Czy wie pan, czym jest aborcja, panie prezydencie?
Treść
Waszyngtoński Marsz dla Życia, który każdego roku gromadzi setki tysięcy Amerykanów, a także gości z zagranicy, odbędzie się 22 stycznia 2009 roku, czyli dwa dni po zaprzysiężeniu na fotel prezydenta USA Baracka Obamy, najbardziej proaborcyjnego prezydenta w historii tego kraju. - Zapytamy go: Czy widział pan aborcję? Czy widział pan dziecko, które zostało właśnie zabite w wyniku tej procedury - deklarują organizatorzy marszu.
Inicjatywa ta w czasie kadencji George'a W. Busha spotykała się z jego gorącym poparciem, kilkakrotnie przekazywał uczestnikom marszu wyrazy poparcia. Obecnie obrońcy życia zastanawiają się, jak zareaguje na nią prezydent Obama, który jednym z priorytetów swojego urzędowania uczynił zalegalizowanie zabijania dzieci poczętych na jak najszerszą skalę, m.in. przez wprowadzenie ustawy FOCA (Freedom of Choice Act - Akt Wolności Wyboru). - Chcemy, aby prezydent zobaczył, iż Amerykanie mówią mu, że to jest nasz kraj i że nasz kraj nie lubi, kiedy zabija się niewinne istoty ludzkie - mówi dyrektor marszu Nellie Gray.
Organizatorzy Marszu dla Życia podkreślają, że są bardzo zadowoleni, iż data marszu jest tak bliska dniowi zaprzysiężenia Obamy. - Chcemy głośno powiedzieć nowemu prezydentowi, że tylko w dniu jego wejścia do Białego Domu zostanie zabitych ok. 3000 dzieci poczętych, a ciała i psychiki ich matek zostaną tego dnia zdruzgotane - mówi Nellie Gray. - Obama musi sobie uświadomić, jak wygląda dziecko, które zostało poddane aborcji. Jeśli nie wie, jak takie dziecko wygląda, to nie ma najmniejszej wiarygodności, kiedy mówi, że popiera tę procedurę, a więc nie ma wiarygodności w innych dziedzinach w sprawowaniu swej funkcji - dodaje. Gray podkreśla, że chce uświadomić przyszłemu prezydentowi i podobnie myślącym politykom, że aborcja to nic innego jak ukryty masowy mord dokonywany na bezbronnych dzieciach. Stwierdza, że wyjątkową hipokryzją władz USA jest to, iż potępiła holokaust, a nie jest w stanie potępić jeszcze większego ludobójstwa, które ma miejsce w ich własnym kraju. Jak szacuje, w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono co najmniej 50 milionów aborcji, co jest liczbą zatrważającą. - Powodem, który sprawia, że idziemy w tym pochodzie, jest chęć, by nikt nie mógł powiedzieć, iż naród amerykański pozwolił na takie wielkie zło, na tę zbrodnię przeciwko ludzkości, jaką jest zabijanie niewinnych ludzi. Maszerujemy więc w obronie naszego kraju - podkreśla Gray.
Pierwszy waszyngtoński marsz w obronie dzieci nienarodzonych odbył się 22 stycznia 1974 r., w rocznicę ogłoszenia wyroku Sądu Najwyższego w sprawie Roe przeciwko Wade, legalizującej aborcję. Wówczas przyciągnął ok. 10 tys. osób, lecz z biegiem czasu ta liczba systematycznie rosła, by w ubiegłym roku osiągnąć 225 tysięcy. Tłum ciągnący się na kilka przecznic maszeruje zawsze pod siedzibę Sądu Najwyższego, by złożyć petycję, która wnosi o zdelegalizowanie aborcji. Tegorocznym punktem przewodnim marszu ma być uwypuklenie problemów równych praw matki i jej dziecka.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-12-27
Autor: wa