Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dałem Ungierowi pół miliona... dolarów

Treść

Skruszony gangster Wiesław Michalski: Chcą za całą transakcję milion dolarów. Do ręki. To się dzieje w sali konferencyjnej Dworu Wazów. Każdy widzi pieniądze na stole. Ungier i H., dyrektor Dworu z notariuszem. Najpierw płacę legalnie, później pół miliona dolarów łapówki. Ungier [szef Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego - przyp. red.] bierze. Do ręki. Siedzą i liczą pieniądze. Słynny notariusz z Warszawy mówi, jak te pieniądze legalnie przeprowadzić Pół miliona dolarów łapówki za sprzedaż wrocławskiego Dworu Wazów i drugie tyle za pozostałe hotele należące do "Juventuru". Poszukiwany dziś listem gończym Wiesław Michalski twierdzi, że właśnie tyle wręczył w 1992 r. byłemu szefowi kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego Markowi Ungierowi. Jak mówi, transakcja nie byłaby możliwa bez zgody byłego prezydenta. Po piętnastu latach zeznania skruszonego gangstera mogą rzucić wiele światła na genezę fortun eseldowskich prominentów, nie wyłączając samego Kwaśniewskiego. Ukrywający się od ośmiu lat za granicą Michalski, poszukiwany przez Centralne Biuro Śledcze, uważany za jedną z czołowych postaci przestępczego światka, rozważa możliwość oddania się w ręce policji. Jeżeli tak się stanie, informacje, którymi dysponuje, z pewnością zainteresują CBŚ. Niewykluczone, że Michalski zostanie objęty programem świadka koronnego. Wiesław Michalski, dziś dochodzący do pięćdziesiątki, w latach 90. uchodził za czołowego polskiego przedsiębiorcę. W kupionym przez niego w 1992 r. wrocławskim kompleksie hotelowym Dwór Wazów bawiła się śmietanka polityczna nie tylko Dolnego Śląska. W 1993 r. znalazł się na dziesiątej pozycji listy najbogatszych Polaków. W rankingu wyprzedzał wówczas m.in. Henryka Stokłosę, Aleksandra Gawronika i o dziesięć pozycji Zygmunta Solorza. Słynął z rozległych politycznych koneksji. Jego gośćmi bywali m.in: Marek Ungier, Aleksandra Jakubowska, Aleksander Kwaśniewski i były eseldowski wojewoda Ryszard Nawrat. - Imprezy w Dworze Wazów urządzane przez Michalskiego w latach 90. były słynne. Bawili się politycy, a na górze była dyskoteka, gdzie imprezowali gangsterzy - mówi Dawid Jackiewicz, wrocławski poseł PiS. Kariera "biznesmana" urwała się pod koniec lat 90. W 1999 r. został skazany za "wyłudzenia" na 3,5 roku więzienia. W obawie przed tym uciekł z Polski i do dziś się ukrywa. Poszukuje go Centralne Biuro Śledcze. Jak się dowiedzieliśmy, polskie organy ścigania dysponują materiałami, które potwierdzają, że Michalski był jedną z głównych postaci świata przestępczego w latach 90. Nasi informatorzy związani ze służbami specjalnymi wymieniają jego nazwisko obok Jeremiasza Barańskiego "Baraniny" i twierdzą, iż zeznania Michalskiego mogą być szczególnie interesujące. - Postać pokrzywdzonego biznesmana, na jaką kreuje się Michalski, jest mocno nieprawdziwa. Ten człowiek ma powiązania ze światem przestępczym całej Europy Zachodniej. Może posiadać wiedzę o szeregu operacji i transakcji również gospodarczych, jakie miały miejsce w Polsce w tamtych latach. Bardzo chcielibyśmy go "przytulić" - mówi nam wysoko postawiony funkcjonariusz CBŚ. Jak się dowiedzieliśmy, Michalski mógłby liczyć nawet na status świadka koronnego. Funkcjonariusz CBŚ, z którym rozmawialiśmy na ten temat, zaznacza jednak, że decyzję w tej sprawie może podjąć wyłącznie prokuratura w zależności od tego, czy Michalski będzie zeznawał. "Olsen", bo pod takim pseudonimem w światku przestępczym znany jest Wiesław Michalski, przyznaje, że byłby gotów oddać się w ręce polskich organów ścigania. Jak powiedział nam w trakcie trwającej blisko godzinę rozmowie - chce złożyć obszerne zeznania. Obawia się jednak pewnych osób, bo jego wiedza, i złożone w prokuraturze zeznania mogłyby je wpakować w olbrzymie kłopoty. - Jak mnie zamknęli, to mówię - pomóżcie, jeśli możecie, albo niech mnie oskarżają o to, co naprawdę źle zrobiłem (?). Zaszantażowałem ich przez Olę Jakubowską, ona weszła do rządu. Wysłałem swojego człowieka, Jacka K. (?) który pojechał do niej, że jeśli coś mają na mnie, to niech "jadą ze mną", ale za to, co robią ze mną dzisiaj, to ja mówię to, co wiem. Jacek wrócił do mnie i przekazał, "jeśli powiesz, co wiesz, to cię...". Tak powiedziała Ola Jakubowska i poszła - opowiada Michalski. Z Aleksandrą Jakubowską, do niedawna prominentną postacią SLD nie tylko na Opolszczyźnie, nie udało nam się porozmawiać. Jej numer telefonu jest zastrzeżony, a byli koledzy z SLD w Opolu - od czasu, gdy Jakubowska stała się podejrzaną w aferze korupcyjnej dotyczącej Elektrowni Opole - odcinają się od jakichkolwiek kontaktów z byłą parlamentarzystką. - My już nie mamy jej nawet w naszej bazie danych. Nie jestem w stanie pomóc panu skontaktować się z Aleksandrą Jakubowską - poinformowano nas w siedzibie opolskiego SLD. Tak niszczono "Juventur" Michalski twierdzi, że dysponuje wiedzą i dokumentami. Chodzi m.in. o kulisy kilku transakcji przeprowadzanych we Wrocławiu. W opowieści Michalskiego pojawiają się nazwiska znanych polityków nie tylko lewicy, wrocławskich prokuratorów, mowa jest o imprezach alkoholowo-narkotykowych, na których ubijano interes dotyczący państwowych firm, o łapówkach przekazywanych z ręki do ręki, przy świadkach, w poczuciu całkowitej bezkarności. - Kojarzę pana Wiesława Michalskiego, to bardzo barwna postać. Typowy przedstawiciel biznesmana lat 90., z emigracyjną przeszłością, z jakimiś problemami? - mówi Władysław Frasyniuk, wrocławski polityk, dziś jeden z liderów LiD. Pytany, czy Michalski dokonywał nielegalnych transakcji na Dolnym Śląsku, Frasyniuk zastanawia się chwilę. - Nie wiem, czy można tak powiedzieć, ale na pewno w pewnym momencie zaczął robić duże inwestycje - zaznacza. Ungier, Kwaśniewski, Nawrat W 1992 r. Michalski otrzyma ł propozycję kupna kompleksu hotelowego Dwór Wazów należącego w owym czasie do przedsiębiorstwa "Juventur". W tym okresie prezesem Zarządu Biura Turystyki Młodzieży "Juventur" SA był Marek Ungier, bliski przyjaciel i prawa ręka Aleksandra Kwaśniewskiego. W latach 1992-1993 Ungier pełnił nie tylko funkcję prezesa Zarządu Biura Turystyki Młodzieży Juventur SA, był też członkiem kilku rad nadzorczych spółek holdingu "Juventur" oraz Rady Nadzorczej Towarzystwa Ubezpieczeń Turystycznych ATU. W latach 1991-1992 dyrektorował Biuru Fundacji Postępu "Progressus", był członkiem ścisłego kierownictwa ówczesnego SdRP. W pierwszym etapie do nabycia Dworu Wazów Michalskiego miał przekonywać również Ryszard Nawrat (SLD), późniejszy wojewoda dolnośląski. - No i zaczęło się to w taki sposób, że przez rok doszło do przekonania mnie w jakiś sposób. Były spotkania z Kwaśniewskim, były spotkania z Ungierem reprezentującym "Juwentur". Po pół roku się otworzyli - opowiada Michalski. "Otwarcie się" - jak wyjaśnia - to była konkretna propozycja sprzedaży nie tylko luksusowego Dworu Wazów, ale również i innych hoteli należących do "Juventuru". - Transakcja nie całkiem legalna, ale bezpieczna, bo jak przekonywali "kontrahenci" - kryta przez czołowego polityka ówczesnej lewicy, Aleksandra Kwaśniewskiego - mówi. - Pan Olek, można powiedzieć, był dla nich świętością, zwłaszcza dla Ungiera. Chodził za Kwaśniewskim jak pies dosłownie. Cały czas go chronili, ja piłem z Kwaśniewskim może trzy razy wódkę. Na imprezach nie rozmawialiśmy co do lewych spraw, tylko żeby to wszystko wyszło, żeby wszystko dobrze poszło, on przyklepał. Z Kwaśniewskim nie miałem takiej rozmowy centralnej, ale potwierdzał wszystko to, co mówił Ungier - opowiada Michalski Gdy już za prezydentury Kwaśniewskiego cała sprawa wyszła na jaw, a prokuratura wszczęła śledztwo, prowadzono je tak, aby Ungierowi włos nie spadł z głowy. Michalski nie ma wątpliwości, że Kwaśniewski patronował całej transakcji i był "mózgiem" operacji. - Następuje moje porozumienie z Ungierem. Oczywiście bez zgody Olka nie ma prawa odbyć się żadna transakcja - opowiada Michalski i dodaje, że prawdziwa rola Kwaśniewskiego w "przewaleniu" majątku "Juventuru" wyszła na jaw kilka tygodni później, kiedy przystąpiono do finalizacji całej operacji. Kwaśniewski zaprzecza Z pytaniami dotyczącymi sprawy zwróciliśmy się do byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. - Jeśli decyzja pana prezydenta w sprawie odpowiedzi będzie na tak, skontaktuje się z państwem - zapewniła nas w czwartek jego współpracownica Roma Smolarek. Na reakcję byłej głowy państwa nie musieliśmy długo czekać. - Nie przypominam sobie, bym znał Wiesława Michalskiego. Oczywiście spotykałem się z całą masą ludzi, w tym również biznesmanów, więc nie wykluczam, że mógł znaleźć się w tym gronie. Na pewno nie bywałem w jego rezydencji w Szwecji, nie spotykałem się i nie znam go osobiście - zapewnia nas Kwaśniewski. Mówi też, że nie zna kuluarów sprzedaży hoteli i mienia "Juventuru", a o całej transakcji związanej z Dworem Wazów usłyszał dopiero w czwartek, kiedy konsultował się w tej sprawie z Markiem Ungierem. Na boku Marek Ungier został szefem "Juventuru" na początku 1992 roku. Było to już prywatne biuro turystyczne przekształcone z części majątku Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej (ZSMP). Wobec kolejnych wniosków o ogłoszenie upadłości Ungier zaczął się pozbywać nieruchomości. Wśród sprzedanych znalazł się m.in. zabytkowy Dwór Wazów. - Dwór Wazów w momencie kupna był wart 100 mld starych złotych. Dług przejąłem na 33 mld, a zapłaciłem 1,5 mld starych złotych. Może trochę przesadzam, ale na wczasy nieraz wydawało się więcej - śmieje się nasz rozmówca. W 1998 r., już w okresie prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, pod naciskiem opinii publicznej wszczęto śledztwo w sprawie nieprawidłowości w dysponowaniu majątkiem "Juventuru". Ungier jednak nigdy nie stanął przed sądem. Prokuratura prowadząca sprawę przez sześć lat nie wezwała prezydenckiego ministra na przesłuchanie i nie przedstawiła mu przez ten czas zarzutów. W 2004 r. prokurator krajowy Karol Napierski mógł oznajmić: zarzuty uległy przedawnieniu. Ungier pozostał bezkarny, choć - jak mówi Michalski - działając na szkodę "Juventuru", przyjął łapówkę - pół miliona dolarów. Z rączki do rączki Michalski, który pokazuje również część dokumentów potwierdzających jego słowa - za łączną sumę miliona dolarów łapówki miał stać się właścicielem nie tylko kupionego przez siebie Dworu Wazów, ale również współudziałowcem spółki, która przejęłaby wszystkie posiadane przez "Juventur" hotele. Cichymi wspólnikami mieli być? Ungier i Kwaśniewski. - Oni chcą za całą transakcję, razem z hotelami, milion dolarów. Pół przed i pół po. Do ręki. Bokiem. To się dzieje w sali konferencyjnej Dworu Wazów. Każdy widzi pieniądze na stole. Ungier i H., dyrektor Dworu Wazów, z notariuszem. Najpierw płacę legalnie półtora miliarda za legalny zakup, opłaty notarialne wszystkie robię i później płacę pół miliona dolarów łapówki. Ungier bierze. Do ręki. (?) Osobiście bierze. Siedzą i liczą pieniądze, tak przy wszystkich. Słynny notariusz z Warszawy przy nich siedział, nazwisko mam w papierach. On im mówił, jak te pieniądze legalnie przeprowadzić - twierdzi poszukiwany przez CBŚ przedsiębiorca. Kolejne pół miliona dolarów miał przekazać Ungierowi po kilku dniach od kupna Dworu Wazów. Nie przekazał. Nie doszło też do zawiązania spółki Michalski - "Juventur". A to nie spodobało się lewicowym politykom. Kwaśniewski wkracza do gry Dlaczego Michalski, który stał się właścicielem luksusowego hotelu w centrum Wrocławia, zrezygnował z zakupu po "preferencyjnych warunkach" kolejnych ośrodków? On sam mówi, że "wyczuł szwindel", kiedy zaczął spłatę zadłużenia Dworu Wazów. Pieniądze wpłacane na bankowe konto ośrodka natychmiast były przelewane na konto "Juventuru", zaś zadłużenie hotelu nie malało. To wersja Michalskiego. Nieoficjalnie wiadomo, że wówczas rozpoczął ścisłą współpracę z mafijnym podziemiem w Polsce. A to oznaczało dla niego zdecydowanie lepsze interesy. Zrobił się konflikt. Ungier przylatywał do mnie chyba z dziesięć razy - opowiada Michalski i dodaje - sam Kwaśniewski do Wrocławia z trzy razy przylatywał. W sprawie niedogranego rozliczenia, dlaczego tak to się odbywa, gdzie jest problem, dlaczego im nie ufam. Oni mieli tą naszą umowę, spółki Michalski - "Juventur", zgłosić w określonym czasie do sądu i nie zgłosili. Nie dałem im te drugie pół bańki, poza tym oni [Juventur - przyp. red.] w międzyczasie siadali już strasznie w rankingach, to mówię sobie, czy to mi się czasem nie opłaci, bo ja nie pójdę na wariata. Komentarza Marka Ungiera w tej sprawie nie udało nam się uzyskać. Przebywa za granicą. - Na pewno bywałem we Wrocławiu w okresie 1992-1993. Pan pyta mnie o rzeczy, których nie jestem w stanie pamiętać. Pewnie bywałem we Wrocławiu, ale na pewno nie spotykałem się z panem Michalskim. Nie znam go - zapewnił nas Kwaśniewski. Michalski mimo zainteresowania jego osobą przez organa ścigania był "nietykalny" praktycznie do końca lat 90. Dopiero w 1999 r. został skazany pod błahym zarzutem. Uciekł z Polski, bo - jak mówi - prowadzący sprawę prokurator uprzedził go, że może "zostać zlikwidowany". Dziś jego wiedzą zainteresowane są służby specjalne. Wojciech Wybranowski Nasz Dziennik Nr 110 (2823)

Informacja z agencji IAP

Autor: bj