Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czy Rosjanie zniosą embargo?

Treść

Embargo na eksport do Rosji polskiej wołowiny, wieprzowiny, drobiu i produktów pochodzenia roślinnego będzie tematem rozmów ministrów rolnictwa: Polski i Federacji Rosyjskiej. To efekt rozpoczętej w niedzielę pierwszej wizyty w Moskwie byłego ambasadora, a obecnie szefa polskiej dyplomacji Stefana Mellera. Spotkanie mają poprzedzić rozmowy zespołu ekspertów złożonego m.in. z przedstawicieli służb weterynaryjnych i celnych. Według rosyjskich mediów, zakaz importu produktów z Polski ma podłoże polityczne. Rosja często nakłada weto na import żywności z krajów, z którymi psują się jej stosunki polityczne. Tak było swego czasu ze wstrzymaniem importu kwiatów z Holandii i produktów roślinnych z Estonii. Moskiewscy komentatorzy zauważają przy okazji, że żywność z Białorusi, w tym z obwodu homelskiego, skażonego po katastrofie w elektrowni atomowej w Czarnobylu, ma zielone światło.
Od 10 listopada Rosjanie nie wpuszczają transportów z Polski z wołowiną, wieprzowiną i drobiem. Natomiast wczoraj przejścia graniczne zostały zamknięte dla polskich produktów pochodzenia roślinnego, m.in. zbóż, owoców, warzyw i kwiatów. Powód jest taki sam jak w przypadku mięsa. Rosyjskie służby weterynaryjne twierdzą, że Polska łamie przepisy gwarantujące bezpieczeństwo eksportowanych towarów.
Rosyjskie MSZ tłumaczyło, że zakaz jest spowodowany tym, iż "polska strona nie poczyniła kroków, by nie dopuścić do naruszania rosyjskich przepisów weterynaryjnych i fitosanitarnych". Polski rząd chce doprowadzić do szybkiego zniesienia rosyjskiego zakazu importu naszego mięsa i produktów roślinnych. Sprawę zakazu miał poruszyć przebywający w Rosji aż do czwartku minister spraw zagranicznych Stefan Meller. Według Konrada Ciesiołkiewicza, rzecznika rządu, w efekcie działań Mellera dojdzie do spotkania ministrów rolnictwa obu krajów, wcześniej jednak spotkają się grupy ekspertów. W skład zespołu ekspertów mają wejść m.in. przedstawiciele służb weterynaryjnych i celnych. Przypomnijmy, że Polska zwróciła się do UE o pomoc w tej sprawie. Według informacji płynących z Brukseli, Komisja Europejska w dalszym ciągu czeka na wyjaśnienia władz Rosji, jakie były powody wprowadzenia zakazu importu roślin i mięsa z Polski. Na razie Rosja Komisji nie odpowiedziała.
Niewątpliwie w przypadku niepowodzenia zakaz najboleśniej odczują firmy, które przez lata z trudem budowały swoją pozycję na rosyjskim rynku. Sam minister Meller w wywiadach prasowych zauważa, że informacja o zakazie importu została ogłoszona w przededniu powołania nowego rządu i w przededniu jego spotkania z szefem rosyjskiej dyplomacji. Jego zdaniem, w tym przypadku "trzeba łączyć działania polityczne z technicznymi rozmowami między ministerstwami rolnictwa, aby spokojnie, ale zdecydowanie doprowadzić do oczyszczenia atmosfery".
Pierwsze sygnały o fałszywych świadectwach weterynaryjnych wystawianych na mięso wysyłane do Rosji dotarły do Polski pod koniec września i dotyczyły jednego z małopolskich zakładów. Wprawdzie inspekcja weterynaryjna nie potwierdziła winy firmy, ale sprawa fałszerstwa trafiła do prokuratury. Kolejne informacje pojawiły się już na początku listopada. Tym razem dotyczyły zakładów z Lubelskiego i Mazowieckiego. Jeśli chodzi o przypadek z Lubelskiego, to wystawione zostało nieprawidłowe świadectwo, ale zostało poprawione przy aprobacie przebywającego w Polsce rezydenta rosyjskich służb weterynaryjnych. Jednak w przypadku mazowieckiej firmy zarzuty były prawdziwe. Okazało się, że zakład eksportował mięso, którego nie produkował. W konsekwencji mają mu zostać cofnięte uprawnienia eksportowe, a inspektorzy, którzy nadzorowali zakład, zostaną ukarani. Zdaniem Krzysztofa Jażdżewskiego, głównego lekarza weterynarii, zakaz został wprowadzony zbyt szybko, gdyż nawet w przypadku, gdy polskie służby weterynaryjne zareagują tego samego dnia, musi upłynąć trochę czasu, zanim zostanie skompletowana odpowiednia dokumentacja, a i samo dochodzenie trwa kilka dni. - Pierwszy komplet dokumentów jeśli chodzi o fałszowanie świadectw uzyskałem 4 listopada. Były jeszcze trzy inne przypadki, z czego jedna ewidentna pomyłka - tutaj nie powinno być z tego tytułu wprowadzanych restrykcji - stwierdził Jażdżewski. Przyznał, iż potwierdził się jeden z zarzutów, że polski zakład nie przestrzegał wymagań rosyjskich w zakresie eksportu. - Dla nas to się działo w krótkim okresie. Nie twierdzę, że nie ma uchybień przy eksporcie, ale komplety dokumentów w tych sprawach zostały przesłane na początku listopada. Nawet nie zdążyliśmy dokładnie zbadać spraw, a wprowadzono zakaz - zauważył Jażdżewski.
Embargo odbije się negatywnie na kondycji wielu firm, szczególnie drobiarskich. Podsycana w kraju psychoza związana z ptasią grypą negatywnie wpłynęła na popyt mięsa drobiowego. Jednak w przypadku eksportu sytuacja była odmienna. Od dłuższego czasu liczba rosyjskich kontrahentów zainteresowanych importem drobiu stale rosła. Najczęściej sprzedawaliśmy do Rosji mięso niskiej jakości: korpusy drobiowe i tłuszcz. Jeżeli w krótkim czasie zakaz nie zostanie odwołany, kontrahenci rosyjscy znajdą sobie innych partnerów handlowych nawet z samej Unii Europejskiej. Być może i dlatego reakcja unijnych biurokratów jest bardzo wstrzemięźliwa.

Nerwowa reakcja
Rosyjskie embargo dotknie również producentów owoców i warzyw. W tym przypadku zakaz importu tłumaczony jest "masowym naruszaniem przez stronę polską rosyjskich wymogów fitosanitarnych przy dostawach produktów uprawy roślin". Według Siergieja Dankwerta, szefa Federalnej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego, mimo wielokrotnych próśb o wyeliminowanie występujących niedociągnięć służby ochrony roślin Polski nie podjęły skutecznych kroków.
Jeden z przypadków fałszerstwa jest obecnie badany przez tarnowską prokuraturę. - Sprawa dotyczy jednego świadectwa, które zostało zakwestionowane na terenie województwa lubelskiego - powiedziała PAP Bożena Owsiak z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. Dokument dotyczył mięsa wołowego bez kości i surowych podrobów wołowych. Zatrzymano go jeszcze przed eksportem mięsa do Rosji. Podejrzane świadectwo weterynaryjne, pomimo że ujawniono je na terenie województwa lubelskiego, posiadało numery odpowiadające województwu małopolskiemu i zawierało podpis - prawdopodobnie sfałszowany - tarnowskiego lekarza weterynarii. W pierwszej kolejności ocenie zostaną poddane znak wodny i hologram, które zawiera każde świadectwo weterynaryjne. Prokuratura nie wyklucza, że takich zakwestionowanych świadectw może być kilka lub kilkanaście.
Rosyjskie media zauważają, że zakaz importu polskiego mięsa ma podłoże polityczne. Rosja często nakłada weto na import żywności z krajów, z którymi psują się jej stosunki polityczne - tak było swego czasu ze wstrzymaniem importu kwiatów z Holandii i produktów roślinnych z Estonii. Co ważne, media podkreślają, że za zaostrzenie stosunków z Polską zapłacą tamtejsi konsumenci, gdyż wzrosną ceny. Zauważają przy okazji, że żywność z Białorusi, w tym z obwodu homelskiego, skażonego po katastrofie elektrowni atomowej w Czarnobylu, zawsze ma u nich zielone światło.
Robert Popielewicz



Nie pierwszy raz Rosjanie blokują polskie produkty. Ostatnia blokada miała miejsce w maju 2004 roku. Rosjanie, wykorzystując wejście Polski do Unii Europejskiej, na kilka miesięcy wstrzymali eksport mięsa i produktów mleczarskich. Uprawnienia do eksportu wieprzowiny i wołowiny ma 19 firm. Otrzymały je we wrześniu ubiegłego roku. Od stycznia do sierpnia br. wyeksportowały do Rosji ponad 27 tys. ton o wartości ok. 20 mln euro. W podobnym okresie 2004 r. eksport mięsa czerwonego do Rosji wyniósł ok. 44,7 tys. ton, a jego wartość przekroczyła 26,6 mln euro. Do Rosji trafia też 60-70 proc. eksportu polskich jabłek. Rocznie jest to 300-350 tys. ton owoców.
RP






Każdy dzień to strata
O rosyjskim zakazie z Witoldem Choińskim, prezesem Zarządu Związku "Polskie Mięso", rozmawia Robert Popielewicz

Czy docierały do Państwa sygnały, że Rosjanie planują zamknięcie swojego rynku na towary z Polski?
- Ten zakaz został wydany z dnia na dzień, bez wcześniejszego uprzedzenia. Firmy miały przygotowane towary, zabezpieczenia eksportowe. Wprawdzie eksport w tej chwili nie był zbyt duży, gdyż kurs euro do złotówki nie pozwalał, byśmy na ten rynek dużo wysyłali. Eksportowaliśmy tam przede wszystkim słoninę oraz inne produkty niszowe, które trudno jest sprzedać na innych rynkach, a tam były kupowane.
Jest to dla firm bardzo zła wiadomość, ponieważ z rynkiem rosyjskim wiążą dużą nadzieję. Wprowadzenie tak szybkiego zakazu niewątpliwie uderza w interesy tych przedsiębiorstw.

Czy nasze przedsiębiorstwa będą w stanie w miarę szybko odzyskać swoją pozycję na tamtejszym rynku?
- Powrót na ten rynek będzie bardzo trudny, gdyż o zbyt w Rosji walczy wiele firm, m.in. z Europy Zachodniej. Najważniejszym konkurentem dla nas są jednak firmy z Ameryki Południowej - z Argentyny czy Brazylii. Rozliczają się one z Federacją Rosyjską w dolarach, a nie w euro, i są w stanie konkurować z naszymi cenami z uwagi na relacje kursowe walut.
Oczekujemy jak najszybszego wyjaśnienia tej sprawy, rzeczywistych przyczyn wprowadzenia tego zakazu i jak najszybszych działań mających na celu jego zniesienie. Ze swojej strony podjęliśmy również pewne działania zarówno po stronie rosyjskiej, jak i w Komisji Europejskiej, która zadeklarowała pomoc w załatwieniu tej sprawy. Każdy dzień, tydzień to wymierne straty dla przedsiębiorstw i coraz trudniejszy powrót na tamten rynek.

Dziękuję za rozmowę.

"Nasz Dziennik" 15 listopada 2005

Autor: mj