Czy przewodniczący jest apolityczny?
Treść
Litewska Państwowa Inspekcja Podatkowa wysunęła pod adresem Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL) podejrzenie o manipulacje finansowe podczas kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Inspekcja ma zastrzeżenia co do kwoty, jaką partia wydała w czasie kampanii na paliwo. Chodzi tu o sumę 390 tys. litów, czyli 468 tys. złotych. Tymczasem - jak zauważa eurodeputowany z AWPL Waldemar Tomaszewski - większość partii w ogóle nie zdała relacji ze swoich wydatków.
"Za taką sumę kupionego paliwa wystarczyłoby na przejechanie dookoła świata i jeszcze by go zostało" - stwierdził na łamach wczorajszego wydania dziennika "Vilniaus Diena" przewodniczący Głównej Komisji Wyborczej (GKW) Zenonas Vaigauskas. Litewski polityk twierdzi także, że się zastanawia, czy nie przekazać sprawy do prokuratury.
Oburzenia na te doniesienia nie kryją posłowie Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. - Te zarzuty są absurdalne. To jest działanie stricte polityczne i Państwowa Inspekcja Podatkowa została w nie umyślnie wciągnięta. Nasze wydatki są bardzo przejrzyście udokumentowane - podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" eurodeputowany AWPL Waldemar Tomaszewski.
Akcja Wyborcza Polaków na Litwie zakupiła na czas kampanii wyborczej około 100 tys. litrów paliwa za sumę 390 tys. litów, z którego to paliwa korzystało niemal 500 samochodów. Jak zaś zauważa w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł Waldemar Tomaszewski, daje to prosty rachunek, iż w trakcie kampanii każdy samochód przejechał około 2 tys. kilometrów. - Gdybyśmy na jeden samochód wydali taką sumę, to faktycznie mogłoby wystarczyć tego paliwa na podróż dookoła świata. Jednak w tym czasie do wyborców posłowie jeździli łącznie prawie pół tysiącem samochodów. Wszystkie te trasy są w naszych dokumentach ujęte - tłumaczy deputowany. Podkreśla także, że z 15 partii uczestniczących w wyborach tylko trzy wskazały wydatki transportowe. - Pozostałe 12 partii do rubryki wpisało sumę "0", czyli utrzymują, iż przez ten czas ich posłowie chodzili piechotą do wyborców - dodaje Tomaszewski. Tymczasem kampania wyborcza jest reglamentowana, więc posłowie mają obowiązek rozliczyć się ze wszystkich kosztów. - Paliwo to był nasz podstawowy wydatek, gdyż nie mamy wystarczających środków pieniężnych, aby zamawiać w mediach - podobnie jak nasi koledzy - kosztowne reklamy i audycje. W związku z czym, żeby dotrzeć do naszych wyborców osobiście, musieliśmy ciągle jeździć po kraju - zaznacza lider AWPL.
Były przewodniczący AWPL podkreśla, że odpowiedzialny za całe zamieszanie jest przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Zenonas Vaigauskas, który z racji sprawowanej funkcji nie powinien być osobą politycznie zaangażowaną. - Tak w krajach unijnych nie może być. My nie jesteśmy przecież jakimś azjatyckim państwem, jak Tadżykistan czy Turkmenistan, a jednak przewodniczący GKW bierze udział w grach politycznych i sam je zamawia - podkreśla. Zdaniem Tomaszewskiego przyczyna tej nagonki jest jedna. - Jesteśmy coraz mocniejsi i w ostatnich wyborach udało nam się uzyskać głosy 8,4 proc. wyborców. Komuś to się widocznie nie podoba. Dlatego też robi się wszystko, aby oczernić w jakiś sposób naszą partię - zauważa. Eurodeputowany nie wyklucza również takiej opcji, iż w ten sposób Komisja chce zabrać jego ugrupowaniu przysługujące jemu dotacje rządowe. - I w taki właśnie sposób niszczy się konkurencję polityczną - konkluduje poseł.
Marta Ziarnik
"Nasz Dziennik" 2009-09-12
Autor: wa