Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Deprawacja przedszkolaków

Treść

Prywatne przedszkole - Centrum Zabaw Twórczych EDWARD w Gdańsku Oliwie - reklamuje się jako "nowoczesna placówka edukacyjna dla dzieci i ich najbliższych". Najwyraźniej jednym z dowodów tej "nowoczesności" jest uczenie przedszkolaków tolerancji dla zaburzeń seksualnych i wmawianie im, że homoseksualizm to tylko inny sposób na życie. Jutro będzie tam promowana wśród przedszkolaków książka pt. "Z Tangiem jest nas troje", wydana przez Roberta Biedronia, radykalnego działacza homoseksualnego.

Współorganizatorem spotkania w gdańskim przedszkolu jest trójmiejski oddział Kampanii Przeciw Homofobii. Książka "Z Tangiem jest nas troje" to pozornie niewinna opowiastka o parze dwóch samców - pingwinów z nowojorskiego zoo, wspólnie wychowujących pisklę. Dzieci nie są w stanie ocenić przesłania tej książki, ale dla dorosłych jest ono zupełnie czytelne: chodzi o "bezbolesne" przekonanie najmłodszych do rzekomej normalności zachowań homoseksualnych. Jak informują na swojej stronie internetowej właścicielki przedszkola, promocja książki zaplanowana jest w godzinach popołudniowych w formie specjalnych zajęć, takich jak: czytanie tekstu przez logopedę, prezentacja fragmentów książki z rzutnika oraz warsztaty plastyczne dla dzieci. Na uwagę zasługuje fakt, że - jak na placówkę niepubliczną przystało - za zdecydowaną większość oferowanych przez Centrum zajęć trzeba uiścić stosowną opłatę. Tymczasem wstęp na promocję książki homoseksualnego aktywisty jest całkowicie bezpłatny. - Pytanie zasadnicze, w jakim obszarze mieści się to działanie, po co jest ta promocja? To rodzice kupują swoim dzieciom książki, dlatego sensowne byłoby promować je wśród dorosłych. Nie rozumiem zatem, jaki jest cel organizowania czegoś takiego w przedszkolu - komentuje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr Wiesław Poleszak, adiunkt w Zakładzie Psychologii Wychowawczej i Psychoprofilaktyki Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Podkreśla, że nie chce komentować treści książki, ponieważ jej nie czytał. Natomiast wyraża zaniepokojenie, jaka jest jej idea: jeśli dwa samce pingwiny wychowujące pisklę są gdziekolwiek określone jako rodzina, jest to niebezpieczne, bo w ten sposób kształtuje się w dziecku predefinicję rodziny i ról społecznych. - Nie chciałbym dla swojego dziecka takiej książki, bo w moim interesie jako rodzica jest, żeby dziecko się rozwijało prawidłowo, zgodnie z własną płcią, i moim zadaniem jest wspomaganie jego rozwoju. Zatem chłopiec powinien dojrzewać do roli ojca, a dziewczynka do roli matki - wyjaśnia dr Poleszak. Zaznacza, że sporym zagrożeniem jest poruszanie tematyki odmienności seksualnej wśród przedszkolaków, ponieważ w świetle psychologii rozwojowej okres przedszkolny (4-5 lat) jest ważnym momentem kształtowania się seksualności dziecka, odkrywania własnej płciowości i różnic między chłopcem a dziewczynką.
Jego obaw nie podzielają organizatorzy spotkania promocyjnego. - W naszym Centrum organizujemy promocje różnych książek, z różnych wydawnictw, m.in. będzie też promocja książki "Z Tangiem jest nas troje" - wyjaśnia Ewa Ziółkowska, założycielka Centrum Zabaw Twórczych EDWARD. Jest zaskoczona negatywną reakcją na zawiadomienie o promocji na terenie prowadzonej przez nią placówki edukacyjnej. - Czytałam tę książkę i nie widzę w niej nic, co mogłoby wpłynąć niekorzystnie na małego człowieka. Wręcz przeciwnie, dotyczy ona tematu przyjaźni, miłości, opiekowania się kimś innym i nie widzę żadnego zagrożenia, które mogłoby dotknąć dziecko, które wysłucha tej książki - konkluduje Ziółkowska.
Doktor Wiesław Poleszak przypomina, że zgodnie z ustawą o oświacie to rodzice decydują o kierunku wychowania, natomiast szkoła czy przedszkole ma ich w tym wspierać. Dlatego to ich przede wszystkim powinno się zapytać, czy akurat "tolerancję" uważają za najważniejszą wartość, której trzeba uczyć już tak wcześnie. - Nie mówię, że nie powinno się dzieci uczyć tolerancji - a raczej akceptacji drugiej osoby, niekoniecznie ich zachowań. Ale pytanie, czy to jest dobry moment? Bo w moim odczuciu ani na tym etapie rozwojowym, ani na następnym nie ma zagrożenia nietolerancją. Więc nie rozumiem, dlaczego akurat w tym momencie się kładzie na to taki duży nacisk. Z mojego doświadczenia wynika, że jest wiele innych problemów, z którymi dzieci w przedszkolu sobie nie radzą i z którymi jeśli sobie nie poradzą i pójdą dalej, to będą miały poważne trudności w szkole - zaznacza dr Poleszak.
Ciekawe, co o tym myślą rodzice dzieci, które uczęszczają do Centrum? Bo promowanie tego typu treści w przedszkolach budzi sprzeciw rodziców przedszkolaków z innych części Polski. - Nie podoba mi się coś takiego. Dla przedszkolaków, małych dzieci, które dopiero zaczynają poznawać świat i wszystkiego się uczyć, jest jeszcze za wcześnie na takie tematy. Poza tym to rodzice powinni z dziećmi o tym rozmawiać i decydować, kiedy i jak to zrobią - uważa Katarzyna, mama trzyletniego Krzysia. Patryk, tata czteroletniej Gosi i dwuletniej Marty, początkowo nie mógł uwierzyć, że coś takiego może mieć miejsce w jakiejkolwiek placówce przedszkolnej. - Gdyby taka prelekcja miała odbyć się w przedszkolu, do którego chodzą nasze dziewczynki, skontaktowałbym się z panią dyrektor i poinformował ją, że nie życzę sobie, żeby moje dziecko brało udział w czymś takim - reaguje oburzony. - Musiałbym przejrzeć tę książkę, natomiast tak czy owak uważam, że jakimś nieporozumieniem jest próba wpajania jakiejkolwiek ideologii i zachowań będących dla dziecka, które ma 3-4 lata, całkowitą abstrakcją. Dziecko w przedszkolu ma się bawić, uczyć się rysować, rozwijać talenty plastyczne, a nie dowiadywać się, że na świecie żyją zwierzątka, które robią to czy tamto. To jest zadanie dla rodziców, żeby dziecko uświadomili, jak działa świat, a nie dla przedszkola - podkreśla.
Sprawę zna Zdzisław Szudrowicz, pomorski kurator oświaty, bo otrzymywał już e-maile na temat tego spotkania. Podkreśla jednak, że w tej konkretnej sprawie jest całkowicie bezradny. - Nie mogę bezpośrednio ingerować, ponieważ jest to przedszkole prywatne. Oprócz tego pani dyrektor zdecydowała się na tę promocję poza godzinami pracy przedszkola - wyjaśnia kurator Szudrowicz. Równocześnie podkreśla, że z jego strony nie ma jakiegokolwiek przyzwolenia na tę kampanię promocyjną, bo nikt spośród pracowników kuratorium na to spotkanie nie pójdzie. - Nie mam nic przeciwko Kampanii Przeciw Homofobii, ale też nie zamierzam ich w żaden sposób wspierać. Zgodnie z systemem wartości, który wyznaję, jeśli mówimy np. o wychowaniu dzieci, to najwłaściwsza dla mnie jest sytuacja, gdy dziecko jest wychowywane przez rodziców obu płci, a więc w związku heteroseksualnym - konkluduje kurator.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-10-01

Autor: wa