Dąb dla Traugutta
Treść
Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik
Pod patronatem „Naszego Dziennika”
Na stokach warszawskiej Cytadeli zasadzono jeden z pięciu dębów, które mają symbolizować członków Rządu Narodowego, straconych przez Rosjan w tym miejscu 150 lat temu.
We wtorkowe popołudnie pod krzyżem i głazem upamiętniającym członków Rządu Narodowego z czasów Powstania Styczniowego zebrała się grupa kilkuset warszawiaków. Przyszli, by oddać hołd dyktatorowi powstania Romualdowi Trauguttowi i jego czterem towarzyszom: Rafałowi Krajewskiemu, Józefowi Toczyskiemu, Romanowi Żulińskiemu i Janowi Jeziorańskiemu.
– Przykro mi, że jest nas tak niewielu, ale pytam Pana Boga: „Jeśli będzie nas dziesięciu, Panie, ocalisz to miasto?”. „Ocalę” – powiedział na początku Mszy św. polowej ks. bp Józef Zawitkowski, który przewodniczył Eucharystii. Ksiądz biskup poprosił również warszawiaków, by uklękli, i tak jak 150 lat temu nasi przodkowie uczestniczący w egzekucji Traugutta wznieśli ręce do góry i trzykrotnie zawołali „Święty Boże, Święty mocny, Święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami”.
Mszę św. w intencji straconych przez Rosjan powstańców koncelebrowało kilku kapłanów, wśród nich o. Gabriel Bartoszewski OFMCap i ks. prałat Józef Maj. W uroczystościach wzięli udział m.in. wicemarszałek Senatu RP Stanisław Karczewski (PiS), kombatanci, potomkowie rodzin pomordowanych powstańców: Michał Łakomski, krewny Rafała Krajewskiego oraz Zdzisław Toczyński, potomek Józefa Toczyskiego, a także poczty sztandarowe Komitetu Katyńskiego, Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, harcerze oraz rekonstruktorzy z Buska, odtwarzający oddział „żuawów śmierci”.
Uroczystość uświetniła asysta wojskowa Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego wraz z orkiestrą.
Po przypomnieniu „Przesłania Pana Cogito” Zbigniewa Herberta i odczytaniu odezwy Rządu Narodowego do Narodu głos zabrał Andrzej Melak, przewodniczący Kręgu Pamięci Narodowej, który wraz ze Społecznym Komitetem Obchodów 150. Rocznicy Powstania Styczniowego był organizatorem uroczystości.
– To święte miejsce od czterdziestu kilku lat co roku odwiedzane jest przez patriotów i tu sprawowana jest również święta ofiara. Dzięki kapłanom: ks. Wacławowi Karłowiczowi, ks. Wiesławowi Kwietniowi, o. Eustachemu Rakoczemu z Jasnej Góry i wielu innym kapłanom miejsce to co roku żyje, pamięć o naszych przodkach trwa i trwać będzie – podkreślił. Melak przypomniał również ostatnie chwile z życia dyktatora powstania, który jako pierwszy stanął pod szubienicą na stokach Cytadeli.
– Spojrzał w niebo, złożył pocałunek na krzyżu i bez zasłoniętych oczu odważnie oddał życie. Zgromadzony lud, który ta egzekucja miała przestraszyć, zaszantażować i pozbawić woli walki, padł na kolana. Z trzydziestu tysięcy gardeł wydobyła się pieśń „Święty Boże”. Zatrwożeni dostojnicy moskiewscy zadrżeli, zdali sobie bowiem sprawę, że Polaków pokonać nie można – mówił Andrzej Melak. Przewodniczący Kręgu Pamięci Narodowej zaznaczył również, że w tym miejscu męczeństwa dokonywała się przemiana Narodu Polskiego, nabierał on sił duchowych i moralnych, by w 1920 r. stawić czoła Sowietom.
Potrzebny Polsce
W homilii ks. bp Józef Zawitkowski, biskup senior diecezji łowickiej, podkreślił, że wielkim przeżyciem i honorem dla niego jest stać pod Krzyżem Traugutta. Wyraźnie wzruszony przypomniał, że w latach 70. ubiegłego stulecia był wikariuszem w parafii Dzieciątka Jezus przy ul. Czarneckiego w Warszawie. W styczniu każdego roku ksiądz infułat Stanisław Mystkowski i ksiądz proboszcz Jan Szymborski „zwoływali wtedy Warszawę, aby przypominać bohatera Powstania Styczniowego, wielkiego dyktatora Romualda Traugutta, i prosili o modlitwę, by Kościół ogłosił go błogosławionym”.
Milczące miasto
– Warszawa milczała, a dzisiaj śpi. Chodziłem wtedy chaszczami złowieszczej Cytadeli, aby szukać grobu Naczelnika Powstania i ludzi Rządu Narodowego. Nie znalazłem. Nikt nie mógł znaleźć, bo przykryte były tajemnicą kłamstwa. Tylko Krzyż Traugutta wołał: „Ja jestem Romuald Traugutt!” – mówił kapłan. Dodał, że Traugutt zdradzony przez Goldmana, Morawskiego i Przybylskiego, a później maltretowany na Pawiaku nikogo nie zdradził, całą odpowiedzialność za wybuch powstania wziął na siebie. Był człowiekiem głęboko religijnym, całkowicie oddanym sprawie narodowej. – Romualdzie! Teraz jesteś Polsce potrzebny! Obudź księży, nauczycieli, lekarzy i urzędników – wołał ks. bp Zawitkowski.
Po Mszy św. kapłan poświęcił pięć dębów symbolizujących straconych członków Rządu Narodowego. Następnie na stokach Cytadeli posadzono tylko jeden z nich, poświęcony Trauguttowi, bo na resztę – jak tłumaczy Andrzej Melak – nie wyraził na razie zgody Zarząd Terenów Publicznych, tłumacząc się brakiem miejsca. – Będziemy się opiekować pozostałymi dębami na prywatnym terenie i czekać na możliwość ich przesadzenia – zapewnia.
W akcie erekcyjnym dębu poświęconego Romualdowi Trauguttowi, który został uroczyście odczytany, zaznaczono, że zostaje on zasadzony i poświęcony dla upamiętnienia i oddania hołdu temu wielkiemu człowiekowi. „Wyrażamy przekonanie, że drzewo będące symbolem siły i długowieczności będzie ważnym znakiem wierności Rzeczypospolitej swym obrońcom. Dąb posadzony dla apoteozy ofiary i bohaterstwa stanie się także ważnym świadectwem moralnych praw narodu do bycia wolnym. To szczególne miejsce stracenia Rządu Narodowego niech skłania do refleksji nad losami bohaterów, którzy bestialsko powieszeni jak kryminaliści mieli być wykreśleni z pamięci narodowej i podręczników historii” – czytamy w dokumencie.
Po Apelu Pamięci, salwie honorowej i odśpiewaniu hymnu narodowego odbył się pokaz walki w wykonaniu grupy rekonstruktorów. Na zakończenie uroczystości głos zabrał prof. Wiesław Wysocki, który mówił o wielkości powstańczego zrywu. – Czy my nadal nie jesteśmy nazbyt cmentarni, czy nie za często po cmentarzach się błąkamy, po miejscach kaźni i martyrologia coraz bardziej nas przenika? Zarzucają nam to przecież, że Polacy właściwie stali się cierpiętnikami świata. Czy to prawda? – pytał profesor.
Wysocki przypomniał, że Marszałek Józef Piłsudski, „szukając imion wielkości”, znalazł je właśnie w roku 1863 i tym wszystkim, co było jego następstwem. Przypomniał, że powstańcy styczniowi, których żyło jeszcze kilkudziesięciu przed II wojną światową, byli znakiem poświęcenia i największej ofiary. – I nie przypadkiem z 5 sierpnia łączy się następny dzień – 6 sierpnia. Spłaszczając daty, tu w wigilię następowała egzekucja członków Rządu Narodowego, zdawało się, że powstanie jest skończone i nadzieję odebrano. Ale już 6 sierpnia 1914 r. komendant rozkazał wyjść I Kadrowej – stwierdził prof. Wysocki.
– Dzisiaj ci, którzy przygotowują się do 49. Marszu Szlakiem I Kadrowej, są na Mszy Świętej na Wawelu. Łączą się z nami, bo wiedzą, że tego 6 sierpnia 1914 roku nie byłoby bez 5 sierpnia 1864 roku – skwitował historyk.
Na uroczystość pod Krzyż Traugutta przyjechał Zdzisław Toczyński, prawnuk Józefa Toczyskiego. Jest tutaj co roku od trzech lat. – Józef Toczyski był moim prapradziadkiem. Mieszkał na Służewie, to była największa wieś Warszawy, bo tej jeszcze tu nie było. Był sołtysem we wsi służewieckiej, a dodatkowo podlegały mu jeszcze 34 inne wsie – opowiada w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Toczyński. Wie od swego dziadka, że jego pradziadek był prawym człowiekiem i potrafił zarządzać finansami. – Może właśnie dlatego znalazł się w rządzie Traugutta i ten dał mu stanowisko odpowiedzialne za Skarb Państwa? – zastanawia się Zdzisław Toczyński. – 150 lat temu Józef Toczyski szedł po wschodniej stronie Cytadeli, patrząc w kierunku Wisły, bo tam były szubienice. Może było tak ciepło jak dziś. Założyli mu pętlę na szyję i zginął. Smutna ta polska ziemia – mówi wzruszony mężczyzna.
Uroczystości poświęcone Romualdowi Trauguttowi odbyły się też w jego rodzinnej miejscowości – Szostakowie na Polesiu.
Piotr Czartoryski-SzilerNasz Dziennik, 7 sierpnia 2014
Autor: mj