Debata Kaczyński - Tusk niewykluczona
Treść
Sąd Najwyższy uwzględnił skargę Prawa i Sprawiedliwości i nie uznał decyzji Państwowej Komisji Wyborczej o zakwestionowaniu sprawozdania finansowego tej partii. Z podobnego werdyktu nie może się cieszyć natomiast Sojusz Lewicy Demokratycznej, który według SN złamał ustawę o partiach politycznych.
W ten sposób Prawo i Sprawiedliwość wygrało przygrywkę przed wczorajszą wieczorną debatą Kaczyński - Kwaśniewski. Zdaniem Sądu Najwyższego, PiS słusznie skarżyło się na decyzję PKW, która zarzucała tej partii niedozwolone przyjmowanie pieniędzy od cudzoziemców (dwie wpłaty na kwotę około 1 tys. zł) oraz przedsiębiorstw. SN uznał to, co tłumaczyli wcześniej politycy PiS, że rzekomi cudzoziemcy to wcale nie obywatele innych państw, lecz... obywatele polscy o obco brzmiących nazwiskach.
Na konta Prawa i Sprawiedliwości pieniędzy nie wpłacały też żadne osoby prawne, lecz osoby cywilne prowadzące działalność gospodarczą. - Państwowa Komisja Wyborcza mogła skorzystać z uprawnienia, by zweryfikować dowody przedstawione przez PiS, ale tego nie uczyniła - powiedział Roman Kuczyński, sędzia Sądu Najwyższego. Decyzja PKW oparta na zebranych przez nią dowodach skutkowałaby odebraniem PiS ponad 20-milionowej subwencji.
W tej sytuacji Tomasz Dudziński (PiS) wezwał do przeprosin Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i Romana Giertycha, którzy sugerowali, że PiS doprowadził do wcześniejszych wyborów, gdyż miał zostać pozbawiony subwencji budżetowej. Lider PO już jednak zapowiedział, że przepraszać nie zamierza.
Sąd Najwyższy nie uznał natomiast skargi SLD. Wykroczenie Sojuszu polegało na wpisaniu na rachunek partii środków ze sprzedaży dwóch samochodów. A jak wyjaśniał sędzia Zbigniew Korzeniowski, na partyjnych rachunkach gromadzić można środki "tylko ze składek członkowskich, i to także w ograniczonej ilości".
W obliczu nowych wyborów decyzje Sądu Najwyższego mają praktycznie znaczenie tylko symboliczne. Zakwestionowanie przez PKW sprawozdania finansowego partii skutkuje bowiem odebraniem jej budżetowych subwencji jedynie do końca kadencji. Werdykt wydany przez SN na kilka godzin przed debatą Kaczyński - Kwaśniewski mógł jednak dać temu pierwszemu psychiczną przewagę nad politycznym przeciwnikiem. - Mam nadzieję na merytoryczną dyskusję, a jak będzie, zobaczymy - mówił jeszcze przed debatą premier Jarosław Kaczyński, dodając, iż "nie sądzi, że debata mogłaby przesądzić o wyniku wyborów".
Tuska budowanie
Odnosząc się do ewentualnej debaty z Donaldem Tuskiem, premier takiej nie wykluczył, jednakże zaznaczył, że do wzięcia udziału w takim spotkaniu zniechęca go zachowanie lidera PO oraz "nieustanne operowanie różnego rodzaju obraźliwymi epitetami przez samego Tuska i przez jego współpracowników i wciąganie w to także ludzi dostojnych". Tusk, z którym nie chciał na początku debatować ani Kaczyński, ani Kwaśniewski, zapowiedział, że wczorajsza debata to rozgrzewka premiera i byłego prezydenta przed potyczką z nim samym.
Odsunięty na bocznicę przez konkurentów szef PO próbował wczoraj zabłysnąć, prezentując "Narodowy Program Wielkiej Budowy". I tak dowiedzieliśmy się na przykład, że Warszawę z Wrocławiem miałaby połączyć autostrada, a nie droga szybkiego ruchu.
Tusk zapowiedział, że już dzień po wyborach zwróci się do PiS, LiD i PSL z propozycją porozmawiania "o warunkach budowy wielkiej koalicji". Zbudowanie takiej koalicji jest - zdaniem lidera Platformy - niezbędne, aby "zrealizować zadania stojące przed Polską".
Kandydaci w sądzie
Sądy w trybie wyborczym orzekają w kolejnych sprawach. Dziś Sąd Okręgowy w Nowym Sączu ma się zająć pozwem posła PiS Arkadiusza Mularczyka przeciw "Gazecie Wyborczej". Mularczyk chce sprostowania i przeprosin za naruszenie dóbr osobistych. Chodzi o sobotnią publikację. W krakowskim wydaniu "GW" napisała o Mularczyku, że "wielu prawników potępiło go za wystąpienie przed Trybunałem Konstytucyjnym w sprawie ustawy lustracyjnej, gdzie nieprawdziwie sugerował, że niektórzy sędziowie byli współpracownikami SB". Poseł PiS chce przeprosin, zaprzestania rozpowszechniania nieprawdziwych informacji i publikacji odpowiedzi przedstawiającej jego wystąpienie przed TK.
Głos zabrał też sąd apelacyjny. Od wyroku wydanego w trybie wyborczym odwoływał się przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak. Sąd uznał jego apelację, orzekając, że jednak nie musi przepraszać Andrzeja Leppera, a jedynie musi zaprzestać rozpowszechniania nieprawdziwych informacji i opublikować sprostowanie swoich słów. Przewodniczący Samoobrony pozwał Olejniczaka za jego wypowiedź sugerującą, że Lepper jest współodpowiedzialny za śmierć byłej posłanki SLD Barbary Blidy.
Nie rozpoczął się natomiast wczoraj inny proces z udziałem Andrzeja Leppera. Tym razem to jednak lider Samoobrony został pozwany. Posłanka PO Julia Pitera zarzuca Lepperowi, że niesłusznie oskarżył ją na antenie Polsatu o nadużycia przy zakupie mieszkania. Powodem odroczenia sprawy było niedostarczenie przez Piterę nagrań z kwestionowaną wypowiedzią przewodniczącego Samoobrony.
Andrzej Lepper domagał się wczoraj wyjaśnień, dlaczego Centralne Biuro Antykorupcyjne zażądało dokumentów finansowych jego partii. Według niego, świadczy to o tym, że PiS wciąż szuka na niego "haków". Jak dodał, nie ma jednak nic do ukrycia.
A Liga Prawicy Rzeczypospolitej rozpoczyna kampanię multimedialną. Centrum multimedialne zamontowane zostało na ciężarówce. LPR chce się kontaktować ze swoimi potencjalnymi wyborcami przez internet. Lider Ligi Roman Giertych wyjaśniał, że inicjatywa ta ma również na celu ominięcie telewizji publicznej, która - według Giertycha - zajmuje się promocją PiS. Oprócz podłączonych do internetu komputerów, na ciężarówce znajdują się także miejsca, gdzie kandydaci LPR mogą spotykać się z wyborcami.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-10-02
Autor: wa