Czyny świadczą na naszą korzyść
Treść
Z Mateuszem Szpytmą, historykiem IPN, autorem publikacji "Sprawiedliwi i ich świat", rozmawia Mariusz Kamieniecki Skąd wziął się pomysł opracowania albumu "Sprawiedliwi i ich świat" i jakie jest jego przesłanie? - Inspiracją była ofiara, jaką na ołtarzu męczeństwa za ukrywanie Żydów złożyła wielodzietna rodzina Józefa i Wiktorii Ulmów. W trakcie moich badań okazało się jednak, że interesująca jest nie tylko wstrząsająca historia z tym związana, ale również fakt, że wśród mieszkańców Markowej zachowało się wiele zdjęć autorstwa Sługi Bożego Józefa Ulmy, zdjęć, które pokazują zarówno wieś, jak i jego rodzinę. Postanowiłem pokazać to środowisko, w którym żył Ulma i które ukształtowało jego heroizm. Była to jedna z wielu miejscowości na Podkarpaciu, która z pozoru niczym się nie odróżniała od innych, a zarazem wieś, której społeczność uratowała przed zagładą aż 17 Żydów. W czym tkwiła wyjątkowość rodziny Ulmów? - Była to rodzina darząca się miłością i kochająca innych ludzi, małżeństwo doskonale się rozumiejące. Bez wahania zdecydowali się na pomoc dużej grupie Żydów - dwóm rodzinom (łącznie osiem osób), mimo iż sami mieszkali w niewielkim domu, w którym była już spora gromadka - rodzice, sześcioro dzieci i siódme w drodze. Trzeba też pamiętać, że byli to ludzie bardzo otwarci na świat i na potrzeby innych. Często zapomina się o ofiarach Polaków, którzy oddawali życie, ratując Żydów. Jak pogodzić ten fakt z przypisywaniem nam postawy antysemityzmu? - Postawy antysemityzmu to margines. Przy czym trzeba mieć odpowiednią miarę do tych spraw i pamiętać, że jeżeli nawet w przeszłości pojawiały się jakieś negatywne sformułowania wobec Żydów, to były one tylko deklaratywne. Natomiast w życiu liczą się czyny, a te zdecydowanie wypadają na naszą korzyść. Polska udowodniła, że w stosunku do swoich współbraci Żydów jest nastawiona bardzo pozytywnie, ukrywając ich w czasie II wojny światowej. Nie należy też zapominać o wielkim bohaterstwie i ofiarach, jakie Polacy ponosili z tego tytułu. Bardzo wielu straciło życie, ratując Żydów, którzy przecież nie byli dla nich rodziną, ponadto byli różni nie tylko religijnie, ale i kulturowo. Mimo tych różnic wielu Polaków decydowało się na akt desperacji i nie zawahało się narażać życia swojego i swoich bliskich. Był to heroizm. Doceniają to także Izraelczycy, którzy medalem i tytułem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" przyznawanym przez Muzeum Bohaterów i Męczenników Holocaustu Yad Vashem w Jerozolimie odznaczyli najwięcej ludzi właśnie z Polski, a w marcu będą kolejne odznaczenia. Polska była krajem, gdzie kary za pomoc Żydom były najdotkliwsze... - Zarówno w Polsce, jak i na terenach byłego Związku Sowieckiego okupowanych przez Niemców za pomoc Żydom groziła kara śmierci i wyroki takie były wykonywane często wobec całych rodzin. Natomiast w krajach zachodnich za ukrywanie i pomoc ludności żydowskiej nakładano np. mandaty. Tylko w skrajnych przypadkach wysyłano za karę do obozów koncentracyjnych. Publikacja Pana autorstwa rozpoczyna nową serię "Kto ratuje jedno życie...". Co to za seria i kiedy możemy spodziewać się kolejnych tomów? - Seria jest poświęcona osobom i instytucjom, które udzielały pomocy Żydom podczas II wojny światowej, i w swoim założeniu nie ogranicza się jedynie do Polaków. Plany są bardzo ambitne. Prawdopodobnie już w kwietniu br. ukaże się w tej serii publikacja Elżbiety Rączy traktująca o pomocy Polaków dla Żydów w czasie okupacji na terenie dawnej Rzeszowszczyzny. Ponadto ukażą się relacje zebrane przez społeczny Komitet dla Upamiętniania Polaków Ratujących Żydów założony przez prof. Tomasza Strzembosza, a także najbardziej wstrząsające historie związane z ukrywaniem Żydów z poszczególnych regionów Polski. W przyszłym roku będą kolejne. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-03-10
Autor: wa