Demoralizacja na całego
Treść
Parlament Europejski przyjął wczoraj raport o strategii na rzecz praw dziecka. Nawiązuje on do prawa do zdrowia reprodukcyjnego, co zgodnie z definicjami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) oznacza również dostęp do aborcji, edukacji seksualnej i antykoncepcji, bez kontroli rodziców. Za "prawami reprodukcyjnymi" głosowali socjaliści, liberałowie (LiD), a chadecja (PO) pozostawiła na listach do głosowania dowolność w tej sprawie. Wśród Polaków sprzeciw zgłosiło jedynie PiS oraz niektórzy posłowie z PO, w sumie 190 posłów na ok. 700 obecnych. Kontrowersyjny przepis w raporcie został przegłosowany wbrew woli sprawozdawczyni, włoskiej poseł Roberty Angelilli (UEN, IT).
W punkcie 162 raport o strategii na rzecz praw dziecka przypomina: "prawo dzieci do zdrowia, szczególnie do zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego dorastających dziewcząt", i stwierdza, że ochrona zdrowia matek powinna stanowić nieodłączną "część przyszłej strategii na rzecz praw dziecka". W punkcie 163 dodaje ustęp o "szczególnym prawie nastolatków do zdrowia płciowego i reprodukcyjnego oraz do edukacji i usług w zakresie planowania rodziny, a także przypomina, że z tego względu powyższa kwestia musi stać się nieodłączną częścią przyszłej strategii na rzecz praw dziecka".
Zgodnie z przyjętą przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) definicją, prawo do zdrowia seksualnego oznacza, że ludzie, w tym dzieci, "mają prawo do prowadzenia odpowiedzialnego, zadowalającego i bezpiecznego życia seksualnego (sic!!!) oraz możliwość reprodukcji, a także podjęcia decyzji, czy i w jaki sposób to czynić. Bezwarunkowe jest tu prawo mężczyzn i kobiet do uzyskiwania informacji oraz posiadania dostępu do bezpiecznych, efektywnych, dostępnych metod regulacji zapłodnień zgodnych z dokonanych przez nich wyborem". Przy czym pod definicją "metod regulacji zapłodnień" kryją się m.in.: "prawo do stosowania środków antykoncepcyjnych, poszukiwania metod leczenia bezpłodności oraz przerywania niechcianych ciąż (sic!!!)". Zresztą samo stwierdzenie "usługi w zakresie planowania rodziny" nie wyklucza prawa do zabicia dziecka poczętego. Podobnie można interpretować zapis z punktu 164, mówiący o "szczególnych potrzebach w zakresie zdrowia płciowego".
- Trudno to komentować - stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł do Parlamentu Europejskiego Konrad Szymański (PiS). - To mówi samo za siebie - ocenił. - Myślę, że w Polsce wciąż żyjemy w kraju i w społeczeństwie, które ma lepsze wyczucie praw dzieci i tego, co jest dobrem dziecka, a co jest dla niego ryzykiem albo wprost szkodą. Z całą pewnością to pokazuje, że lewica jest obsesyjnie przywiązana do kwestii aborcji, antykoncepcji, edukacji seksualnej, wczesnej inicjacji seksualnej i wpycha swoją agendę tam, gdzie może. Nawet w taką sferę, jak prawa dzieci, gdzie poniekąd wiemy, że bardzo łatwo o nadużycia. Zatem wydawałoby się, że należy je trzymać możliwie daleko od tej sfery, ale odpowiedź lewicy jest całkiem inna. Z drugiej strony, mamy też pewną obojętność centroprawicy - zauważył.
Na szczególną uwagę zasługuje również punkt 165, w którym podkreśla się znaczenie wspierania polityki w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego w celu zmniejszenia i unikania chorób przenoszonych drogą płciową, w tym AIDS. Należy podkreślić, że owe "prawa" dzieci z założenia nie wymagają ani wiedzy, ani kontroli rodziców. Zapisy te wprowadzono, "mając na uwadze, że należy uznać prawa dziecka jako niezależnej osobowości prawnej i że mimo międzynarodowych i krajowych przepisów dziewczynki i kobiety są często ofiarami nierówności prawnych, społecznych i ekonomicznych, dotyczących wykonywania przysługujących im pozytywnych i podstawowych praw, takich jak dostęp do edukacji, szkoleń i ochrony zdrowia, bezpiecznej żywności, czystej wody oraz praw reprodukcyjnych dla nastolatek (sic!!!)" - czytamy w przyjętym wczoraj raporcie. Rodzi się w tym momencie pytanie, czy unijni decydenci zdają sobie sprawę z konsekwencji przyjętego dokumentu. Unia Europejska najwyraźniej nadal tkwi w błędnym przekonaniu, że receptą na zapobieganie chorobom przenoszonym drogą płciową jest stosowanie antykoncepcji oraz tzw. edukacja seksualna, natomiast najskuteczniejszym środkiem planowania rodziny - aborcja. Najwyraźniej przykłady Francji i Wielkiej Brytanii, gdzie tego typu skrajnie liberalna polityka poniosła fiasko i w zasadzie doprowadziła do kryzysu społecznego, są zbyt mało sugestywne, aby przekonać unijnych prawodawców do zmiany kursu.
Unijna schizofrenia
Raport, mimo fatalnych, skrajnie liberalnych zapisów, zawiera również pozytywne postanowienia. Przede wszystkim apeluje o zakazanie rozpowszechniania obrazów i treści szkodliwych oraz wprowadzania do obrotu brutalnych gier wideo, które "poprzez zachęcanie do przemocy i seksizmu mogą wywierać szkodliwy wpływ na rozwój psychofizyczny dziecka". Wskazuje przy tym na narastający problem wymiany plików multimedialnych zawierających obrazy pornograficzne. Wyraża przy tym swoje poparcie dla programu "Bezpieczniejszy internet". Posłowie wzywają w nim także do stosowania eksterytorialnego prawa karnego wobec turystyki seksualnej z udziałem dzieci. W zestawieniu jednak z ustępami prowadzącymi w linii prostej do demoralizacji dzieci i młodzieży, obniżenia wieku inicjacji seksualnej oraz obniżenia wartości tradycyjnego modelu rodziny brzmią one co najmniej kuriozalnie.
Może kiedyś wreszcie panowie parlamentarzyści wyciągną wnioski z dotychczasowych doświadczeń i zaczną promować zdrowy model rodziny, w którym dziecko będzie cieszyło się rzeczywistymi prawami dziecka, nie zaś unijno-liberalnym potworkiem prawnym, który z jego dobrem ma w niektórych momentach niewiele wspólnego. Czy tak trudno przyznać się do popełnionych błędów?
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2008-01-17
Autor: wa
Tagi: wa