Demontaż Serbii
Treść
Premier Kosowa Hashim Thaci odczytał wczoraj w parlamencie tekst deklaracji niepodległości, ogłaszając Kosowo "niepodległym, suwerennym i demokratycznym państwem". Po jej przyjęciu przez zgromadzenie oderwanie od Serbii tej zamieszkałej głównie przez kosowskich Albańczyków prowincji stało się faktem. Tym samym uruchomiono mechanizm, którego działania nie sposób do końca przewidzieć. Rząd Serbii protestuje. Nie wyklucza również zastosowania dyplomatycznych i ekonomicznych sankcji. Przeciwko odłączeniu się prowincji od Serbii wypowiedział się także Kościół prawosławny. W obawie przed możliwymi zamieszkami NATO wysłało do Kosowa siły pokojowe.
- Serbia nigdy nie uzna niepodległości Kosowa - oświadczył wczoraj prezydent Serbii Boris Tadić. - Państwo serbskie pozostanie w Kosowie, aby pozwolić swym obywatelom, Serbom, i wszystkim, którzy są lojalni wobec Serbii, na prowadzenie normalnego życia - powiedział serbski minister ds. Kosowa Slobodan Samardzić. Zarówno rząd Serbii, jak i prawosławni biskupi podkreślają, że Kosowo "było i zawsze będzie serbskie". Dla Belgradu dzisiejsza deklaracja jest "nielegalna". Premier tego kraju Vojislav Kosztunica nazwał niepodległą republikę kosowską "fałszywym państwem". Szef rządu serbskiego nazwał akt proklamowania niepodległości "serbskiej prowincji" wynikiem bezprawnych działań Stanów Zjednoczonych, które "gotowe są dla swych interesów wojskowych łamać międzynarodowy porządek prawny". Jeszcze wcześniej zapewnił kosowskich Serbów, że nadal będą traktowani jako "pełnoprawni obywatele Serbii". Zapowiedział jednocześnie próby utrzymania gospodarczej i administracyjnej kontroli nad zbuntowaną prowincją.
Zamieszkujący prowincję Serbowie obawiają się szykan ze strony zdecydowanie liczniejszych Albańczyków. W ciągu ostatnich ośmiu lat, wskutek prześladowań, Kosowo opuściło około 200 tys. Serbów. Powody do obaw ma również Bułgaria, której niektóre rejony są zamieszkane w większości przez ludność turecką.
Rada Bezpieczeństwa ONZ zebrała się wczoraj o godzinie 19.00 czasu polskiego na specjalnie zwołanym posiedzeniu, którego inicjatorem była Rosja domagająca się podjęcia kroków w kierunku anulowania decyzji władz w Prisztinie. - Rosja z pełnym zrozumieniem odnosi się do stanowiska Serbii, która zapowiedziała, że nie uzna niepodległości Kosowa - oświadczył wczoraj rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow na wiadomość o przyjętej przez Kosowo deklaracji niepodległości. - Nie można nie zdawać sobie sprawy z tego, że decyzje kosowskich przywódców grożą eskalacją napięcia i międzyetnicznej przemocy w tej prowincji, jak również nowym konfliktem na Bałkanach - tłumaczyło rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Mimo obecności wojsk NATO już kilka godzin po ogłoszeniu secesji nieznani sprawcy obrzucili granatami budynki ONZ i Unii Europejskiej w Kosovskiej Mitrovicy na północy Kosowa. - Natowskie siły KFOR będą kontynuować pełnienie obowiązków w Kosowie, by zapewnić bezpieczeństwo na całym terytorium, na którym trwają zamieszki.
Unijna logika, a raczej należałoby rzec - jej brak, jest zadziwiająca. Z jednej strony bowiem świadomie antagonizuje się Serbów z kosowskimi Albańczykami, nie tylko dopuszczając do odseparowania się integralnej części Serbii, ale jawnie ją popierając. Z drugiej zaś liczy się na obecność obydwu w strukturach unijnych. - Przyszłość zarówno Kosowa, jak i Serbii leży w Unii Europejskiej - oświadczył wczoraj przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski (PO). - Unii Europejskiej zależy na możliwie jak najszerszym uznaniu nowego europejskiego państwa - podkreślił. - Państwa członkowskie UE będą zachęcały Serbię do zachowania proeuropejskiego kursu, co już potwierdziła, wybierając Borisa Tadicia na prezydenta - dodał Saryusz-Wolski.
Unia Europejska "przyjęła do wiadomości ogłoszenie niepodległości", pozostawiając uznanie zbuntowanej prowincji za nowe państwo w gestii poszczególnych członków Wspólnoty.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2008-02-18
Autor: wa