Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czystka pod skrzydłami PiS

Treść

Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Stanisław Kluza zwolnił w środę Pawła Pelca, dyrektora zarządzającego pionem nadzoru ubezpieczeń w KNF, eksperta o wielkim doświadczeniu w nadzorze, byłego wiceprezesa Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi oraz Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Jest to kontynuacja czystki, jaką pod skrzydłami PiS przeprowadza stary układ finansowy, który za chwilę chce całkowicie zapanować nad rządem Jarosława Kaczyńskiego.



Przedmiotem agresji lobby finansowego, mocno zakorzenionego w postkomunistycznym układzie, jest grupa ok. 150 znakomitych specjalistów w zakresie ubezpieczeń kapitałowych i rynków finansowych, wyszkolonych przez najlepszych specjalistów światowych za pieniądze amerykańskiej agencji rządowej - U.S. Aid. Przeszkolenie pochłonęło blisko 3,5 mln USD. Polscy finansiści swoją wiedzę poszerzali nie tylko w Polsce, ale i w Stanach Zjednoczonych, Meksyku, Argentynie i Chile. Oprócz profesjonalizmu połączyło ich jedno - nie kariera, a chęć służenia państwu.

Patrioci nie są dzisiaj w cenie?
Większość z tych osób znalazła się w byłym Urzędzie Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi, który zasłynął tym, że bezkolizyjnie, bez afer i korupcji wprowadził w życie reformę emerytalną. Pierwsze, co zrobili postkomuniści po dojściu do władzy, to rozwiązali UNFE, wiedząc, że ta uczciwa instytucja publiczna zagraża ich interesom. Zwolniono blisko 130 specjalistów w dziedzinie finansów. Większość z nich została bez pracy, ponieważ rzetelna służba państwu przysporzyła im licznych wrogów. Właśnie to środowisko przygotowało program gospodarczy PiS, który niewątpliwie zdecydował o zwycięstwie wyborczym - program "Polski Solidarnej". Dzisiaj PiS - pod wpływem starego układu - odrzuca i program, i jego autorów.
Lobby finansowe zaskoczone niespodziewaną wygraną PiS przez pierwszych kilka miesięcy po wyborach nie podejmowało żadnych działań i wydawało się, że nowy rząd zdoła nad nim zapanować. Ta krótkotrwała przewaga rządu Kazimierza Marcinkiewicza dała korzystny impuls, który spowodował prawdziwy boom gospodarczy. Niestety, finansiści, widząc zagrożenie dla swoich nie zawsze uczciwych interesów, szybko przystąpili do kontrataku. Cel został jasno sprecyzowany - usunąć z instytucji państwowych ludzi, którzy znają się na finansach i wykazują motywację propaństwową.

Niewygodni muszą odejść
Niemal na progu kadencji, po odpowiedniej medialnej nagonce, odwołana została ze stanowiska ministra finansów Teresa Lubińska. Kilka miesięcy później z Komisji Nadzoru Bankowego usunięty został przez Leszka Balcerowicza Cezary Mech, potem następczyni Lubińskiej - Zyta Gilowska - usunęła z resortu swojego zastępcę Cezarego Mecha, skrupulatnie czyszcząc przy tym ministerstwo z fachowców, których sprowadził do resortu. Obecnie przyszedł czas na czystkę w Komisji Nadzoru Finansowego, do której dostało się kilku profesjonalistów zdolnych skutecznie nadzorować rynki w imieniu państwa.
Na pierwszy ogień poszedł Paweł Pelc, dyrektor zarządzający pionem nadzoru ubezpieczeń. Nie jest tajemnicą, że właściwym powodem odwołania go przez Kluzę był jego sprzeciw wobec konsolidacji funduszy emerytalnych i transakcji tzw. krótkiej sprzedaży, którymi ostatnio interesują się firmy zarządzające funduszami emerytalnymi. - Krótka sprzedaż to wysoko spekulacyjna transakcja obciążona wyjątkowo wysokim ryzykiem. Polega na tym, że sprzedaje się na giełdzie papiery wartościowe, które zamierza się dopiero kupić. Można na tym dużo zarobić, ale też dużo stracić - wyjaśnia ekspert rynku kapitałowego.

Interesy kosztem emerytów
Otwarte fundusze emerytalne dysponują pieniędzmi ubezpieczonych. Na świecie jest regułą, że tego typu fundusze nie angażują się w ryzykowne transakcje z uwagi na nieobliczalne skutki ewentualnego niepowodzenia. Transakcje takie są natomiast korzystne dla firm zarządzających OFE, które są co roku rozliczane z zysku, a menedżerowie otrzymują tzw. prowizje za sukces.
Jeśli więc krótka sprzedaż przyniesie duży zysk - menedżerowie dobrze zarobią, jeśli zaś dużą stratę - to najwyżej zmienią pracę. Nie ryzykują przecież własnych pieniędzy, lecz przyszłych emerytów. Nic dziwnego, że kierownictwo firm zarządzających OFE zabiega o zgodę KNF na wejście w tego typu transakcje. Dziwne natomiast, że przewodniczący KNF Kluza publicznie to popiera, a oponentów broniących interesów przyszłych emerytów usuwa ze stanowisk. Wszak Komisja Nadzoru Finansowego ma za zadanie pilnować interesów uczestników rynku. W tym przypadku są nimi ubezpieczeni, którzy zmuszeni są co miesiąc odprowadzać składkę do OFE, a nie firmy zarządzające i menedżerowie obracający cudzymi pieniędzmi. To zresztą nie pierwszy przypadek, gdy przewodniczący nadzoru bierze stronę wielkich firm kosztem szeregowych uczestników rynku. Niedawno bronił w Sejmie na posiedzeniu Komisji Finansów Publicznych firm ubezpieczeniowych, które nie chcą płacić za leczenie ofiar wypadków. Nadzór finansowy pod kierownictwem Kluzy - zamiast pilnować, by rynek funkcjonował należycie, a instytucje finansowe wywiązywały się ze swoich obowiązków wobec klientów, których pozycja jest z natury słabsza - skrzętnie zabiega o interesy potentatów rynku, sprzymierzając się z nimi nawet przeciwko rządowi i jego usiłowaniom prowadzenia solidarnej polityki gospodarczo-społecznej.

O co idzie gra?
Walka idzie o to, kto będzie rządził Polską: demokratycznie wybrany rząd czy krajowe i globalne rynki finansowe obracające gigantycznymi pieniędzmi, dla których skuteczny nadzór ze strony instytucji państwowych byłby przeszkodą w nie do końca czystych interesach. Już blisko 7 lat temu, gdy wdrażana była reforma emerytalna, ostrzegaliśmy na łamach "Naszego Dziennika", że gigantyczne pieniądze, jakie zostaną zgromadzone w otwartych funduszach emerytalnych, staną się dla firm zarządzających narzędziem presji politycznej na instytucje państwowe. Dysponują one obecnie kwotą 127 miliardów złotych, która stale rośnie. A oprócz nich na rynkach finansowych działają także wielkie grupy bankowe i ubezpieczeniowe, również obracające miliardami. Jeśli się operuje takimi pieniędzmi, można wpływać na ministra finansów, na przewodniczącego KNF, ba, nawet na premiera. Kraj zaś i jego obywatele, pozbawiani stopniowo suwerennego rządu i wydani na łup rynków, przeobrażają się sukcesywnie w rodzaj kolonii - biednej, skorumpowanej, drenowanej finansowo, której już nikt nie może pomóc.
Małgorzata Goss

Autor: wa