Demontaż najważniejszych przedsiębiorstw
Treść
Rząd ma projekt restrukturyzacji zadłużenia 46 spółek o szczególnym znaczeniu dla rynku pracy, które sięga wraz z odsetkami ok. 8,5 mld zł. W opinii ekspertów, rządowy projekt tylko pozoruje naprawę sytuacji tych przedsiębiorstw. Istnieje bowiem uzasadniona obawa, że w konsekwencji to społeczeństwo będzie musiało spłacać te długi. Ponadto przedsiębiorstwa utracą część niezbędnego do normalnego funkcjonowania majątku, a wielu pracowników może znaleźć się na bruku.
Rząd chce przeprowadzić restrukturyzację 46 przedsiębiorstw o szczególnym znaczeniu dla rynku pracy, które znajdują się w złej sytuacji finansowej i nie wywiązują się ze spłaty zadłużeń. Projekt nowelizacji ustawy o pomocy publicznej dla tych przedsiębiorstw zakłada, że powstanie specjalna spółka restrukturyzacyjna, zwana Operatorem, w całości należąca do Skarbu Państwa. Przejmie ona odpowiedzialność za spłatę części zadłużenia publiczno-prawnego zagrożonych przedsiębiorstw. Jednocześnie ma jednak dysponować częścią majątku firm o wartości 25 proc. owego zadłużenia. Inicjatywa ta może więc przerodzić się w niekontrolowaną wyprzedaż majątku zakładów pracy, które automatycznie będą musiały zmniejszać produkcję i zwalniać pracowników, bo będą traciły mienie - nieruchomości i sprzęt. Wiadomo również, że z tej wyprzedaży i tak nie uda się spłacić całości przejętego zadłużenia, więc w efekcie na resztę będą musieli złożyć się wszyscy podatnicy.
Jeżeli Sejm przyjmie rządowy pomysł i zaakceptują go wierzyciele, wówczas 46 przedsiębiorstw będzie musiało wydzielić część zadłużenia - m.in. wobec ZUS, Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych czy Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych - oraz przymierzyć się do oddania majątku o wartości 25 proc. tego zadłużenia.
Postępowanie restrukturyzacyjne ma być wszczynane przez prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu na wniosek danego przedsiębiorstwa. Jak zapewniał na posiedzeniu sejmowej komisji gospodarki prezes ARP Arkadiusz Krężel, Agencja podpisała już 42 takie wnioski. W przypadku 4 pozostałych spółek, jeżeli nie dojdzie do ugody restrukturyzacyjnej albo plan restrukturyzacji nie zostanie wykonany, wydana będzie decyzja o umorzeniu postępowania restrukturyzacyjnego. Konsekwencją tego może być wszczęcie postępowania układowego albo upadłościowego.
Spółka restrukturyzacyjna, zwana Operatorem, miałaby przygotować w ciągu 9 miesięcy plan spłaty przejętych zobowiązań oraz propozycje ich umorzeń. Praca Operatora, czyli cała restrukturyzacja, potrwa nie dłużej niż 2 lata od chwili wejścia w życie rządowej nowelizacji. Na czym miałaby polegać? W zasadzie są dwie możliwości - sprzedawanie wszystkiego, co się da z "uzdrawianych" przedsiębiorstw lub czerpanie z i tak już pustego budżetu państwa, czyli sięganie do kieszeni podatników.
Rządowy projekt dotyczy spółek z takich branż, jak: górnictwo węglowe, hutnictwo, koksownictwo, budowa statków, produkcja silników, zakłady metalowe, elektrotechniczne i chemiczne, a także przemysł obronny oraz przedsiębiorstwa z przemysłu: odlewniczego, metali nieżelaznych, drzewnego, dziewiarskiego, szklarskiego, ceramicznego, budowlanego, jak również 6 szpitali. Ich łączne zadłużenie wobec budżetu państwa wynosi z odsetkami ok. 8,5 mld zł. Każda z tych firm zatrudnia co najmniej tysiąc osób, łącznie - ponad 50 tys. pracowników.
Warto też zaznaczyć, że spółka restrukturyzacyjna przez rok od momentu przejęcia zobowiązań miałaby korzystać z różnych ulg, m.in. z opłat za korzystanie ze środowiska. Ponadto nie będzie można wobec niej zastosować postępowania egzekucyjnego.
Zdaniem opozycji, system ulg to dodatkowe obciążenie dla budżetu i kolejny przykład działania na niekorzyść państwa. - Jak zwykle takie przywileje odbędą się kosztem budżetu - tłumaczy Andrzej Diakonow (PiS) z sejmowej komisji gospodarki.
Również według prof. Andrzeja Kaźmierczaka z Katedry Bankowości Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, system spłaty długów zaproponowany w projekcie spowoduje powstanie łańcucha zatorów płatniczych ze wszelkimi konsekwencjami dla społeczeństwa i budżetu państwa. - Spowoduje to spadek dochodowości przedsiębiorstw, a w rezultacie spadek podatków płaconych przez nie do budżetu państwa, nie mówiąc już o likwidacji miejsc pracy. Jak zwykle za wszystko zapłaci społeczeństwo - tłumaczy prof. Kaźmierczak.
Tak więc proponowane przez rząd rozwiązanie to - zdaniem ekspertów - jedynie pozory naprawy sytuacji przedsiębiorstw, a proponowany w projekcie okres 9 miesięcy to tylko plan, który będzie przedstawiony instytucjom publiczno-prawnym, co operator sprzeda i na jakich warunkach. - Generalnie spłaca się tylko 25 proc. całości zadłużenia zakładu. Stwarza się więc tylko pozór spłaty wszystkich długów - tłumaczą eksperci. Ponadto istnieje uzasadniona obawa, że środki uzyskane ze sprzedaży 25 proc. majątku przedsiębiorstw nie pokryją większości jego zadłużenia. W konsekwencji resztę długów (ponad 6 mld zł) będzie musiało spłacać już i tak zubożałe polskie społeczeństwo.
Anna Raszkiewicz
Praktyka czyni mistrza
Najnowszy rządowy projekt równocześnie "cudownie" niweluje długi najważniejszych przedsiębiorstw, a przy okazji "uzdrawia" je z części mocy produkcyjnych. W ten sposób za jednym zamachem zmniejsza się dochodowość przedsiębiorstw oraz ilość podatków płaconych przez te zakłady do budżetu państwa. A przy tym z kieszeni podatników ponownie znikają miliardy złotych. Przy okazji pomysł koresponduje z przepisami UE, która lubi, gdy ogranicza się produkcję krajową. Cóż, praktyka czyni mistrza...
RA
Nasz Dziennik 17-09-2003
Autor: DW