale rekompensują to, zdaniem Marcinkiewicza, ułatwienia w dostępie do funduszy, takie jak zmniejszenie wymaganego udziału środków własnych w inwestycji z 25 do 15 proc., wydłużenie z 3 do 4 lat okresu wykorzystania dotacji i refundacja przez Unię kosztów podatku VAT płaconego przez beneficjentów.
Ten dobry wynik negocjacji osiągnięty został przez Polskę w niesprzyjających warunkach - podkreślił premier - kiedy największe państwa UE przeżywają spowolnienie rozwoju i notują deficyt finansów publicznych, w związku z czym dążą do ograniczenia wpłat do wspólnego budżetu, a publicznie stawiane jest pytanie o przyszłość integracji. Mimo tych problemów determinacja Polski w obronie zasady solidarności w UE oraz podjęcie się roli promotora całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej została przyjęta przez unijnych przywódców z uznaniem. Premier podziękował szefom rządów Francji i Niemiec - za pomoc w imię solidarności, oraz Wielkiej Brytanii - za rezygnację z części rabatu. Podziękował również Sejmowi i polskim posłom do Parlamentu Europejskiego za wsparcie udzielone jego rządowi podczas trudnych negocjacji.
Kluby poselskie zaprezentowały wobec wystąpienia premiera Marcinkiewicza wyjątkowo szeroki wachlarz stanowisk - od uznania dla sukcesu negocjacyjnego szefa rządu (PiS), po oskarżenie go o zaprzepaszczenie interesów Polski (LPR).
Budżet "zły i skąpy"
- Budżet UE jest zły i zbyt skąpy - ocenił Jan Rokita z PO. - Unia zwija się, gdy tymczasem dla Polski szansą byłaby pogłębiająca się integracja - zauważył, przyznając jednocześnie, że trudno za to winić premiera. Za jego błąd uznał natomiast Rokita to, co jest istotą programu PiS, a mianowicie fakt nawiązania w toku negocjacji sojuszów z państwami narodowymi, a nie z instytucjami UE, takimi jak Komisja Europejska czy Parlament Europejski. Platforma coraz wyraźniej staje się zwolenniczką rozmycia państw narodowych w strukturach UE.
Andrzej Lepper z Samoobrony określił kompromis budżetowy mianem "ewidentnej porażki", ponieważ budżet jest zbyt skąpy, aby pozwolił nam na nadrobienie dystansu wobec bogatych krajów Wspólnoty. Winą za to obciążył jednak nie premiera, lecz negocjatorów z poprzedniej ekipy, którzy zgodzili się na niekorzystne dla Polski warunki akcesji, tłumiące nasz potencjał rozwojowy.
Wojciech Olejniczak z SLD z nutą zazdrości wspomniał, że premier zawdzięcza sukces zgodnemu wsparciu wszystkich klubów, o jakim ekipa postkomunistyczna nie mogła marzyć. Szef SLD najwyraźniej zapomniał, jak parlament udzielił zgodnego wsparcia szefowi postkomunistycznego rządu w sprawie traktatu konstytucyjnego UE, reparacji wojennych od Niemiec czy wyłączenia jurysdykcji unijnych trybunałów w sprawach roszczeń tzw. wypędzonych. Za każdym razem wsparcie posłów było przez rząd SLD odrzucane.
Najmocniej zaatakował premiera Szymon Pawłowski z LPR. W jego ocenie, Marcinkiewicz poniósł w Brukseli klęskę. - Budżet jest dla Polski katastrofalny, a nasz kraj będzie płatnikiem netto do unijnej kasy, ponieważ nie ma szans na wykorzystanie w pełni oferowanych funduszy - mówił Pawłowski. Poseł LPR wniósł o odrzucenie informacji rządu.
- Premier nie poinformował, że zgodził się na wyższą składkę, zamiast 1,3 proc. PKB - 1,45 proc. PKB - wytknął szefowi rządu Zygmunt Wrzodak, poseł niezrzeszony. - Czy rząd wierzy, że Bruksela lepiej od nas wyda nasze pieniądze? - dopytywał się były poseł LPR.
- Wynik negocjacji różnie bywa oceniany w zależności od przyjętego punktu odniesienia - czy to będzie propozycja budżetowa KE, kompromis luksemburski czy też pakiet brytyjski - koncyliacyjnie zauważył poseł PSL Andrzej Grzyb.
Głosowanie nad informacją premiera dzisiaj.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2005-12-29
Autor: ab