Czy miłość jest dla nas ważna?
Treść
Najłatwiej zobaczyć, czy rzeczywiście miłość jest dla nas ważna, po miłosierdziu okazywanym osobom obcym i do tego słabym. Wobec takich osób nie czujemy się w żaden sposób przymuszeni w okazywaniu miłosierdzia.
XXX Niedziela Zwykła
Wj 22,20–26; 1 Tes 1,5c–10; Mt 22,34–40
Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe? (Mt 22,36).
Czyli: co jest ostatecznie najważniejsze w życiu? To pytanie jest zasadnicze i ważne dla każdego, niemniej można je różnie zadawać. Faryzeusz z dzisiejszej Ewangelii zapytał, wystawiając Go na próbę (Mt 22,35). Podobnie zasadnicze pytanie, jakie Jezus usłyszał od Piłata, brzmiało: Cóż to jest prawda? (J 18,38). Także było zadane nie dla szukania prawdy, ale z ironią i zwątpieniem. Niemniej Pan Jezus poważnie podejmuje te zasadnicze pytania i na nie poważnie odpowiada: Najważniejsza w życiu jest miłość! Ale nie jakakolwiek miłość, jak to dzisiaj się próbuje wmówić młodzieży, lecz miłość Boga i wyrastająca z niej miłość bliźniego. Oba przykazania są zapisane w Starym Testamencie. Pan Jezus jedynie je cytuje i zestawia razem, przez co wskazuje na ich wzajemne powiązanie. Miłość jest jedna – taka, która obejmuje Boga i bliźniego. Nie można kochać Boga, gdy się nie kocha bliźniego (zob. 1 J 4,20). To powiązanie obu przykazań jest niezmiernie ważne. Największym zagrożeniem naszej wiary jest oderwanie jej treści od życia. Wszyscy jednogłośnie uważamy z pewnością, że najważniejsza jest miłość, ale w praktyce różnie to wygląda. Mówi się czasem o „wierzących niepraktykujących”. I rzeczywiście bywa ich dosyć sporo, ale w chrześcijaństwie nie jest najważniejsze formalne uczestnictwo we Mszy świętej, lecz praktykowanie przykazania miłości. I bywa dosyć sporo wierzących, uczestniczących co niedziela we Mszy świętej, ale w istocie niepraktykujących, bo niezaangażowanych w miłości. Brak miłości w praktyce życia oznacza, że przykazanie miłości wcale nie jest dla nas najważniejszym przykazaniem.
Najłatwiej zobaczyć, czy rzeczywiście miłość jest dla nas ważna, po miłosierdziu okazywanym osobom obcym i do tego słabym. Wobec takich osób nie czujemy się w żaden sposób przymuszeni w okazywaniu miłosierdzia. Jeżeli jednak robimy jakiś gest dobroci, to wypływa on z naszego wnętrza. W Starym Testamencie do takiej kategorii należeli: ubodzy, wdowy, sieroty, cudzoziemcy. Zazwyczaj takim osobom było najtrudniej w społeczeństwie. Ale właśnie w odniesieniu do nich nakazuje szczególne miłosierdzie Prawo, cytowane w dzisiejszym pierwszym czytaniu.
W naszym życiu doświadczamy istnienia w nas ogromnej siły zła, która przeciwstawia się miłości. Nie tylko powstrzymuje nas ona od robienia czegoś dobrego, nie tylko przywołuje w nas „słuszne pretensje”, żale, niechęci itd. do innych, ale także nawet wówczas, gdy pragniemy dobra, powoduje, że nasze działania przynoszą zło. Siła zła nas przemaga, nie panujemy nad nią. Sami jesteśmy słabi wobec zła, jakie się w naszym życiu pojawia. To jest nasze doświadczenie, które musimy umieć przyjąć i uznać w sobie. Z niego wynika, że sami nie jesteśmy w stanie uczynić prawdziwego dobra. Stąd potrzeba powierzenia wszystkiego Bogu. Miłość do Niego musi poprzedzać wszystko. Jest to miłość dziecięca, miłość zawierzenia z prośbą, by On sam dopełnił dobra, jakiego pragniemy. Jeżeli nie ma w nas tej pokornej miłości uznającej własną słabość i konieczność powierzenia wszystkiego Bogu, z naszego działania wychodzi jakieś zło. Z kolei jeżeli nasza miłość nie wyraża się solidarnością z innymi ludźmi, nie jest gestem miłosierdzia wobec naszych bliźnich, trudno mówić o jakiejkolwiek miłości do Boga, który jest w nas źródłem i inspiratorem miłości. To od Niego pochodzą w nas impulsy i natchnienia dotyczące gestu miłości. Niewątpliwie taki impuls spowodował miłosierny gest Samarytanina z przypowieści Pana Jezusa.
Okazuje się jednak, że każdy gest miłości zazwyczaj musimy okupić jakimś cierpieniem. Podobnie zdecydowanie się na prawdę i pójście jej drogami spowoduje konflikt z otoczeniem. Tego doświadczali chrześcijanie od początku. Święty Paweł dziękuje Tesaloniczanom: przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana (1 Tes 1,6). Ewangelia może rozszerzać się jedynie przez świadectwo miłości wypróbowanej, okazywanej niezależnie od przeciwności stającej na jej drodze. To oznacza miłość: całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (Mt 22,37). Taka miłość do Boga następnie wyraża się w upartym trwaniu w miłości do bliźnich nawet wówczas, gdy oni nie są w stanie jej przyjąć.
Fragment książki Rozważania liturgiczne na każdy dzień. T. 5: Okres zwykły 24-34 tydzień
Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Obecnie pełni funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta.
Żródło: cspb.pl, 24 października 2020
Autor: mj