Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Demontaż polskości

Treść

Polska zmierza do ratyfikacji dokumentu Rady Europy o nazwie Europejska Karta Języków Regionalnych i Mniejszościowych. Osoby posługujące się językami lub dialektami wskazanymi przez rząd w chwili ratyfikacji dokumentu nabędą w ten sposób szereg uprawnień, których realizacja stanie się niechybnie dużym obciążeniem dla budżetu państwa. Dla przykładu: przepisy dotyczące oświaty i szkolnictwa zakładają, że języki mniejszości narodowych czy etnicznych mogą stać się językami wykładowymi w przedszkolach, szkołach podstawowych, średnich i na uczelniach. Karta przewiduje też możliwość posługiwania się nimi w dokumentacji urzędowej. W opinii krytyków tego typu poczynań, wprowadzenie projektu w życie może podważyć integralność państwa polskiego. Warto zaznaczyć, że kraje UE nie godzą się na ograniczanie roli własnych języków narodowych. I tak np. izba wyższa niemieckiego parlamentu, Bundesrat, w przyjętej niedawno rezolucji wezwała niemiecki rząd do bardziej energicznych działań na rzecz uwzględnienia języka niemieckiego w publikacjach, bankach danych, na konferencjach i w przetargach.
Europejską Kartę Języków Regionalnych i Mniejszościowych Rada Europy przyjęła w czerwcu 1992 r. Od tamtej pory podpisało ją 45 państw, a 17 z nich ją ratyfikowało. 12 maja ubiegłego roku Kartę podpisała również Polska. Obecnie tylko od zgody parlamentu i prezydenta zależy, kiedy dokument zostanie ratyfikowany.
Jak poinformował nas Departament Wyznań i Mniejszości Narodowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, obecnie w resorcie trwa przygotowanie dokumentu do ratyfikacji. Ministerstwo prowadzi też dyskusję z organizacjami mniejszościowymi na temat zastosowania rozwiązań proponowanych w Karcie.
Podczas jednej z ostatnich konferencji prasowych poświęconej ratyfikacji Karty podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Paweł Dakowski podkreślał, że rząd, przystępując do prac nad przygotowaniem procedury ratyfikacji Karty, podejmuje jednocześnie dyskusję z przedstawicielami mniejszości narodowych i etnicznych, społecznościami posługującymi się językami regionalnymi oraz z samorządem terytorialnym.
Karta przewiduje szereg uprawnień dla osób posługujących się językami mniejszości. Dotyczy to wielu aspektów życia społecznego. Przepisy z zakresu oświaty i szkolnictwa zakładają, że języki te mogą stać się językami wykładowymi w przedszkolach, szkołach podstawowych, średnich i wyższych. Ponadto państwo miałoby obowiązek zapewnienia emisji przynajmniej jednego programu radiowo-telewizyjnego oraz utworzenia jednego czasopisma w języku, którym posługuje się dana mniejszość. Zapisy Karty przewidują też wsparcie budżetowe wszelkich przejawów działalności kulturalnej mniejszości.
Dokument zakłada również, że wszelkie wnioski składane do urzędów mogą być napisane w języku mniejszości, ponadto mają posługiwać się nim urzędnicy administracyjni.
W odniesieniu do działań gospodarczych i społecznych Karta przewiduje, żeby władze publiczne włączyły do przepisów finansowych i bankowych postanowienia zezwalające na używanie języków regionalnych lub mniejszościowych na przykład do sporządzania poleceń płatności, czeków, przekazów lub innych dokumentów finansowych. Ułatwienia dotyczą też sądownictwa. Jeżeli Karta zostanie ratyfikowana, państwo będzie musiało zapewnić obywatelowi polskiemu posługującemu się tzw. językiem chronionym, by mógł zeznawać przed sądem właśnie w nim. To samo dotyczy całego postępowania sądowego. Będzie to się jednak wiązało z koniecznością zatrudnienia tłumaczy, a to narazi budżet państwa na dodatkowe wydatki.
W opinii eksperta sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych prof. Grzegorza Janusza, wiele artykułów tego dokumentu już znajduje się w polskim ustawodawstwie, np. respektowanie oryginalnego brzmienia imion i nazwisk.

Polakom na obczyźnie coraz trudniej
Wydawałoby się, że wraz z opracowywaniem przepisów promujących mniejszości narodowe w Polsce powinien poprawić się status osób narodowości polskiej mieszkających poza granicami naszego kraju. Tak jednak nie jest i wszystko wskazuje na to, że niestety nie będzie.
Przykładem jest sytuacja Polaków na Litwie (mieszka tam ok. 300 tys. naszych rodaków). Okazuje się, że polskie dzieci nie mają tam dostępu do polskich podręczników, mimo że gwarantuje im to tamtejsza ustawa o oświacie. W dodatku władze Litwy dążą do zamykania polskich szkół. - Brakuje polskich podręczników, których w dodatku nie można sprowadzać z Polski, bo władze oświatowe Litwy się na to nie godzą - tłumaczy Michał Mackiewicz, prezes Związku Polaków na Litwie.
Podobne trudności przeżywają Polacy mieszkający na Białorusi. Językami urzędowymi są tam jedynie białoruski i rosyjski, więc nie ma możliwości załatwienia w języku ojczystym żadnej sprawy w urzędzie. Dla ponad 400 tys. Polaków mieszkających na terenie tego państwa funkcjonują zaledwie dwie szkoły: w Grodnie i w Wołkowysku, w których językiem wykładowym jest język polski. W szkołach z nauczaniem języka polskiego tylko w klasach początkowych (0-3) polskie dzieci mogą uczyć się z polskich podręczników, starsze klasy obowiązuje natomiast nauka w językach urzędowych, czyli rosyjskim lub białoruskim. Często dochodzi też do sytuacji, w której brakuje polskich podręczników. Wówczas można liczyć tylko na pomoc ze strony polskich fundacji.
Na uwagę zasługuje również sytuacja naszych rodaków w Niemczech. Zamieszkali tam Polacy nie mają nawet statusu mniejszości narodowej, co pozbawia ich wielu praw wynikających z tamtejszych przepisów. Niemcy stawiają bardzo wyostrzone kryteria nabycia statusu mniejszości narodowej. Jest to m.in. posiadanie obywatelstwa niemieckiego czy też zamieszkanie tych osób na zwartym terenie. W opinii Polonii niemieckiej, warunki te są niemożliwe do spełnienia.
- Stawia się warunki nie do spełnienia. Nie można wymagać, aby 1,5 mln ludzi posiadających polski paszport i pracujących w różnych landach zgromadziło się w jednym miejscu - wyjaśnia prof. Piotr Małoszewski, wiceprezes stowarzyszenia Chrześcijańskie Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech.

Język - niebezpieczne narzędzie politycznych przetargów
Jednym z wymogów ratyfikacji dokumentu jest wskazanie przez dane państwo członkowskie, jakie języki zostają zaliczone do grupy języków chronionych, czyli regionalnych lub mniejszościowych. Według definicji Karty, są to języki tradycyjnie używane na określonym terytorium państwa przez jego obywateli tworzących grupę mniejszą od pozostałej części tego państwa i różniące się od języka oficjalnego. Okazuje się przy tym, że definicja ta nie obejmuje dialektów językowych języka oficjalnego (m.in. kaszubskiego).
W opinii przeciwników ratyfikacji Karty, stwarza to realne niebezpieczeństwo, że kwestia uznania danej mniejszości posługującej się językiem chronionym może stać się polem politycznych przetargów. Karta nie wprowadza bowiem żadnej definicji mniejszości.
- Może być tak, że o prawa określone Kartą będą ubiegać się grupy osób, którym te przywileje właściwie nie powinny przysługiwać. Może to spowodować również fikcyjny wzrost liczby członków mniejszości - tłumaczył Jerzy Czerwiński (RKN) z sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych.
Jego zdaniem, mniejszości są tylko narzędziem w rękach strategów z SLD - tak naprawdę chodzi o destrukcję państwa polskiego. Przykładem tego jest ograniczanie roli języka narodowego, który stanowi o spójności kulturowej i politycznej całego Narodu. Świadczy o tym chociażby znowelizowana 4 marca br. ustawa o języku polskim, która znosi dotychczasowe regulacje. Dotyczy ona m.in. sfery gospodarczej. Nowela znosi obowiązek zawierania umów o pracę w języku polskim, co przewidywała dotychczasowa ustawa z 7 października 1999 r. Do zawarcia umowy w języku obcym może dojść na żądanie pracobiorcy i pracodawcy będącego obywatelem państw członkowskich UE. W praktyce oznacza to, iż pracodawca może zawierać umowy i prowadzić dokumentację pracowniczą w języku obcym.
Zdaniem Zdzisława Podkańskiego (PSL), byłego ministra kultury w latach 1996-1997, nowe przepisy ograniczają rolę języka ojczystego oraz wprowadzają niepotrzebny biurokratyzm.
- Polscy pracownicy będą musieli biegać od urzędu do urzędu z tłumaczami przysięgłymi. Również sądy będą wtedy musiały rozstrzygać spory w oparciu o dokumenty pisane w językach obcych. Trudności będą miały też banki i urzędy skarbowe - wyjaśnia Podkański. Zdaniem Stanisława Papieża (KP LPR), przepisy ustawy otwierają drogę do liberalizacji ochrony języka polskiego i stwarzają szerokie możliwości interpretacyjne aktów normatywnych.
Warto zaznaczyć, że kraje UE nie godzą się na ograniczanie roli własnych języków narodowych. Na przykład izba wyższa niemieckiego parlamentu, Bundesrat, w przyjętej w miniony piątek rezolucji wezwała niemiecki rząd do bardziej energicznych działań na rzecz uwzględnienia niemieckiego w publikacjach, bankach danych, na konferencjach i w przetargach.
Anna Ambroziak



Według oficjalnych danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2002 r. w Polsce ponad pół miliona osób używało języka innego niż polski.
Na terenie naszego kraju mieszka 109 deklarowanych narodowości. Wśród najliczniejszych pojawiała się po ostatnim spisie powszechnym narodowość niemiecka - ok. 160 tys. osób. Mniejszość białoruska liczy 49 tys. osób, ukraińska - 31 tys. osób. Wśród innych społeczności, które wyróżniają się pod względem liczebności, GUS wymienia: Ślązaków - ponad 170 tys., oraz Romów - ok. 134 tys. osób. W dalszej kolejności są m.in. Rosjanie, Łemkowie, Litwini (ok. 6 tys.) oraz Kaszubi (nieco ponad 5 tys.).
oprac. AA
Nasz Dziennik 28-04-2004

Autor: DW