Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dla Bożej inicjatywy ludzkie serca są otwarte

Treść

Z siostrą Anną Kołodziejczyk, przełożoną toruńskiej prowincji Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety, rozmawia Katarzyna Cegielska
Staraniem toruńskiej prowincji Sióstr Elżbietanek powstały dwa "okna życia" w diecezji toruńskiej. W czerwcu zostało otwarte "okno" w domu zakonnym przy ul. Mikołaja z Ryńska w Grudziądzu, a kilka dni temu przy ul. Rabiańskiej w Toruniu. Skąd wzięła się ta inicjatywa?
- Pierwsze "okno" nasze zgromadzenie otworzyło już w 2001 roku w Berlinie. Tam już bardzo duża liczba dzieci została przyjęta przez nasze współsiostry i znalazła swoje rodziny adpopcyjne. Co prawda jest to dużo większe miasto niż Toruń. W naszym kraju nie miałyśmy takiego "okna". I stąd bardzo szybko podchwyciłyśmy tę myśl.
Pragniemy pomóc matkom, które znajdują się w dramatycznej sytuacji. Stają przed podjęciem decyzji - czy dokonać aborcji, czy urodzić w momencie, kiedy czują, że nie dadzą rady wychować dziecka. My wychodzimy z propozycją - nie zabijać, urodzić, oddać do adopcji albo ostatecznie zostawić je u nas, zaopiekujemy się dzieckiem, zapewnimy mu bezpieczeństwo i rodzinę.
Jak wygląda taka procedura?
- Kiedy matka zostawi dziecko w "oknie", pół minuty od zamknięcia uruchomi się alarm. Kobieta jest anonimowa, może spokojnie odejść. Kiedy odnajdziemy dzieciątko, natychmiast musimy powiadomić pogotowie ratunkowe. Lekarz zbada dziecko, aby sprawdzić, czy jest zdrowe. Bo matki oddają dzieci w różnym stanie. Czasem jest tak, że pępowina nie jest dobrze związana, a czasem dziecko jest pięknie wypielęgnowane. Trudno nam oceniać matkę, dlaczego to robi. To jest zawsze dramat i dla matki, i dla dziecka. Ale ocenę zostawiamy zawsze Panu Bogu. Dla nas ważne jest, by ochronić kolejne życie. Jeśli dziecko jest zdrowe, przekazujemy je natychmiast do diecezjalnego ośrodka adopcyjnego. Dzieci więc pozostawione w naszym "oknie" trafią do rodzin katolickich.
Ksiądz biskup Andrzej Suski, wchodząc do pokoju, wyraził życzenie: "Oby to 'okno' pozostało puste"...
- Mamy nadzieję, że to "okno" jak najdłużej pozostanie puste. Ale jeżeli matka miałaby zostawić dziecko na ulicy, w śmietniku albo je zabić, to niech urodzi, odda, my je przekażemy dobrej rodzinie i zostanie wychowane.
Ta piękna inicjatywa, którą Siostry podjęły, wpisuje się w rok duszpasterski i jego hasło "Otoczmy troską życie"...
- Wpisuje się nie tylko w to hasło, ale także w historię naszego zgromadzenia i miasta. Moim marzeniem było, i siostry wiedziały o tym, by otworzyć "okno" w Toruniu. Jakoś nikt się nie kwapił do tego, nikt sam nie przyszedł, bo miejsce miałyśmy, potrzebowałyśmy tylko kogoś, kto zainicjuje to dzieło. Jedna z sióstr podjęła się sprawy i okazało się, że nie było osoby, do której ona by zadzwoniła czy poszła, która powiedziałaby: "Nie, siostro, nie wchodzę w to". Za każdym razem wszyscy bardzo chętnie się godzili. Myśmy włożyły w to tylko naszą pracę, a finanse były od dobrodziejów. Naprawdę, jeśli dzieło jest Boże, to ludzkie serca są bardzo szerokie.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-07-29

Autor: wa