Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Delikatność

Treść

Jest jej, niestety, coraz mniej. Przegrywa na każdej linii. Mówią, że takie czasy: trzeba mocy, jednoznaczności – tak, jakby ona miała być słaba i niejednoznaczna! Jej strategia jest jednak inna. Wymagająca, dlatego więc tak niepopularna. I to, paradoksalnie po obu stronach, gdyż trudno ją zarówno stosować, jak i przyjąć. Dotyka tak głębokich, wrażliwych warstw i potrzeb naszego życia, że się zaczynamy… wstydzić. Po prostu przyzwyczailiśmy się do brutalnej bezwzględności, niezależnie od tego, czy wynika ona z wyrachowania czy z ignorancji lub gruboskórności.

A przecież, aby zaistniało prawdziwe spotkanie, prawdziwa miłość potrzeba nade wszystko właśnie jej: delikatności. Ona otwiera, chroni, przeprowadza, zachowuje, dopowiada. I zawsze pozostawia to, gdzie wniknęła otwarte, bo prowadzi ku nieskończoności. Chce zawsze wzrostu, gwarantuje go. Dlatego nie może nigdy powiedzieć „wystarczy”. Nieustannie szuka dróg do tego, by było głębiej, piękniej, radośniej. Jest w tym nieukojona, niebłagalna. Na swój sposób zaborcza – jak morze. Może zresztą dlatego się jej boimy. Jak wślizgnie się do środka i pozwolimy jej działać – a łatwo się to może stać, bo jest taka słodka i czuła, dotyka tego wszystkiego, czego nam brakuje, bośmy to zagłuszyli – jeśli damy jej przystęp, pomału zacznie nas zmieniać. I dobrze. I oby. Bo tak bardzo jej potrzeba. Na każdym centymetrze naszego życia, w każdej chwili naszych spotkań.

Jest zwiastunem tajemniczej, ukrytej prawdy o nas samych, nieodłączną towarzyszką Bożej Łaski. Ze swej natury, choć ostatecznie przyjęta jest tak owocna, niczego nie czyni dla siebie, ale dla niej. Jest jej śladem i zapowiedzią, promieniem i wonią.

Delikatność wykonuje wielką pracę dla Łaski – ale przecież i przez Łaskę, i z nią. Oczyszcza nas, wygładza, często po prostu przemienia i prześwietla, oddzielając nas od tego, co nie nasze. Czyni nas na powrót nami samymi, jak kiedyś, zanim poszliśmy na rozmaite kompromisy ze światem stając się dorosłymi.

A może jest po prostu imieniem Łaski, jej gestem, pocałunkiem? Jej pragnieniem, by objąć wszystko – cicho, ostatecznie i skutecznie – jak morze, jak słoneczne światło w ciepły, wiosenny dzień…?

To, delikatnie wchodzi
w Gomer,
trzyma Gomer zdala
od Gomer
i bierze ją do siebie
i tak Gomer jest
wewnątrz.
Nie ma tam już żadnych sztachet
wokół Gomer
żadnego ogrodzenia, wewnątrz którego
osiadła.
Tam, gdzie Gomer klęka lub
miele kukurydzę lub
zmienia biegi,
tam płynie
wieczne morze [Wiersz nosi tytuł Morze].

Wieczne morze delikatności jest zarazem wiecznym morzem łaski. Nie da się ich oddzielić. Mają wody jednakowo przejrzyste i łagodne. Nikt w nich nie utonie. Unoszą wszystkich ku słońcu. A gdy kto zmęczony, pozwalają nawet odświeżyć się w srebrzystej toni, która okazuje się gościnna i serdeczna.

Taką delikatność w służbie Bożej Łaski miał zapewne św. Benedykt, pisząc o opacie, by „polecenie jego, albo nauka zapadały w serca uczniów jako zaczyn Bożej sprawiedliwości” (RB 2, 5). Zapadać to nawet nie wchodzić. To wnikać, niejako naturalnie, aż do dna. Wsączać się. Spływać, kropla po kropli, łagodnie obejmując i spłukując wszystko, co napotkają na drodze. Nieść dynamizm uzdrowienia i życia. Jako zaczyn, czyli początek tajemniczych procesów zrozumienia, przemian, otwierania się…

Życie codzienne w swoim coraz bardziej obsesyjnym udręczeniu tęskni za delikatnością. Może dlatego jest tak utrudzone, że mu jej brak. Bezwzględność i ostrość kosztują. Wyniszczają od środka i od zewnątrz. Odbierają oddech i sens. Wysuszają. Delikatność odświeża i daje moc – jak wonny olejek, który oczyszcza i regeneruje. Ze swej natury chce wniknąć w najtwardsze nawet, pordzewiałe, pozacinane tryby codzienności, zachowań, które już dawno nie są nasze, bo wynikają z lęku, głupoty czy bezdusznych nawyków.

Owszem, gdy kropla delikatności spadnie na suchy mechanizm ludzkich bezwzględności, zostanie zaraz roztarta, rozsmarowana. Szybko nie będzie po niej śladu. Pan Bóg jednak tych kropel nie szczędzi. Chce ich zsyłać jak najwięcej. Potrzebuje tylko serc, z których by mogły się wsączać w świat, wpływać weń, wchodzić: delikatnie, cicho, przemieniająco, najlepiej i najskuteczniej przez szczeliny i szpary drobnych gestów i zadań codzienności. Tak niepozornych, że aż przez to właśnie nad wyraz delikatnych…

Bernard Sawicki OSB – absolwent Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie (teoria muzyki, fortepian). Od 1994 r. profes opactwa tynieckiego, gdzie w r. 2000 przyjął święcenia kapłańskie, a w latach 2005-2013 był opatem. Studiował teologię w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz w Ateneum św. Anzelma w Rzymie, gdzie obecnie wykłada. Autor felietonów Selfie z Regułą. Benedyktyńskie motywy codzienności oraz innych publikacji.

Źródło: ps-po.pl, 2 kwietnia 2019

Autor: mj

Tagi: Delikatność