Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Demontaż w imię współpracy

Treść

Najnowszy pomysł Brukseli można określić krótko: to dźwignia zdolna wysadzić z posad każde państwo narodowe. Unia Europejska przesłała do Warszawy w końcu lipca br. projekt rozporządzenia, które pozwala samorządom terytorialnym przystąpić do związku z innym państwem w celu wspólnego wykonywania zadań. Rząd Belki skrytykował niektóre postanowienia dokumentu, ale go nie odrzucił. Teraz kolej na Sejm.
Pod pretekstem realizacji polityki spójności, która ma niwelować różnice w rozwoju poszczególnych regionów Unii, Komisja Europejska zamierza wprowadzić nowy typ współpracy transgranicznej, który bezpośrednio zagraża integralności państw członkowskich. Najnowszy pomysł eurokratów dotyczy powoływania tzw. Europejskich Grup Współpracy Transgranicznej (EGWT). Projekt rozporządzenia w tej sprawie Bruksela przesłała do konsultacji w państwach członkowskich.
Europejskie Grupy Współpracy Transgranicznej są to całkiem nowe, nawet na gruncie UE, ponadnarodowe jednostki organizacyjne tworzone nie tylko przez władze lokalne i regionalne, ale również inne lokalne podmioty publiczne, a nawet... całe państwa członkowskie UE (art. 2 ust. 1 rozporządzenia). Te ponadnarodowe grupy mają być obdarzone osobowością prawną i prawem reprezentowania swoich członków wobec osób trzecich. Działać mają w ramach jednolitej, ustalonej w rozporządzeniu procedury, a ich szczegółowe zadania ma precyzować wielostronna umowa - tzw. konwencja w sprawie współpracy transgranicznej. Interpretacja prawna i stosowanie konwencji będzie się odbywać na podstawie porządku prawnego jednego z członków grupy. Przedsięwzięcia podejmowane wspólnie przez grupę byłyby finansowane ze źródeł wspólnotowych i z budżetu państwa członkowskiego, zaś odpowiedzialność finansowa członków grupy byłaby uzależniona od ich wkładu do wspólnego budżetu. Postanowienia rozporządzenia mogłyby być wprowadzone w życie nawet wbrew woli państwa członkowskiego (art. 15 preambuły). Europejskie Grupy Współpracy Transgranicznej mogłyby podejmować się wykonywania zadań z zakresu administracji publicznej. O tym, jak wielką wagę do tego postanowienia przywiązuje Komisja Europejska, świadczy fakt, że - w myśl rozporządzenia KE - uprawnienia tego strony nie mogłyby wyłączyć w drodze umowy (art. 13 preambuły).
Można więc sobie wyobrazić następującą sytuację: jakieś pograniczne województwo przystępuje wbrew woli władz państwowych do współpracy z sąsiednim państwem w ramach EGWT, podpisuje z nim umowę, w której przekazuje Grupie zadania z dziedziny administracji publicznej, jak np. szkolnictwo, koleje regionalne, wydawanie dokumentów, utrzymywanie porządku publicznego w miastach - paleta spraw jest ogromna. Następnie - przechodzi w tych dziedzinach "na garnuszek" bogatszego sąsiada i przyjmuje jego prawo... Czy przy takim scenariuszu można jeszcze mówić o suwerenności państwa macierzystego na swym terytorium?
Rząd polski zajął niejednoznaczne stanowisko w sprawie propozycji Brukseli. 17 września br. najpierw skrytykował najistotniejsze postanowienia dokumentu, potem jednak stwierdził, że "generalne założenia projektu rozporządzenia KE należy ocenić pozytywnie". Konia z rzędem temu, kto zgadnie, jak zachowa się przedstawiciel gabinetu Marka Belki podczas głosowania nad dokumentem na Radzie UE!
Obecnie rozporządzenie trafiło do Sejmu, gdzie ma go zaopiniować Komisja do spraw Unii Europejskiej.
"Projekt KE odbiega od dotychczasowej filozofii Europejskiej Konwencji Ramowej Rady Europy z 1980 r. o współpracy transgranicznej, która była oparta na zasadzie zachęcania władz państwowych do ułatwiania współpracy władz lokalnych bez nakładania jednak ponadnarodowych rozwiązań" - czytamy w stanowisku rządu, przygotowanym w Ministerstwie Gospodarki i Pracy, podpisanym przez wiceministra Krystynę Gurbiel. Zdaniem rządu, powoływanie nowych struktur na szczeblu wspólnotowym jest kosztowne i wydaje się raczej zbędne. Mimo to polskie władze zadeklarowały chęć przeanalizowania projektu "pod kątem koniecznych dostosowań prawnych i potencjalnych korzyści dla polskich regionów" ("korzyści regionów", a nie państwa polskiego jako całości!).
O jakie dostosowania w polskim prawie chodzi? Otóż kwestie prawnych form współpracy komunalnej są uregulowane w ustawach o samorządzie gminnym, powiatowym i wojewódzkim oraz w ustawie o zasadach przystępowania jednostek samorządu terytorialnego do międzynarodowych zrzeszeń społeczności lokalnych i regionalnych. Zawarte tam przepisy nie dają samorządom podstaw do wchodzenia w związki z innymi państwami, a także wykluczają ekspressis verbis przekazywanie ponadnarodowym zrzeszeniom zadań administracji publicznej, praw majątkowych i pieniędzy z budżetu samorządu. Dotychczasowe prawo polskie umożliwia też organom państwowym (MSWiA) ewentualne zablokowanie wejścia samorządów do struktur ponadnarodowych, jeśli byłoby to niekorzystne dla państwa. Rząd nie musi jednak dostosowywać tych przepisów do unijnego rozporządzenia, ponieważ przyjęta z chwilą akcesji zasada pierwszeństwa prawa wspólnotowego nad krajowym sprawia, że w razie kolizji z prawem wewnętrznym Polski rozporządzenie KE jest prawem nadrzędnym.
Małgorzata Goss



Reorganizacja Europy
Dzisiaj już chyba dla każdego jest oczywiste, w jakim kierunku ewoluuje Unia. Rozporządzenie Komisji Europejskiej w sprawie grup transgranicznych pokazuje jak na dłoni metodę, przy pomocy której unijne przepisy rozkładają państwo narodowe, zastępując je strukturą regionów. Jednak nie dla każdego państwa narodowego polityka ta oznacza unicestwienie: największe i najsilniejsze państwo Unii - Niemcy, liczą na to, że z czasem uda się im zorganizować "Europę Regionów" pod własną egidą. Bez wojny.
MaG

"Nasz Dziennik" 25-10-2004

Autor: Ku8a