Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Daleko do pokoju

Treść

Nowa mapa drogowa dla procesu pokojowego w Palestynie, kwestia ewentualnego ataku na Iran i ogólna sytuacja na Bliskim Wschodzie to główne tematy wczorajszych rozmów premiera Izraela Benjamina Netanjahu z prezydentem Stanów Zjednoczonych Barackiem Obamą. Żadna ze stron nie spodziewała się jednak jakichkolwiek przełomowych decyzji.

Już przed wizytą anonimowi przedstawiciele Białego Domu mówili w mediach, że Barack Obama nie przedstawi żadnego konkretnego rozwiązania sytuacji na Bliskim Wschodzie. Oczekiwano natomiast wywarcia presji na rząd w Tel Awiwie, aby ustąpił w kluczowych dla USA kwestiach: zaprzestał osiedlania Żydów na należącym do Palestyny Zachodnim Brzegu Jordanu i zgodził się na popierane przez Egipt i Jordanię rozwiązanie powstania "dwóch państw", na które z kolei nie wyraża zgody Izrael. Netanjahu nie zamierza poprzeć tego projektu, gdyż jak twierdzi, "najprawdopodobniej doprowadziłoby to do konfliktu". Izrael nie zrezygnuje również z nielegalnie zagarniętych terytoriów palestyńskich na Zachodnim Brzegu Jordanu w postaci osiedli żydowskich - nie planuje wprawdzie tworzenia nowych osad, ale pozwoli na "naturalny rozwój" już istniejących. Zapowiedzi te zresztą już realizuje.
Tymczasem w opinii ministra obrony Ehuda Baraka, nie ma żadnych przeszkód, aby Netanjahu zgodził się na model "dwóch państw". Jego zdaniem, do takiego porozumienia mogłoby dojść w ciągu trzech lat, przy czym kolejne pięć lat trwałaby implementacja przyjętych ustaleń do porządku prawnego obydwu krajów. Z kolei minister transportu Israel Katz w rozmowie z dziennikiem "Haaretz" podkreślał, iż premier "sprzeciwi się powstaniu jakiegokolwiek uzbrojonego państwa palestyńskiego przy granicy z Izraelem, które mogłoby zagrozić izraelskiemu bezpieczeństwu".
AW
"Nasz Dziennik" 2009-05-19

Autor: wa