Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czy politycy zawieszą broń?

Treść

Wcześniejsze wybory parlamentarne na Ukrainie wygrała prorosyjska Partia Regionów Ukrainy (PRU), która zdobyła 35,5 proc. poparcia - wskazują wyniki opublikowanego wczoraj wieczorem sondażu wyborczego, tzw. exit poll. Jednak najprawdopodobniej to nie partia premiera Wiktora Janukowycza będzie sprawować władzę. Spodziewać należy się koalicji partii "pomarańczowych" - Bloku Julii Tymoszenko, który uzyskał zaskakująco wysoki wynik - 31,5 proc. (czyli o 10 punktów procentowych więcej niż dawały mu sondaże), oraz ugrupowania Nasza Ukraina - Ludowa Samoobrona prezydenta Wiktora Juszczenki, które zdobyło 13,4 proc. głosów. To, czy zgodnie z planem "pomarańczowym" uda się szybko stworzyć rząd z Tymoszenko na czele, wyjaśni się w ciągu najbliższych dni.

Ostatnie miesiące to czas politycznego kryzysu na Ukrainie i konfrontacji między prezydentem Juszczenką i premierem Janukowyczem po tym, jak Juszczenko rozwiązał parlament, w którym Janukowycz pełnił rolę przywódcy rządzącej koalicji. Czy wczorajsze wybory pozwolą wyrwać Ukrainę z chaosu, w jakim tkwi od kilku miesięcy? Żadna z partii nie na szans na samodzielne rządy. Pytania - czy i na jak długo porozumieją się Tymoszenko i Juszczenko oraz jak ta koalicja przełoży się na jakość rządów, pozostają otwarte.
Do walki o 450 mandatów stanęło wczoraj 20 partii i bloków politycznych. Główny bój stoczyły, jak było już wspomniane, prorosyjska Partia Regionów Ukrainy oraz ugrupowania prozachodnie - Blok Julii Tymoszenko (BJT) i proprezydencki blok Nasza Ukraina - Ludowa Samoobrona (NU - LS). Wiele wskazuje na to, że Ukrainę czekają miesiące burzliwych rozmów między ewentualnymi koalicjantami. Niewykluczone, że dojdzie także do ulicznych protestów. Wielu komentatorów wątpi w cywilizowaną koalicję BJT i NU - LS, biorąc pod uwagę to, że już raz zakończyła się ona w mało salonowy sposób.
Nad prawidłowym przebiegiem wyborów czuwało 3,5 tys. obserwatorów zagranicznych, w tym 200 Polaków. Polscy obserwatorzy skarżyli się na anonimowe pogróżki i twierdzili, że są śledzeni - poinformował Antin Borkowski koordynujący misję obserwacyjną. Telefony na prywatne numery, komisje uprzedzane o wizycie obserwatorów (co nie powinno mieć miejsca) czy podejrzane osoby podążające w ślad za obserwatorami - to niektóre z "niespodzianek", z którymi zetknęli się Polacy. O incydentach poinformowano polską ambasadę w Kijowie. Tymczasem monitorujący przebieg przedterminowych wyborów parlamentarnych Komitet Wyborców Ukrainy (KWU) zapewnił, że nie stwierdzono większych naruszeń przebiegu głosowania.
Małgorzata Lebiediuk, PAP

Ołeksandr Majstrenko, politolog ukraiński:
Te wybory nie są naturalne, są przedwczesne i nie odpowiadają dążeniom większości ukraińskich wyborców. W sytuacji, gdy na Ukrainie nie ma partii w klasycznym rozumieniu tego słowa, a działają jedynie grupy reprezentujące klany, które walczą o podział stref wpływu, trudno oczekiwać przełomowych zmian powyborczych dla przeciętnych Ukraińców i wzrostu stopy życiowej. O jakich zmianach i reformach można mówić, gdy całe państwo na wszystkich szczeblach władzy jest spętane pajęczyną korupcji. Na Ukrainie nie ma ani prawdziwej prawicy, ani prawdziwej lewicy - są tylko mniej lub bardziej skorumpowane klany, dla których moralność i uczciwość nic nie znaczą. Nawet demokratyczny przebieg wyborów nie niesie nadziei pozytywnych zmian w państwie, gdzie prawo jest deklarowane, lecz nie egzekwowane.
not. ETL
"Nasz Dziennik" 2007-10-01

Autor: wa