Czytając Hrabala
Treść
Nie lubię literatury czeskiej. Jest ona z reguły ateistyczna, cyniczna, antykatolicka i antypolska, lewicowa. Gdy zajrzymy do podręcznika historii tej literatury, nie będziemy mieć co do tego wątpliwości. Jej atmosferę dobrze obrazują dzieła Jarosława Ha˘ska czy Karela Capka.
W "Przygodach dobrego wojaka Szwejka" autorstwa Ha˘ska najbardziej negatywne, wręcz obrzydliwe, postacie to księża katoliccy i "Polaczki". "Fabryka absolutu" Capka to bluźniercza, antychrześcijańska pozycja. Jedyny pisarz czeski, do którego wciąż wracam, to Zdenek Pluhar. Jego powieść pt. "Ostatnia przystań" o miłości w komunistycznym domu starców wciąż mnie zachwyca i wzrusza. Moje lektury książek czeskich jakoś mnie do literatury tego kraju uprzedziły. Stąd nie sięgnąłem nigdy po żadną książkę słynnego w całym świecie współczesnego pisarza Bohumila Hrabala. Ostatnio przeczytałem jednak, trochę przez przypadek, zbiór jego opowiadań "Święto przebiśniegu".
Ze wstępu napisanego przez tłumacza dowiedziałem się, że o wielkości prozy Hrabala świadczy w znacznej mierze język, którego prawie nie sposób oddać po polsku. Książka mnie zauroczyła i zachwyciła. Są to poetyckie opowieści o prostych, zwykłych ludziach, o ich codziennym prozaicznym życiu tak jednak skonstruowane, że oddają w jakiś bardzo precyzyjny sposób piękno i wielkość człowieczeństwa, choć przedstawiają je w kontekście ponurej, przesiąkniętej beznadzieją, zgrzebnej rzeczywistości komunistycznej. Hrabal po mistrzowsku przedstawia nieistotne, niegodne - wydawałoby się - naszej uwagi codzienne wydarzenia, takie np. jak gminny piknik z okazji dnia dziecka, oczekiwanie na chleb w kolejce do sklepu spożywczego czy historię wiejskiego włóczęgi o nazwisku Kakra. Opowiadając tę historię, Hrabal kreśli swoją życiową, antykonsumpcyjną, wyznaczoną przez miłość do człowieka filozofię.
Jeden z tytułowych jego bohaterów - wspomniany Kakra, opowiada o tym, że kiedyś nie był włóczęgą, miał piękne mieszkanie, ale w nim było "tyle mebli i różnych przedmiotów", że w ciągu jednego roku "był z tego chory", gdyż wtedy jego cały wysiłek, całe życie sprowadzało się do tego, by "utrzymać to wszystko w ładzie" i te przedmioty były "przeciwko niemu". A przecież - podsumowuje Hrabal - człowiek powinien być dla siebie i dla innych, zaś rzeczy powinny być tylko nieistotnym kontekstem. Myśl ta wydaje się na pierwszy rzut oka oczywista i trywialna, tylko że gdy odniesiemy ją do świata, który nas otacza, okazuje się być ważnym przypomnieniem i przesłaniem dla milionów ludzi, którzy zagubili się w tym, co Papież Jan Paweł II nazwał "cywilizacją rzeczy do wyrzucenia".
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 2009-04-23
Autor: wa